Cześnikówny/XIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Cześnikówny |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1876 |
Druk | Józef Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Ilustrator | J. Chełmoński, X. Pillati |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Gdy nazajutrz wszedł znowu Skórski do mieszkania panny Teresy znalazł ją samą i zupełnie spokojną, siedzącą z książką w fotelu. Przygotowana była całkowicie na jego przyjęcie. Dnia tego Michał wydał się jéj jeszcze straszliwiéj wybladłym, znędzniałym i upadłym. Po ubraniu włożoném bezmyślnie znać było bezprzytomność i zaprzątnienie jakieś a zaniedbanie... Włosy w nieładzie, osowiałe oczy blade, drżenie febryczne, niepokój i obawa najmniejszego szelestu, stan jego ducha malowały.
Chytry i przebiegły wyraz twarzy, ustąpił nowemu, osowiałemu zimną zrezygnowaną rozpaczą, któréj pozostała tylko obawa cielesna nieuchronnéj męczarni. Im więcéj panią siebie i chłodniejszą występowała panna Teresa, tém zdawał się w obec niéj czuć więcéj upokorzonym i słabszym. Widać było że mało mu pozostawało nadziei, wyswobodzeniu dziś tego, czego wczoraj uprosić nie mógł.
— Przychodzę, odezwał się głosem słabym — i mam nadzieję.
— Muszę panu wszelką odebrać — przerwała poważnie artystka — ale natomiast dać panu tę pocieszającą pewność, że dziecię pozbawione ojca — miéć będzie troskliwą we mnie matkę, jaką byłam dotąd — że ich miéć będzie dwie, bo oko drugiéj matki ze krwi także nad niém czuwać będzie...
— Jakto? zapytał nagle Skórski — generał by je zabił.
— Generał wcale wiedziéć o tém ani potrzebuje, ani będzie — mówiła Teresa, o to pan być możesz spokojnym.
— Ale pani nie powinnaś mnie i dziecka zdradzać, oparł się ożywiając Skórski — to się nie godzi! Pani nie znasz człowieka.
— Znam wszystko — i mogę panu zaręczyć.
— Nie — ja się na to nie zgadzam! Generałowa nie powinna wiedziéć, mogłaby się z tém wydać — Hochwarth gotów na wszystko, aby się pozbyć nienawistnego dziecka... Ja nie mogę pozwolić, ja się narażę sam, ale ją wyratuję.
— Mój panie, odezwała się zimno Teresa, na którą oddziałały rozmowy z generałową — byłeś pan tak mało ojcem tego dziecięcia, tak długo było ci ono obojętném, zawadą — że mi trudno w tę nagle rozbudzoną czułość uwierzyć. Zostaw pan mnie troskę o los dziecka i bądź spokojnym.
Skórski się zmieszał.
— Wymówka słuszna — rzekł chmurno — ale dziś ja innym jestem człowiekiem. Jak się to stało, nie wiém; padł strzał, widziałem krew — przeszyło mnie wrażenie morderstwa — zabity we mnie stary człowiek, jestem pokutnikiem i — nędzarzem. Nie pragnę życia — chcę umrzéć spokojny na sumieniu... spokojny!
Westchnął.
Drzwi się otworzyły i w progu stanęła z groźną twarzą Natalia. Popatrzyła nań.
— Ja jestem matką, odezwała się, waćpan żadnego nie masz prawa do dziecka.
Skórski stał niemy.
— Zabójco mojéj siostry — idź ztąd — i nie pokazuj się tu więcéj. Dziecka widziéć ci nie dam, nie jesteś wart go zobaczyć. Idź! pokutuj!
Wskazała ręką na drzwi.
— Idź!
Teresie biło serce, zdawała się jéj Natalia zbyt okrutną, lecz wstawiać się nie śmiała.
Skórski upokorzony nie mówiąc słowa wyszedł powoli... Słychać było nieprzytomny, dziwny, jakby pijany chód jego na wschodach...
— Ale on sobie życie odebrać może, szepnęła Teresa.
— O, tém nie odpokutowałby swéj zbrodni... odparła Natalia.