Dziecięcy błogi wiek, ach ileż wspomnień mieści,
Z ust babki nieraz mej, słuchając opowieści,
Wtłoczony w izby kąt, fantazyi snułem nić,
Iż jak bohater ów i ja potrafię żyć.
Dziś patrzę, co mi życia niesie rzeka,
A duch mój tęskni, żali się i... czeka.
Młodości nadszedł czas, jak powiew wiosny świeży,
Wskrzeszenia, zda się, dzwon z dalekiej zabrzmiał wieży.
Chwyciłem w rękę kij, kierując ku niej krok
I miałem w sercu żar, a w głowie myśli tłok.
Dziś patrzę, co mi życia niesie rzeka,
A duch mój tęskni, żali się i... czeka.
I przyszły owe dni, gdy serce z bólu kona,
Czułem, jak groźny Ktoś porywa mnie w ramiona,
Mnie, com jest jego proch i cienia jego cień,
Jednak jam wierzył wciąż, że jeszcze przyjdzie dzień.
Dziś patrzę, co mi życia niesie rzeka,
A duch mój tęskni, żali się i... czeka.
Już ze mną moja łódź dobija snać do brzegu
I rzednie druchów mych wciąż szereg po szeregu,
Jednak choć żółknie liść, choć zbielał mi już włos,
Choć milknie z każdym dniem dalekich dzwonów głos,
Wciąż patrzę, co mi życia niesie rzeka,
A duch mój tęskni, żali się i... czeka.