<<< Dane tekstu >>>
Autor Bruno Winawer
Tytuł Dług honorowy
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Rój“
Data wyd. 1929
Druk Karol Prochaska w Cieszynie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XV.
FAMA.

Pocóż zresztą mielibyśmy szperać w starych kajetach i odcyfrowywać mozolnie zawiłe hieroglify matematyczne. Posiadamy inne źródła. Już po tygodniu prasa berlińska pisze o Mecu szeroko i długo. Najpierw w rubryce „kronika miejska“. Petitem.

KRWAWE ROZPRAWY.
Męty i fusy społeczne wciąż jeszcze niepokoją nocami statecznych obywateli, budząc ich ze snu. Niedzieli wczorajszej oddziały lotne „Schupo“ alarmowane były kilkakrotnie. Na rogu Mulackstrasse głośne okrzyki i przeraźliwe gwizdania rozdarły ciszę: niejaki M. W. wszczął bójkę z dobrze znanym w pewnych sferach atletą Rudim Lüb. Była to prawdopodobnie zwykła sprzeczka — spór przy podziale łupu. Rudi zdołał zbiec, łup zniknął również w niewiadomy sposób. Gdzie i kto popełnił kradzież z włamaniem — ignorabimus! Zatrzymano bardzo pokiereszowanego M. W., podobno doktora, pracownika jednej z fabryk elektromedycznych, cudzoziemca, który nadużył prawa azylu, ma przedawnioną wizę paszportową i wogóle odmawia uporczywie wszelkich zeznań. Osoby bliżej poinformowane — ew. pokrzywdzone — zechcą się zgłosić do prezydjum policji (Alexanderplatz, pokój 124)...

Jesteśmy „lepiej poinformowani“, ale się nie zgłosiliśmy...

Już w dwa dni później niejaki W. M. przewędrował zresztą na drugą kolumnę. Piszą o nim garmontem, cycerem, kursywą. Najgrubszemi czcionkami. Nagłówki ciągną się przez trzy szpalty i przez całe stronice wpoprzek:

Rewelacyjne odkrycie biologiczne!
Witamina Z. czy hormony świetlne? Geheimrat Borstenbinder o człowieku jutrzejszym. Mephar-Mec 704 i przyszłość rodzaju ludzkiego.
Pokarm bogów! Od jutra nowe życie zakwitnie na tej ziemi.

Trudno się połapać w nawale materjału. Niewiadomo którą ze sław medycznych cytować: Waldeiera? Grubenhunta? Peytona? Jamagurę? Posenera? Czy wreszcie profesora Okamoto?
Przytoczmy na chybił trafił kilka zdań z „Tageblatu“ berlińskiego.

MEC 704! Nowa era w dziejach ludzkości!

„Nauka współczesna zdarła zasłonę i przejrzała oddawna tę tajemnicę: między promieniem świetlnym i komórką żywą trwa od wieków stosunek bardzo intymny, powiedzmy otwarcie, bez obawy — małżeński. Życie na tym globie zaczęło się prawdopodobnie w chwili, kiedy promienne słońce przedarło się wreszcie przez chmury, dymy, gęste czarne opony, otaczające naszą planetę. To był pierwszy dzień tworzenia...
Fizyk, doktór Mec, zamknął energję promienistą w swoich preparatach. Nadchodzi drugi dzień!“...
Prof. Rindleder jest bardziej sceptyczny:
„Nie budźmy iluzyj, które już za tydzień może trzeba będzie odwoływać — pisze w „Vossische Zeitung“ — nie przesadzajmy, nie gońmy za sensacją. Doświadczenia dotychczasowe zapowiadają się bardzo pięknie. Widziałem słynnego „Hindenburga“, widziałem Poincarégo i Polę Negri. Ich błyszczące oczy, ich wspaniałe ogony wywarły na mnie wielkie, niezatarte wrażenie. Ale droga od t. zw. „Tierexperimentu“ do panaceum, do środka na nasze, ludzkie dolegliwości obfituje w wądoły niebezpieczne... Czekajmy.“

— Preparat Meca „M 704“ — mówił w wywiadzie z korespondentem „Morning Post“ prof. Okamoto — nazwałbym krótko biokondensatorem albo może jeszcze krócej bioamplifikatorem. Ta ostatnia nazwa wydaje mi się nawet trafniejszą. M 704 amplifikuje nasze zdolności i siły żywotne tak, jak głośnik aparatu radjowego potęguje, wyolbrzymia ciche tony odbiornika.
— Jaki wpływ, profesorze, będzie miał ów „wzmacniarz“ na nasze dalsze dzieje? Czy i jak zmieni nasze życie dotychczasowe?
— Hm... Przytoczmy przykład. Pierwszy lepszy. Niech pan sobie wyobrazi taki wypadek: aktor teatralny gra tysiąc ról i każdą kiepsko. Po spożyciu tuzina dawek M 704 zagra jedną rolę — genjalnie! Albo jeszcze inaczej: Polityk wygłasza pięśset mów na stu zjazdach i czterystu bankietach. Ględzi, nudzi, powtarza te same frazesy, zapełnia całe szpalty w dziennikach swojemi wypracowaniami stylistycznemi. Po kuracji — dajmy na to po dziesięciu zastrzykach M 704 — ten sam człowiek mówi kilka mocnych słów i odrazu wiadomo, o co mu chodzi. Powiedział, co wiedział. Koniec. Następny!
— Na nowym preparacie możnaby tedy wytłoczyć krótką dewizę: Raz, ale dobrze, zamiast pięćset razy, ale źle?
— Tak. Pyta pan o przyszłość? Gazety maleją, kurczą się. Puste frazesy znikają, zdania nabierają sensu. Z bezmiernej gadaniny ludzkiej wyłaniają się, jak zielone, żyzne wyspy z odmętów oceanu, słowa skondensowane, mocne, jędrne, brzemienne treścią... Poważne!
— Boże drogi! Co się wtedy stanie z literaturą piękną?
Uczony japoński uśmiechnął się jeszcze uprzejmiej, niż przedtem, poprawił okulary na nosie:
— Jestem w Berlinie przejazdem — odpowiedział — i mam sporo pilnych spraw do załatwienia. Nie mogę roztrząsać w tej chwili zasadniczych zagadnień literackich. Niech pan powie swoim kolegom, że od biedy tudzież na upartego moglibyśmy podsycić w ludziach zdolność do bajdurzenia, plotkarstwa, gadania rymami i układania powiastek. Dlaczegóżby nie? Zaatakujemy inny gruczoł, wstrzykniemy w miększe części ciała hormon specjalny „kontr-Mec 704“ i stworzymy zdolnego powieścipisarza. Owszem. Ale cóż stąd? Gdyby panowie mieli nawet producentów poddostatkiem, to nie znajdą w epoce dzisiejszej — w okresie wzmożenia, spotęgowania życia — odpowiednich odbiorców. Rzeczywiście — gdzie szukać matoła, któryby się chciał poddać uciążliwej kuracji po to tylko, aby zostać wreszcie zawodowym czytelnikiem! Autorów napłodzimy wam, w razie istotnej potrzeby, na kopy. Natomiast przerabianie ludzi na czytelników będzie w przyszłości karane więzieniem, bez zamiany na grzywnę.
— A propos — dorzucił jeszcze prof. Okamoto. — Mam dziś „widzenie“ z kolegą Mecem. Jak panu wiadomo, świetny fizyk siedzi dotychczas w Moabicie, w areszcie prewencyjnym. Oskarżają go (profesor wyjął kartkę z notesu, t. zw. ściągaczkę) — o zakłócenie spokoju, opór władzy, usiłowanie ucieczki, ukrywanie corpus delicti i „przejście w tempie niedozwolonem przez jezdnię“. Powinien był uciekać po chodniku, nie po bruku, przeznaczonym wyłącznie dla ruchu kołowego... Przywożę mu pozdrowienia biologów japońskich... Co poczniemy w przyszłości z prawnikami — westchnął Okamoto — nie wiem. Gdybyśmy zatrzymali w kodeksie tylko wyrazy dorzeczne, ta gruba księga przestałaby istnieć. Dowidzenia...

Z olbrzymiej literatury specjalnej przejrzeć należy koniecznie — oprócz już wzmiankowanych — studja i prace:
Rabla (Fryburg) „Leczenie kretynizmu“, Freya (Królewiec) „Przewlekła manja pisania not dyplomatycznych i M 704“, Millera (Toronto) „Zastrzyki energetyczne czyli nowe zastosowanie urzędników państwowych i samorządowych“, Müllera (Saarbrücken) „Poematy liryczne moich pacjentów przed i po injekcji“, Milera (Piotrków) „Przyczynek do kwestji szpryca czy pigułka? — jak uzdrowić ciała prawodawcze?“, Nytorfa (Kopenhaga) „Wpływ preparatów Meca na kończyny dolne. — Jak pewna starsza kobieta pobiła rekord Nurmiego“, Zaaifera (Lejda) „Mec w centrali telefonów“, Zellera (Berlin) „Studja nad instynktem wojowniczym: zwykły roznosiciel gazet zdobywa miasto warowne i zmusza je do kapitulacji“, H. M. Meyera (Getynga) „Sztuczny Pirandello czyli cztery dawki ,mefaruʻ na kongresie autorów dramatycznych“, Bajdulskiego „Doświadczenia mecologiczne w Anglji: koń dorożkarski wygrywa Derby w Epsom“.

Dzieła obszerniejsze dla zaawansowanych:
Przyjemski: „Studja nad uprzejmością konduktorów tramwajowych.“
Piper-Pfeifer: „Zastrzyki w prokuraturze i sądownictwie.“
Sznajder: „Sprawozdania krajowego instytutu mecoznawczego.“

Patrz zresztą:
Kusmanek: „Handbuch der Mecologie.“
Popescou: „La femme meçisée“ (roman — Prix Goncourt).




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bruno Winawer.