Długonogi Iks/List 42
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Długonogi Iks |
Wydawca | Bibljoteka Dzieł Wyborowych |
Data wyd. | 1926 |
Druk | Sp. Akc. Zakł. Graf. „Drukarnia Polska“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Róża Centnerszwerowa |
Tytuł orygin. | Daddy-Long-Legs |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Najdroższy Ojczulku.
Proszę, z całego serca proszę, wybacz mi pan niemądry mój list, napisany wczoraj. Natychmiast po wrzuceniu go do skrzynki żałowałam mojego nieopatrznego kroku i chciałam wycofać list, ale niegodziwy urzędnik nie zgodził się.
Jest teraz po północy; nie śpię już od paru godzin, rozmyślając, jakim nędznym jestem robakiem, jaką ohydną stonogą — a to już najgorsze, co mogę wymyśleć. Cichutko przymknęłam drzwi od gabinetu, aby nie obudzić Julji i Sally, i siedząc na łóżku, piszę do pana na ćwiartce, wydartej z zeszytu do notatek z historji.
Chcę i muszę powiedzieć panu, że żałuję tego, co zrobiłam, żałuję, że postąpiłam tak niegrzecznie w sprawie pańskiego czeku. Wiem, że pan miał najserdeczniejsze względem mnie zamiary, myślę też, że musi być kochanym, dobrym staruszkiem, zacną, poczciwą duszą, skoro pan przejmuje się do tego stopnia podobnem głupstwem, jak sprawa mojego kapelusza. Powinna byłam też zwrócić panu czek w sposób o wiele uprzejmiejszy.
W każdym jednak razie musiałam go zwrócić. Jestem przecież w innem położeniu, niż reszta dziewcząt. Mogą one przyjmować prezenty od ludzi, zupełnie się tem nie krępując. Mają ojców, braci, wujów i ciotki, ja zaś, nie mam żadnych krewnych, ani jednego człowieka, do którego mogłabym z prawa należeć, nikogo, z kim mogłyby mnie łączyć naturalne stosunki. Przyjemność sprawia mi wmawianie sobie, że pan jest kimś bardzo mi bliskim; lubuję się tą myślą, wiem jednak rozumie się, że tak nie jest. Jestem sama w wielkim świecie, sama jedna staję do walki o istnienie i dech mi trochę zapiera, kiedy pomyślę o tem. Prędko też odrzucam precz takie myśli i w dalszym ciągu usiłuję oszukiwać samą siebie.
Ale widzi pan sam, Ojczulku drogi, że nie mogę przyjmować od pana więcej pieniędzy po nad to, co muszę z konieczności, bo przecież przyjdzie dzień, kiedy będę chciała zwrócić panu wszystko, co pan na mnie wyłożył, a chociażbym nawet stała się największą autorką, jaką zamierzam się stać, nie będę w stanie spłacić tak olbrzymiego długu.
Chciałabym mieć piękne kapelusze i suknie, nie mogę jednak hipotekować dla nich mojej przyszłości.
Wybaczy mi pan moją niegrzeczność, prawda, Ojczulku? Fatalny mam zwyczaj pisania pod wpływem pierwszego porywu, w tym samym momencie kiedy przyjdzie mi coś do głowy i wrzucania listu do skrzynki bez możności wyjęcia go z powrotem. Chociaż jednak wydać się panu mogę czasem bezmyślną i niewdzięczną, proszę mi wierzyć, że to tylko pozór. W głębi serca żywię dla pana zawsze gorącą wdzięczność za życie wolne i niezależne, jakie zyskałam dzięki panu. Moje dziecięctwo było nieprzerwanem, długiem, ponurem pasmem buntu, a teraz odczuwam o każdej porze dnia i nocy taką pełnię szczęścia, że nie mogę wprost uwierzyć, aby to nie był złudny sen jedynie. Czasem zdaje mi się, że jestem przebraną księżniczką w bajce czarnoksięskiej.
Już kwadrans po drugiej. Zejdę na palcach na dół i wrzucę ten list do skrzynki pocztowej! Otrzyma go pan następnym zaraz pociągiem po tamtym, tak, że nie będzie pan miał dużo czasu źle myśleć o mnie.