Dary boginek
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dary boginek |
Pochodzenie | Drobne poezye prozą |
Wydawca | Księgarnia D. E. Friedleina, E. Wende |
Data wyd. | 1901 |
Miejsce wyd. | Kraków, Warszawa |
Tłumacz | Helena Żuławska |
Tytuł orygin. | Les Dons des fées |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Wszystkie boginki zebrały się razem, aby przystąpić do rozdziału darów między niemowlęta, które od dwudziestu czterech godzin na świat przybyły.
Wszystkie te starożytne i kapryśne Siostry Przeznaczenia, wszystkie te dziwaczne Matki radości i boleści wielce się między sobą różniły: jedne miały wygląd posępny i kwaśny: inne szalony i złośliwy; jedne młode, które były zawsze młode; inne stare, które były zawsze stare.
Wszyscy ojcowie, co wierzą w boginki przyszli, przynosząc każdy noworodka na ręku.
Dary, Zdolności, szczęśliwe Przypadki, Okoliczności niepokonane, były nagromadzone obok trybunału, jak nagrody na estradzie przy rozdawaniu premii. Co szczególna, to, że Dary nie były nagrodą zasługi, ale całkiem przeciwnie łaską użyczoną temu, co jeszcze nie zaczął żyć, łaską mogącą stanowić o jego losie i stać się źródłem tak szczęścia jak i nieszczęścia.
Biedne boginki były bardzo zajęte, gdyż tłum proszących był wielki, a świat pośredni między człowiekiem i Bogiem jest poddany tak jak i my strasznemu prawu Czasu i jego nieskończonemu potomstwu Dni, Godzin, Minut, Sekund.
Rzeczywiście były one tak oszołomione, jak ministrowie w dzień audyencyi, lub urzędnicy lombardu, gdy święto narodowe pozwala na wykupna bezpłatne. Zdaje mi się nawet, że patrzyły od czasu do czasu na wskazówkę zegaru z taką niecierpliwością, jak sędziowie ludzcy, którzy siedząc od rana, nie mogą się wstrzymać od marzenia o obiedzie, o rodzinie i o swoich drogich pantoflach. Jeżeli w wymiarze sprawiedliwości nadnaturalnej jest trochę uprzedzenia i trafu, to nie dziwmy się, że bywa tak czasem i w wymiarze sprawiedliwości ludzkiej. W takim wypadku my sami bylibyśmy niesprawiedliwymi sędziami.
To też zdarzyło się tego dnia kilka grubych omyłek, które by można uważać za dziwaczne, gdyby zasadniczym, odwiecznym charakterem boginek była roztropność, a nie kaprys.
I tak zdolność magnetycznego przyciągania fortuny była przysądzona jedynemu spadkobiercy bardzo bogatej rodziny, który kiedyś w przyszłości będzie zapewne w niemałym kłopocie, co począć ze swemi milionami, gdyż nie został przytem obdarzony żadnym popędem do dobroczynności, a tem mniej jakąkolwiek chęcią korzystania z najdotykalniejszych bodaj dóbr życia.
Również miłość Piękna i Dar poetycki nadane zostały synowi nieokrzesanego obszarpańca, robotnika z zawodu, który nie mógł w żaden sposób dopomódz zdolnościom, ani zaspokoić potrzeb swojego nędznego potomstwa.
Zapomniałem powiedzieć, że rozdział w tych uroczystych chwilach jest nieodwołalny, i żaden dar nie może być odrzucony.
Wszystkie boginki podniosły się myśląc, że już odrobiły swoją pańszczyznę; gdyż nie było już żadnego daru, żadnej jałmużny do rzucenia temu narybkowi ludzkiemu, gdy wtem jakiś poczciwy człeczyna, biedny mały kupiec, zdaje mi się, podniósł się, i przytrzymując za suknię z różnokolorowej gazy najbliżej stojącą boginkę, zawołał:
„Ach! Pani! zapomniałaś o nas. Jest tu jeszcze mój malec! Ja nie chcę odchodzić z niczem“.
Boginka mogła być w kłopocie; gdyż nie zostało już nic. Jednak przypomniała sobie w porę prawo dobrze znane, chociaż rzadko używane w świecie nadnaturalnym, zamieszkałym przez te nietykalne bóstwa, przyjazne człowiekowi, a zmuszone często stosować się do jego ułomności, jakoto Boginki, Gnomy, Salamandry, Sylfidy, Sylfy, Rusałki, Wodniki i Wodnice, — mam na myśli prawo, które przysługuje boginkom w podobnym jak ten wypadku, to znaczy, w razie wyczerpania losów, możności obdarowania jeszcze jednym, dodatkowym i wyjątkowym, byle tylko darząca miała dostateczną fantazyę, aby odrazu nowy dar wymyślić.
Więc dobra boginka odpowiedziała z przytomnością odpowiednią swemu stanowisku: „Daję twemu synowi..., daję mu... Dar podobania się!“
— Podobania, jakto? podobania?... podobania, dlaczego? — pytał natarczywie mały kupiec, który był niewątpliwie jednym z tych rezonerów tak pospolitych, niezdolnych do wzniesienia się aż do logiki absurdu.
— Bo tak! bo tak! — odpowiedziała boginka rozgniewana, odwracając się tyłem do niego; i przyłączywszy się do orszaku swych towarzyszek, rzekła do nich: — „Jak się wam podoba ten próżny Francuzik, co chce wszystko rozumieć, i który otrzymawszy dla swego syna najlepszy z losów, śmie jeszcze pytać i dociekać rzeczy niedocieczonych!“