[62]
— Ah çá mais! quelle idée as-tu, capricieuse...
— Cóż to znów za myśl nowa, piękna kapryśnico,
Bym w chwili, gdy śród liści złote plamy świécą,
Gdy miękka trawa wabi w chłodne lasu cienie,
Mówił ci o Esslingu, Eylau lub Jenie?
Mówmy o swej miłości, rzućmy boje krwawe.
Tak, pradziadowie nasi z wojen brali sławę,
Mój ojciec był też jednym z olbrzymów drużyny;
Lecz i dziś, gdy czas przyjdzie myśl zamienić w czyny,
Za bary wziąć się z burzą po dniach błogiej ciszy,
Ci wielcy godnych śród nas znajdą towarzyszy;
Walczyć będziem, jak oni, choć z rozpaczą w duszy,
Z równem sercem, choć z siłą nie tą już, co kruszy, —
Świat usłyszy, jak róg nasz bojowy podźwięka,
Lecz dziś ty mnie, ja ciebie — kochamy. Jutrzenka
Przepełnia światłem pola, niebo, serca nasze;
Śmiały się z Horacego wróbelki-judasze,
Gdy, siedząc przy Barynie wzruszonej, różowéj,
Wiódł długie o czem innem zupełnie rozmowy.
Mam-że zdumieć te błonia, lasy pełne szumu,
Widokiem człeka, co ma mniej niż ptak rozumu?...
...................
...................
Kochajmy. Maj to jasnych, słodkich uczuć pora.
[63]
Dla Klebera, Ajaksa, Marceau lub Hektora
Niema miejsca śród pól tych ciszy i słodyczy,
Gdy wiosna w głębi lasów budzi chór słowiczy;
Bo Homer może tylko strwożyć Teokryta;
Moschus drży przed eposem miecza i dziryta;
Przed lekkonogim boskim Achillem w zawody
Pierzchają pląsające w gajach chorowody. —
Ona rzekła mi na to w róż kwitnienia porze:
— Druhu, nie myśl, że słucham tych słów twoich może;
Nie gniewam się na ciebie; wiem, tak w tajemnicy
Mówi się do kochanki swej i... niewolnicy.
Tak, jutrzenka przystraja bór w świeże uśmiechy,
Wonny kwiecień nadbiega z lir słodkiemi echy;
Ptaków, którym nie ciąży nic, brzmi pieśń radosna;
Tak, jeśli co nam serca przepełnia, to wiosna,
To idylla, Astrea, to Flora i Maja,
To raj ziemski... To również smutek, co upaja.
Niech wszystkie kwiaty kwitną i pachną mnie gwoli,
Ja marzę o dzwonnicy Strassburga w niewoli
I widzę, poprzez cudną eklogę przede mną,
W dali na widnokręgu jej wieżycę ciemną.
Ach, mów mi, mów o wojnie! Gdzież dumne wyzwania?
Myśl o dziadach mnie myślą o synach podzwania.
By rodzić bohaterów — pięknie być kobiétą;
Odbierzmy niebu wielką duszę już odżytą;
Zawrzyjmy wielki hymen! Kocham cię, wiesz o tem;
Lecz pod posępnym, drżącym tych dębów namiotem
[64]
Nie miłość, lecz gniew święty owłada mą duszę;
Nie zna wstydu, kto hańby przenosi katusze;
Kraj mój — — to jedno twarz mą ogniami spopiela!
Bierz mnie — lecz niechaj uścisk twój stworzy mściciela!
VICTOR HUGO. TOUTE LA LYRE. VI. 23.