[4]Pięćdziesiąt pierwszych, liczbowanych egzemplarzy tej książki wytłoczono na czerpanym papierze Mirkowskim. Wszystkie egzemplarze, zwykłe i wytworne, noszą podpisy autora oraz wydawcy.
Z przekładów poszczególnych, zechcą przyjąć przyjazne dedykacye: Skarg Ikarowych — karol tichy, nawiedzany tak nieodparcie przez brzmienia oryginału; Piosnki zaś przy kielichu — stanisław wyrzykowski, z ust którego, po latach, niespodzianie strofy jej polskie usłyszałem.
[8]Bez zamierzeń antologicznych powstawały przekłady te. Były one raczej owocem robinsońskich błąkań się po wielkiej — do zdumienia! — niwie poezyi europejskiej 19-go wieku, bez zbytniego zawierzania błędnym tak często (zwłaszcza co do współczesności) mapom i planom historyczno-literackim. Nie praca to była celowa, lecz rozkosz tak rozmiłowanego, upojnego obcowania z utworem, który duszę uderzył, że wreszcie rodził się on (niekiedy niespodzianie) już naszym, już polskim. Błądziły transkrypcje te po czasopismach i bratnio entuzyastycznych pamięciach — i nie pozostały bez wpływu na spółczesną — aż po dziś — twórczość polską. Przystępując do zbiorowego ich wydania, wypadło uporządkować — gwoli przejrzystości — te różnoczesne, spontaniczne, liczące się tylko z pięknem utworów, nie zaś z ich stosunkiem wzajemnym, przekształty. Ztąd podział — według niezaprzeczonych odrębności ducha romańskiego, germańskiego i słowiańskiego — na trzy samoistne tomy, z których pierwszy oto idzie do rąk czytelników. Ztąd poddziały, w każdym z tych tomów, narodowościowe. Ztąd układ w każdym poddziale chronologiczny, skutkiem którego tu i owdzie, jak np. w zajmującej lwią część tomu niniejszego poezyi francuskiej, jawi się niespodzianie wyraźny dość obraz przemian całowiekowych. Niespodzianie, powtarzam, gdyż nie to ma na celu książka. Chce ona nie pouczać o rozwojach, wpływach i t. p. w dziejach twórczości poetyckiej drugorzędnych rzeczach, lecz podać czytelnikowi szereg utworów, z których niejeden duszę mu rozraduje, rozświeci, rozszerzy. Literatura nie jest materyałem jedynie dla historyi literatury. Gdyby nie względy wydawnicze, niezależne ode mnie, rad usunąłbym w książce nazwisko swoje i nazwiska tłumaczonych poetów, aby pozostała rzecz sama: poezya. Ta — choćby była bezimienną i bezdatową — is a joy for ever[1].