[277]
O ces regards pauvres et las...
Spojrzenia.
O, te spojrzenia biedne i znużone!
I wasze, i moje!
I te, których już niema, i te, co przyjdą dopiero!
I te, co nigdy nie przyjdą, a jednak istnieją!
Są takie, które zdają się odwiedzać biednych w niedzielę;
Są podobne chorym bez domu;
Są podobne jagniętom na łące okrytej płótnami.
A te spojrzenia niezwykłe!
Są takie, pod sklepieniem których jest się obecnym straceniu dziewicy w sali zamkniętej
I takie, które każą marzyć o smutkach nieznanych!
O wieśniakach w oknach fabryki,
O ogrodniku, który został tkaczem,
O popołudniu letniem w muzeum figur woskowych,
O myślach królowej, która patrzy na chorego w ogrodzie,
O zapachu kamfory w lesie,
O zamknięciu królewny w wieży, w dzień uroczystości,
O żeglowaniu przez cały tydzień po wystygłym kanale.
Miejcie litość nad temi, które wychodzą małemi krokami, jak rekonwalescenci na pole żniw!
Miejcie litość nad temi, które są podobne dzieciom zbłąkanym w godzinie posiłku!
[278]
Miejcie litość nad spojrzeniami rannego, zwróconemi na chirurga,
Które podobne są namiotom w chwili burzy!
Miejcie litość nad spojrzeniami kuszonej dziewicy!
(Och! rzeki mleczne uciekają w ciemności!
A łabędzie leżą nieżywe pośród żmij!)
I nad spojrzeniami dziewicy upadającej!
Księżniczki porzucone w trzęsawiskach bez wyjścia!
I te oczy, w których oddalają się z rozwinięte mi żaglami statki oświecone jaskrawo podczas burzy!
I owa żałość wszystkich tych spojrzeń, które cierpią, że nie są gdzieindziej!
I tyle cierpień prawie nierozróżnialnych, a tak rozmaitych przecie!
I te, których nikt nigdy nie zrozumie!
I te biedne spojrzenia prawie nieme!
I te biedne spojrzenia, co szepczą ledwie!
I te biedne spojrzenia zdławione!
Pośrod jednych zda ci się, żeś w zamku zmienionym na szpital!
A tyle innych ma pozór namiotów, tych lilij wojny, na małym trawniku klasztornym!
A tyle innych ma pozór rannych, opatrywanych w cieplarni!
A tyle innych ma pozór sióstr miłosierdzia na Atlantyku bez chorych!
Och! widzieć te wszystkie spojrzenia!
Dać przystęp tym wszystkim spojrzeniom!
I spotykając je wyczerpać swoje własne!
I nie módz odtąd już nigdy zamknąć oczu!
MAURICE MAETERLINCK. REGARDS.