Okna (Mallarmé, 1921)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stéphane Mallarmé
Tytuł Okna
Pochodzenie U poetów
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1921
Druk Drukarnia Naukowa Towarzystwa Wydawniczego w Warszawie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Miriam
Tytuł orygin. Les fenétres
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Las du triste hôpital et de l'encens fétide...



Okna.

Znużon smutkiem szpitala i kadzidłem wstrętném,
Co bije środ banalnej firanek białości
Ku krzyżowi na murze nagim, obojętnym,
Konający prostuje czasem stare kości.

Zwłóczy się i — nietyle, by rozgrzać swe padło,
Ile, by ujrzeć słońce na bruku — przyciska
Biały zarost i twarz swą kościstą, wybladłą,
Do szyb, gdzie blask wypala tęczowe zjawiska.

Usta wyschłe a żądne nieb, lazurów trunku,
Jak zamłodu wdychały skarb, świeżość dziewczęcą,
Zatłuszczają w przeciągłym, gorzkim pocałunku
Ciepłe i lśniące tafle z radością zwierzęcą.

Pjany, żyje, zapomniał o olejach świętych.
Lekach, kaszlu, zegarze, łożu w ciemnym kącie...
A gdy wieczór krwią zbroczy zręby dachów ściętych,
Oko jego, na sytym światłem horyzoncie,

Widzi galery złote, piękne jak łabędzie,
Śpiące cicho na rzece z purpur i wonności
I kołyszące lśniące swych linij krawędzie
W ogromnej, wspomnieniami brzemiennej gnuśności.


Tak ja, zdjęty niesmakiem, wstrętem do człowieka
Twardej duszy, co w szczęściu brodzi życie całe
I plugastwo rozkoszy zwiększyć się zacieka,
Aby je dać kobiecie karmiącej mu małe,

Pierzcham — i wszystkich okien czepiam się przebojem,
Gdzie tyłem się do życia staje, — i z zachwytem
W ich szybach, zmytych rosy wiekuistej zdrojem,
Nieskończoności czystym ozłoconych świtem,

Przeglądam się — i nagle widzę się aniołem!
Mrę i — czy szybą sztuka, czy mistyka — szczytnie
Odradzam się, w djademie marzenia nad czołem,
Pod jakiemś dawnem niebem, kędy piękno kwitnie!

Lecz biada! Rzeczywistość jest panem: jej tchnienie
I w tem pewnem schronieniu ściga mię i plami,
A gdy Głupota rzygnie nieczyste swe rdzenie,
Muszę śpiesznie zatykać nos przed lazurami.

Niepodobna-ż, o moje Ja, co znasz gorycze,
Rozbić szkło, przez potworu zelżone wszeteczność,
I skrzydły bez piór wzbić się w sfery tajemnicze,
— Chociażby potem przyszło spadać całą wieczność?




STÉPHANE MALLARMÉ. LES FENÉTRES.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stéphane Mallarmé i tłumacza: Zenon Przesmycki.