[71]
Si je vous le disais, pourtant, que je vous aime...
Do Ninon.
Gdybym ci jednak rzekł, że kocham cię szalenie,
Kto wie, cobyś odrzekła, czarowna ma pani?
Miłość — sama wiesz dobrze — to wielkie cierpienie,
To ból straszny — ty znasz go, świadczy to westchnienie:
Możebyś jednak chciała ukarać mię dla niéj.
Gdybym ci rzeki, że czas ten, gdy milczałem stale,
Był mi mąk i pożądań bezrozumnych zdrojem —
Pani, tyś przenikliwa i lubisz niedbale
Poznać się, niby wróżka, na miłosnym szale —
Możebyś mi: „Wiem!“ rzekła z zupełnym spokojem.
Gdybym ci rzekł, że słodkie, szalone pragnienia
Zrobiły ze mnie cień twój, co twych kroków strzeże:
Minka melancholijna i pełna zwątpienia,
Ty wiesz, pani, miluchno twarz twoją ocienia;
Możebyś mi odrzekła wpół smutno: „Nie wierzę“.
Gdybym ci rzekł, że w duszy przechowuję na dnie
Z każdej naszej rozmowy najdrobniejsze słowo;
Wzrok obrażony — pani, myśl twa łatwo zgadnie —
W dwie błyskawice zmienia twe oczy tak ładnie;
Możebyś mi kazała wyjść, z minką surową.
[72]
Gdybym ci rzekł, że czuwam co noc, wsparłszy głowę,
Że modlitwą i płaczem witam ranne zorze;
Pani, ty wiesz, uroki śmiech ci daje nowe,
W nim pszczoła za kwiat weźmie twe ustka wiśniowe.
Gdybym ci to powiedział, śmiałabyś się może.
Ale ty tego nie wiesz, — jam nakształt kielicha
Zamkniętego, gdy siadam z tobą na uboczy;
Słyszę głos twój, pierś twojem powietrzem oddycha
Ty możesz odgadywać, wątpić, śmiać się zcicha,
Nic — coby mniej słodkiemi zrobiło twe oczy.
Ja kwiecie tajemnicze, wonne zbieram w ciszy;
W wieczór melodyi dźwięków słucham z upojeniem,
Które dłoń twa powiewna dobywa z klawiszy,
A kiedy w wirze walca pierś twa szybciej dyszy,
Jak gniesz się w mem objęciu, odczuwam ze drżeniem.
A w nocy, kiedy świat nas rozdzieli zazdrośnie,
Gdy, wróciwszy do domu, w myślach się zagrzebię, —
Serce tysiącem wspomnień burzy się i rośnie,
I sam, sam jeden z Bogiem, jak skąpiec, radośnie
Otwieram ten swój skarbiec, pełny tylko ciebie.
Kocham — i umiem mówić z tobą obojętnie,
Kocham — i nie znać tego; że kocham — wiem jeden;
Drogą mi tajemnica ta, choć wrę namiętnie;
Przysiągłem, że nadziei zrzekam się doszczętnie,
Lecz nie szczęścia; — widzę cię — to mój raj, mój eden!
Bo nie dla mnie najwyższe szczęścia uniesienie,
[73]
By skonać w twych objęciach, życie niosąc w dani.
Wszystko mi to zwiastuje, nawet me cierpienie...
Gdybym ci jednak rzekł, że kocham cię szalenie,
kto wie, cobyś odrzekła, ma czarowna pani?
ALFRED DE MUSSET. STANCES À NINON.