[53]
Non, je n’ai point changé. Tu te plains á tori, frère...
Do Ludwika B.
Nie, jam, bracie, ten sam wciąż. Twe skargi mi dziwne.
Jakkolwiek niebo często bywa nam przeciwne,
Chociaż nic tu nie mamy, coby naszem było,
Choć pracę naszą ciężką, ale jednak miłą,
Los zazdrosny mi w każdej przerwać może chwili, —
Jednak jam się nie zmienił, twe serce się myli.
Tonę w dumach, jak ongi, w błogie lata młode,
Czczę piękno, okiem tkliwie ogarniam przyrodę,
Podziwiam, badam, modlę się wciąż z uniesieniem,
Chylę się, padam na twarz przed światłem i cieniem
Mam w sobie, stworzon aby żyć, cierpieć przez miłość
Harmonijną dwojakiej muzyki zażyłość:
W głowie mej grzmi orkiestra, w sercu dzwoni lira
Księga stworzenia, którą praca mi otwiéra,
Ze swemi wszechświatami, z blaskami świetności,
Najgłębsze mózgu mego wzrusza głębokości,
A zarazem we wszystkich fibrach drgania budzi.
Chcę wielkości dla ludów, wolności dla ludzi;
O lepszych dniach przyszłości dla kobiety marzę;
Idę do pracowników, pomiędzy nędzarze,
Bratniem dla nich uczuciem tętni moje łono.
Jak wieść tłuszcze burzliwą i roznamiętnioną,
Jak dać prawu pewniejszą i szerszą podstawę,
Jak choć w części usunąć bóle, jęki łzawe,
[54]
Głód, znój ciężki, zło, klęski nędzy niezwalczonéj, —
Wszystkie myśli te w duszę zatapiają szpony.
I znów, z dum tych przechodząc łatwo do wesela,
Czuję nagle, jak radość w sercu mi wystrzela,
Gdy w mem kółku rodzinnem jakiemś jednem słowem,
Albo jakiemś dziwactwem niespodzianem, nowem,
Wywołam przy kominku kryształowe echa
Śmiechów dzieci, przy których sam Bóg się uśmiecha. —
Takim znałeś mię; takim zostałem i będę.
Tylko dziś, gdy śród grona swych drogich zasiędę,
Żal częstokroć pogłębia zmarszczki mego czoła;
Chętniej, prędzej uciekam od szczęśliwych koła,
A w oczach mych, co często mkną za kresy ziemi,
Uśmiech staje się bledszym, a cienie głębszemi.
VICTOR HUGO. TOUTE LA LYRE. V, 1 (À LOUIS B).