[51]
Ainsi tu me volais mes boeufs? — Gare ma peau!...
Szeik i złodziej.
— Więc to tyś mi kradł woły?
— Przepadłem za katy!
— Nie masz, widzę, turbanu?
— Ani marnej szmaty.
— Weź ten.
— Cóż to za mody jakieś u was nowe,
Mając kogoś wbić na pal, przystrajać mu głowę?
— Twoja odzież w łachmanach.
— Czcigodny sułtanie.
To prawda.
Włóż ten kaftan.
— Ja!
— Ty. Patrzaj na nie
Niewolnice, zbliżcie się. Bierz trzy najpiękniejsze.
[52]
— Ja?
— Wybiorę za ciebie, bierz te trzy.
— Jaśniejsze.Jaśniejsze
Od słońc złotych! Boję się.
— Twe stado tam hula.
— Moje?!
— Masz i ten łańcuch, dar dawnego króla.
— Jaki ciężki! ze złota szczerego! Nie, nie, nie,
Nic już, nic nie rozumiem. Sen to snadź, marzenie!
Moim kaftan twój, moim twój turban wysoki!
Klejnotami mnie darzysz! Zamiast bez odwłoki
Kazać ściąć mię, powiesić z rozjątrzeniem całem,
Ty mi dajesz, mnie, który ukraść ci ją chciałem,
Trzodę swą i kobiety trzy cudnej piękności!
— Czyliż nie byłeś jednym z dziada mego gości?
VICTOR HUGO. TOUTE LA LYRE. I. 12 (LE CHEIK
ET LE VOLEUR.