Do Antoniego Okęckiego Biskupa Chełmskiego

XX. Do Antoniego Okęckiego Biskupa Chełmskiego.
(W dzień jego konsekracyi).




Dotąd cię, cny prałacie, wzorze cnót jedyny,
Kościół z ojczyzną liczył miedzy wdzięczne syny;
Lecz już oto dziś jedna w pierwszéj mieści radzie,
Drugi w poczet pasterzów znakomity kładzie.

Już oto przed ołtarzem, nowy Aaronie,
Stawasz, świetną infułą uwieńczywszy skronie;
Błogosławiąc uprzejmie lud, ze wszelkiéj strony
Na tak wspaniały widok chętnie zgromadzony.

Cieszy się całe miasto, że w zasług nagrodę
I król mądry i ten, co góry siedmigrode
Mądrze sprawuje; łącząc w jedno zgodne chęci,
Ów mianuje, a ten cię na biskupa święci.

Mylę się; nie tak bowiem szczupła twa jest sława,
By ją miała w swych murach ogarnąć Warszawa.
Cieszy się cały naród, że w osobie twojéj
Złożony widzi zaszczyt godności obojéj.

W tobie on szczerze ufa (ponieważ ci nieba
Zdarzyły, czego życzyć w pierwszych głowach trzeba,
Cnotę z mądrością), że na pasterskim urzędzie
I senatorskim, godny obu mąż usiędzie.

Bo któréj, proszę, bardziéj miéć ojczyzna pory
Winna święte biskupy, zdolne senatory,
Jeśli nie w téj od wieku niesłychanéj fali,
Kiedy się na nią hurmem wszelakie złe wali?

Widzisz, w jak są okropnym stanie nasze kraje,
Jak nierząd starożytne skaził obyczaje,
Jak niezbożność z rozpustą chodząc w jednéj parze,
Miota jad świętokradzki na same ołtarze.

Niémasz onéj szczerości, jaka przedtym była,
Którą się Polska zdaniem narodów szczyciła.
Stępiała sprawiedliwość: wszędy spór i zwady;
Ledwo cnót dawnych błahe zostawiły ślady.

Któż ma radę skuteczną w ciężkiéj dawać doli,
Jeśli nie ci, których Bóg z odwiecznéj swéj woli
Na wysokich postawił urzędach, ażeby
Opatrowali pilnie publiczne potrzeby?

Oni są sterem ludu, pochodnią i wzorem,
Od nich ubitym cały naród idzie torem:
Na nich bystro pogląda i rzadko wykracza,
Jeśli sam urząd pierwéj z drogi nie wybacza.

Jeżeli ich Opatrzność z liczby pospolitéj
Wyjąwszy, świetniejszemi ozdabia zaszczyty;
Ogromniejsze na barki wkłada im ciężary,
Aby praca godności nie chybiała miary.

Nie wysokość urzędów, nie blask próżnéj dumy,
Nie strojne okazałych dworzan wkoło tłumy,
Nie rozliczne dochody, powozy i cugi;
Lecz same wielkim czynią cnoty i zasługi.

Z tego, mądry monarcha, jedynie powodu
Czyni cię senatorem zacnego narodu;
Że w twéj osobie ujrzał te wszytkie tytuły,
Które i krzesła zdobią i świetne infuły.

Czyliś życie prywatny osobne prowadził,
Czyliś sądził, czy mówił publicznie, czy radził;
Każdy, nieuprzedzony mylném zdaniem żadnym,
Przyzna, żeś dobrym ziomkiem, kapłanem przykładnym;

Żeś jako w ukaraniu występnych stateczny,
Tak miły w obcowaniu, tak względny i grzeczny,
Gorliwy bez zapału, na ubogich hojny,
We wszytkich sprawach mądry, baczny i przystojny.

Stąd rosną dla kościoła nadzieje niepłone,
Że przez cię ujrzy dawne wieki przywrócone;
Kiedy owce posłuszne szły pasterzów śladem
I pasterze owieczkom cnót byli przykładem.

Stąd i dla nas pociecha, cośmy do téj pory
Pod twym dozorem pańskiéj straż mieli obory,
Że już sam pierwszym będąc stróżem wiernéj trzody,
Większe nam łaski twojéj zechcesz dać dowody.

W tym nas jedynie, zacny pasterzu, zasmucasz,
Że twe sługi uprzejmie życzliwe porzucasz,
Tam dążąc, kędy drugi poczet naszéj braci
Winny za nas wdzięczności hołd chyba wypłaci.

Gdzieżkolwiek będziesz, niechaj z gwiaździstéj wierzchnice
Ten, co cię na biskupią przeznaczył stolicę,
Wspiera wieczną mądrością; byś przez długie lata
Polskiego był ozdobą i podporą świata.

A łącząc ścisłym węzłem w przezacnéj osobie
Ku pożytkowi kraju te godności obie;
Radą, męstwem, nauką i pięknemi sprawy
Wskrzesił sławne Wojciechy, mężne Stanisławy.
1771, III, 290 — 296.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Naruszewicz.