[73]DO KSIĘDZA
ANT. KRECHOWIECKIEGO.
Upadając pod krzyża brzemieniem,
Myśmy nieraz z piersi bolejącej
Głos do nieba słali błagający,
I pod świątyń szukali sklepieniem
Słów pociechy i błogosławieństwa,
W drogę twardą naszego męczeństwa.
I kruszyły się nam w smutkach duchy,
Że do nieba głos nasz próżno woła;
Zamiast pociech — spadł z szczytów kościoła
Grom na wierne zakute w łańcuchy!
— A więc w trwodześmy rozpacznej bladli,
Że nam Boga pociechy — ukradli.
I sądziliśmy już w przerażeniu,
Widząc stypy fałszywych proroków,
Że już Światło gaśnie w toni mroków,
Według wieszczby Jana w Objawieniu,
I słuchaliśmy drżący i smętni,
Czy już „płowy koń śmierci“ nie tętni?
[74]
I do ziemi przykładając ucho,
Łowiliśmy dźwięki wszystkie — głosy,
Lecz milczały nad nami niebiosy;
Nie zstępował Anioł k’nam z otuchą,
Tylko błękit uśmiechał się błogo,
Jakby w niebie nie było nikogo!
O któż rozpacz naszych duchów powie
Szamotanych na morzu niedoli
Bez kotwicy, bez gwiazd, bez bussoli
Wobec Światła, które z Nocą w zmowie,
Wobec Piekła, co nam w uszy wyło,
Że nas nawet i Niebo zdradziło?
A więc dzięki mężu Chrystusowy,
Dzięki Tobie, żeś nam w noc boleści
Wionął w serca „Pieśnią dobrej wieści“,
I żeś rozdarł ten całun grobowy,
Za którego żałobną powłoką
Próżno Boga wyglądało oko!
Dzięki Tobie za te słowa szczytne,
Pełne czynów nieśmiertelnych wagi,
Za czyn — pełen piorunu odwagi,
Boś nam niebo otworzył błękitne,
I wbrew piekłu i szyderstwu wroga,
Zdobył Polsce znów pociechy Boga.
19. marca 1876.
Wiersz ten napisany był z powodu śmiałego i prawdziwie ewanielicznego wystąpienia ks. Krechowieckiego przeciwko naszemu ultramontańskiemu stronnictwu, którego organa rzucając na postępowe stronnictwo kamieniem potępienia, mnożyło tylko siew niezgody i nienawiści.