[92]DO MATKI POLKI.
O! matko Polko! jeźli syn twój z młodu
W płochych rozrywkach marnie trawi lata,
I zapomniawszy krzywd swojego rodu,
Schlebia tyranom, z wrogami się brata!
Jeźli zwyczaje i strój narodowy
Obraca w pośmiech, lub znosi ze wstrętem;
Jeźli się wstydzi pięknej ojców mowy
I rad szczebiocze paryzkim akcentem —
O! matko Polko! źle syn twój się chowa!
Opowiedz-że mu wszystki Polski męki,
Wskaż mu na Pragę — na pola Grochowa —
Na niepomszczone błonia Ostrołęki!
Niechaj się dowie, ile krwi wyciekło
Z serca narodu — i jaka łez rzeka,
Płynąc od strony gdzie Sybiru piekło,
Przez wszystkie ziemi wygnania przecieka!
W Korsyki górach, gdy morderców kule
Zabiją starca, obowiązkiem syna
Jest nosić ojca skrwawioną koszulę,
Która mu wiecznie zemstę przypomina;
[93]
I póty nie zdjąć tej smutnej puścizny,
Aż krew krwią spłaci. — O! Polko! twe dziecię
Nosić powinno kir z grobu ojczyzny
I w każdej chwili myśleć o odwecie!
Niech więc do dzieła sposobi się z cicha,
Skrytemi łzami żal serca podsyca,
Żart ma na ustach, a śmiercią oddycha
Jak Hamlet, kiedy mścił się za rodzica! —
Tej jednej myśli niech wszystko poświęci
Jak Alf, co zrzekł się szczęścia i Aldony
By pomścić Litwę. — I niech ma w pamięci,
Że i on rośnie dla kraju obrony!
Każże mu wcześnie wprawiać się do konia;
Do strzału, szabli, do harców i znoju —
Umieć wypatrzeć obronne ustronia
Do czat, zasadzek, lub wstępnego boju.
Pod domem swoim skryte kopać lochy
I tam śród nocy, gdy śpią wrogi nasze,
Odlewać kule, nagromadzać prochy,
Strzelby, kulbaki, lance i pałasze!
Po tylu próbach, chwilę jeszcze jedną
Czekać i czuwać; bo czas niedaleki,
W którym ojczyznę, matkę naszą biedną
Z grobu wyniesiem — by żyła na wieki!
[94]
Wtenczas i syn twój, biegnąc w hufiec bratni,
By z dziecka może stać się bohatyrem,
Wyjdzie wraz z nami na ten bój ostatni,
Co wiecznym ludów zakończy się mirem!
Konstanty Gaszyński.