Dodatek do dodatku
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dodatek do dodatku |
Pochodzenie | Teatr |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1923 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Jeszcze jedna kwestja — czysto praktyczna. Przeglądając miesięcznik francuski »Esprit Nouveau« doznałem uczucia przykrej zazdrości. Świetnie redagowane pismo, poważne artykuły, doskonałe reprodukcje, przegląd wydawnictw zagranicznych etc. Czyżby nie można czegoś podobnego zrobić u nas? Ideałem byłoby pismo, w którem wszyscy niezadowoleni ze stanu obecnej sztuki, wykształcenia publiczności i mający coś do dokonania w sferze Estetyki mogli się wypowiedzieć. Najwścieklejsza, otwarta polemika w Teorji najbardziej przyjacielskie stosunki osobiste, tak jak dyplomaci na konferencji w Genui. Zamiast rozproszenia się wysiłków na zakładanie efemerycznych wydawnictw o niesłychanie szumnych programach, skoncentrowanie całej siły w jednem piśmie potężnem, którego program powstałby sam jako wypadkowa ze starcia poszczególnych jednostek. Zamiast sztucznych porozumień w celu wspólnej działalności, mających wytworzyć »jednolity front« — walka. Publiczność daleko więcej zainteresuje się problemami wyłożonemi w formie polemicznej, niż nudnemi dla niej traktatami. Dwóch ludzi bijących się na ulicy więcej obudzi ciekawości, niż jeden samotny mówca. Dyskusja rzeczowa — pozbawiona nienawiści (ale nie pozbawiona pieprzu), a nie wymyślania, aluzje, wylewanie sobie pomyj na głowę.
Sztuczne porozumienie dla celów praktycznych wytwarza tylko nietrwałość wszelkich grup, a niemożność otwartej dyskusji prowadzi do powstania wewnętrznych kwasów osobistych.
Chodzi o dwie rzeczy różne: o zdobycie Prawdy w Estetyce i o podniesienie estetycznego poziomu społeczeństwa. Sądzę, że dwa te cele osiągalne są jedynie przez publiczną polemikę. W obecnych czasach odczuwa się brak jakiegoś potężnego indywiduum, obdarzonego szerokim poglądem i wolą organizacji. Byłby nim, żeby dożył naszych czasów, Tadeusz Miciński. Nieodżałowana strata, jaką ponieśliśmy przez jego śmierć, zamało jest odczuwana przez ogół. Był to jedyny człowiek, stojący na samem spęknięciu dwóch epok, mogący doprowadzić do skutku ciągłość dawnych i nowych wysiłków. Może znajdzie się ktoś, kto potrafi go zastąpić jeśli nie w twórczości i ideologji, to w wysiłku organizacyjnym. Zdaje się, że tak mało trzebaby, aby zogniskować całą siłę w jednym kierunku: trochę mniej osobistych niechęci i zawiści
i trochę pieniędzy.