[6]KAROL ALGERNON SWINBURNE:
DOLORES. (Urywek z poematu).
Zimne powieki, gdzie lśnią jak dyamenty
Surowe oczy, co chwilami miękną;
Ciało twe, pełne okrutnej ponęty,
Czerwonych ust twych jadowite piękno:
Gdy ta zagaśnie chwały twej purpura,
Mów, co zostanie z twej promiennej treści;
O tajemnicza Dolores, ponura,
O nasza pani boleści!
Siedm ran Dziewicy swojej dają księża,
Lecz grzechów twych jest siedmdziesiątkroć siedem;
Siedm wieków mało, by zdeptać ich węża.
Ścigać cię będą w niebiosa — po Edem
Ognistych nocy głodne przebudzenia,
I tych uścisków, żar co krew wysusza,
Wszystkie rozkosze ciała — i cierpienia
Wszystkie, jakie znosi dusza!
Suknio nie złota, ale pozłacana;
Ogrodzie, który dla wszystkich odkryty;
Wieżo nie z kości słoniowej, stawiana
Dłońmi, co z piekieł sięgają w błękity!
Mistyczna różo, ciemny kwiecie z błota,
Domie nie z złota — lecz z zysku bezcześci,
Z ognia, co skrami niewygaśle miota,
O nasza pani boleści!
[7]
O wargo, pełna śmiechu i swywoli,
Żmijo zwinięta, żyjąca mem łonem:
Gryź mię, by pamięć, co kiedyś zaboli
Nie gryzła w sercu przez ciebie gryzionem!
Bo pierś mi słodko drga pod tem kąsaniem,
Powieki moje wilgotnieją, gorą:
Ach, syć, rozkoszą napełniaj mię, zanim
Rozpaczą piersi me wzbiorą!
Wczoraj pochwytne, jutro niedojrzane,
Choć dzisiaj od nich bledną ust karminy:
Ach, były, będą, są niewyczerpane —
Bole, co gryzą — i drwią nie na drwiny!
Wzgardzone życie, miłość najgorętsza —
Jakże bezpłodnie rani nas i pieści,
O ty najmędrsza śród niewiast, najmędrsza —
O nasza pani boleści!
Któż tą mądrością spromienił ci lico,
Jakie marzenie w twoją krew się wżarło?
Mów, czy ty byłaś czystą i dziewicą,
Gdy pierwsze żądze paliły ci gardło
Jakiegoż kwiatu był ten pąk koroną,
Co wszystkim zsyła swą woń i uśmiechy?
Jakież karmiło cię mleko i łono,
Jakie poczęły cię grzechy?
[8]
My się chronimy — okrywamy w szaty,
Lecz tyś w klasycznej nagości widoma:
Libitina ci matką, a kosmaty
Pryap twym ojcem (Hellada i Roma).
Igramy z ogniem — u miłości bramy
Drżąc, się cofamy, aż padniem złamani:
Miłość umiera, ale ciebie znamy,
Żeś nieśmiertelna, o pani!
Miłość schnie, kwiaty więdną, czas upływa,
Lecz ty wieczysta w wieczystych pokusach —
I po tysiącznych zmianach zawsześ żywa
I zawsze świeża po śmierci całusach.
Od żądz płomienna, zmarszczona tęsknicą,
Od bezowocnych rozkoszy surową,
Sina bladością — potworna dziewico,
O jadowita królowo!
Jakież ty możesz zadać mi tortury?
Bo ten, co zazna twoich warg oddechu —
Wnet zmienia cnoty lilje i lazury
Na kraśne róże i zachwyty grzechu.
Róż czerwień drogę wonnym ci zasłała
Kobiercem, który więzi cię i pieści,
O bezowocna Dolores wspaniała,
O nasza pani boleści!
[9]
Są jeszcze grzechy, które można stworzyć!
Są jeszcze czyny, które porwać mogą —
Jakimże czynem chcesz kochanka zmorzyć,
Jaką namiętność wymyślić złowrogą?
Jakie uroki nieznanej natury
Dla tych, co żyją jak liście zeschnięte?
Jakie nieśnione przez nich śnisz tortury,
Niewymarzone, nietknięte!
O piękna, straszna bogini namiętna,
Której serc bicia nigdy nie zabolą;
Choć twe całunki noszą krwawe piętna,
Choć do konwulsyj ranią nas i kolą —
Nad miłość milej duch nasz ciebie liczy,
Bo w tobie serce ni mózg się nie mieści:
Czułości pełna, o, pełna goryczy,
O, nasza pani boleści!
Gdy twe uściski już mdleją i dwoją
Swą moc — w spienionych twoich warg obcęgach —
Czyż dziw, że ludzie nowe grzechy roją
I śnią o cierpień nieznanych potęgach?
Czyli słodyczą grzechów ery dawnej
Chcesz się nasycić i marzyć męczarnie?
Słodką łupina — rzecze mędrzec sławny —
Lecz wielka gorycz jest w ziarnie.
Ostatnim razem, czyś wszystką moc tajną,
Wszystkiego piękna czyś odkryła czary?
[10]
Jakąż znów rozkosz stworzysz niezwyczajną,
Gdy już najgorszej dokonano miary?
Na słodkie ziarno nasza pierś ochotna,
Więc objawieniem nas ucisz swej treści:
O, ty krwi żądna Dolores, przewrotna,
O nasza pani boleści!
O, na pragnienie wiecznie nowych wzruszeń,
Na głód niemożliwości, jęk rozpaczy,
Bliźniaczej siostry niebiańskich pokuszeń:
Na rozkosz, co nas ze wszech stron osaczy;
Na ową rozkosz, co żądze pochłania,
Na żądze, wyższe niż rozkoszy moce,
Na okrucieństwa głuche, jak łyskania
Ognia, a ślepe jak noce!
Na zęby, które gryzły niedaremnie
Pocałunkami, co jak róże kwitną;
Na słodycz warg, wysysanych wzajemnie,
Aż zalśnią pianą, krwawą i błękitną:
Na puls, co drganiem swojem krew nam żarzy,
Na dłoń omdlałą — ściśniętą kurczowo:
Ja cię odpycham! Mów mi z twych ołtarzy
Nasza bolesna królowo!
Czy mię powitasz uśmiechem pogardy
Dla purpurowych płomieni krwi męskiej?
Lecz jam jest smutny, jam szczery, nie hardy,
Zobojętniały na radość i klęski —
I mniej dbający o trudy i chwałę,
Niż ci, co krucze stracili kędziory:
Choć młody, myśli mam tak osiwiałe,
Jak glob, rozpaczą lat chory!
Od bramy idę tu najzewnętrzniejszej,
Tu gdzie modlitwą — grzech! do tej świątyni:
Mów, jaki czyn tu jest najśmiertelniejszy,
Jaki czyn, mów mi, o tortur bogini!
............
Z angielskiego przełożył Ant. Lange.
|