Duch od stepu. Przygrawka do nowej poezji/XI
XI.
Duch mój spoczął. Błogo śniłem —
W śnieniu ducha lekkiém miłém:
Niecielesne znowu oko —
Budzę w cudach — o! szeroko...
Czas bezbrzeżny — Czas w rozstrzeni,
Słowem Bożém się promieni,
Spiewa wielką epopeję.
Miliony świateł, cieni,
Swiaty w kwiaty — światów dzieje,
Na kadzidło panu wieje.
Któż ogarnie — i wypowie,
Drobny promyk w Bożém słowie! —
Widzę piękne miasto. W mieście
Wieczne gody: a boleście
Po pieczarach. Od ciemnicy,
Jęki sierot, — łzy niewieście.
Dzwonią na gwałt Męczennicy...
«Roma!» Okrzyk głuchy zrazu, —
Grzmi roznośniej od Kaukazu,
Lik skrzydlaty, czy tabunny,
Szerzy w stepach tentent, huki?
Coś już wietrzą pańskie kruki!
Barbarzyńcy — o! nieuki —
Ostrogoty, Goty, Hunny:
Z różnych plemion czerń zaciężna,
Straszna w sile — a orężna!...
Bliżej, bliżej — okrzyk dzwoni:
«Ura ho! na popas koni,
«Do Panonji! do Panonji!
W stal zakuty wódz na przedzie,
Przez bezdroża jedzie — wiedzie, —
Konny posąg Al-hun-ryka,
Niedźwiedziemi strzępi kudły!
Suchożyły, w kość zachudły,
Boży gniew, — twarz groźna, dzika; —
Wzrok co nigdy się nie zmyka,
Bo powieki wrosły w czoło...
Jako rzeka w skałach stroma,
Pluszcze za nim gwar w około:
«Roma! Roma! gdzie ta Roma?»
Konny posąg wódz na przedzie,
Nieprzystępny, głuchy, niemy,
Przez bezdroża jedzie, wiedzie;
Nagle staje.
«Tu spoczniemy.
«Strona w stepach ta! czy nie ta?
«W nocy wskaże nam kometa!
«Roma — Roma — niedaleko...
(Grzmi ku swoim wieść ponurą:)
«Tam — za siódmą tylko górą...
«Za dziewiątą tylko rzeką!
«Ale słońce mile świeci,
«Poigrajcież w piasku dzieci!
Na rozkazy wodza dziatwa —
W prawo — w lewo — zdala — zbliska —
Wnet się roi na mrówiska!
I zabawka lekka, łatwa,
Nie mitręży wcale siły.
W ruchu tylko ręce, stopy:
Znoszą skały pod mogiły.
Ryją na sto mil przekopy...
Ślad maluchny ich przechodu,
Pamięć czém był świat za młodu!...
Na rozkazy wodza — Wi-ho!
Huczy w stepach tentent koni,
Grzmot za grzmotem w niebo biją:
«Do Panonji do — Panonji»
Konny posąg — wódz na przedzie,
Kędy jedzie? kędy wiedzie?
Nikt zapytać się nie waży.
Od Awarskiej przedniej straży,
Łacinnika pędzą cwałem.
Wódz zatacza okiem śmiałém,
Staje nieco: «Praw języku,
«Mężu rzymski — łżyj bez liku!»
Jeniec jąka drżąc: «O! królu —
«Pater-patriæ, konsulu!
«Pontski prætor — civis natus,
«Cajus — Furius — Dentatus —
«Wiedzie zastęp niezliczony,
«Flos romana, legjony;
«Sypią zasiek przez porzecze,
«Po kohortach ostrzą miecze...
«Sancta verba veritatis!
Jak na puste psa szczekanie,
Wódz w płomieniach nagle stanie,
Biedny jeńcu — satis! satis!
«Scierwo rzymskie — idź do czorta!
«Co tam — legjon! czy kohorta!
«Ostrzą miecze? Toż nieszczęście!...
«To precz oręż — i na pięście!
«A oklaskiem — ziemię wstrzęście!»
I jak rzeka w skałach stroma,
W ślad za wodzem czerń ruchoma,
Pomrukuje: «Roma — Roma — !»
Któż ogarnie i wypowie,
Choćby promyk w Bożém słowie!