Duch puszczy (Bird, 1912)/Wstęp
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Duch puszczy |
Podtytuł | opowiadanie z borów amerykańskich |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1912 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Władysław Ludwik Anczyc |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Potężne państwo Stanów Zjednoczonych rozciąga się dziś od oceanu Atlantyckiego aż do morza Spokojnego. Tysiące miast wspaniałych i ludnych, niezliczone wsie i osady zamieszkuje 90 milionów czynnej, zuchwałej i zapobiegliwej ludności, a wpływ jej uczuwać już się daje nawet zamorskiej Europie. Koleje, parostatki, floty ułatwiają komunikacyę. Handel i przemysł olbrzymi zbogaca Amerykanów, mnożą się fabryki, nowe miasta wyrastają, jak grzyby po deszczu, a dumne plemię Anglo-Saksońskie, w połączeniu z pracowitą, wytrwałą, lecz żądną obszarów ludnością niemieckiego pochodzenia marzy o zapanowaniu nad obiema Amerykami: północną i południową.
Ale inaczej wyglądała ta kraina przed stu laty, w epoce, z której niniejsze opowiadanie pochodzi. Gdzie dziś wznoszą się zamożne miasta, rosły nieprzejrzane dziewicze lasy: gdzie dziś warczą koła machin, panowała uroczysta i głucha cisza; gdzie przebiegają pociągi kolei żelaznych, bujały stada bawołów i snuli się polujący nań Indyanie.
Liczniejsi dziesięć razy, aniżeli dzisiaj, bronili do upadłego ziemi, którą przybysze zamorscy przyszli im wydrzeć. Co tylko może odwaga, przebiegłość, podstęp i wytrwałość, na wszystko zdobywały się te ludy czerwonoskóre dla zagrodzenia drogi białym do wnętrza Ameryki północnej, dla obronienia się od ich przemocy. Ale noże, topory, a nawet strzelby Indyan nie zdołały sprostać działom, karabinom i przeważnej sile i sztuce Europejczyków. Stopniały plemiona dzikie pod mieczem białych, stępiały ich umysły pod wpływem wódki, z którą Europejczycy zapoznali Indyan na ich zgubę. Bronił się pierwotny mieszkaniec tej ziemi w odległych zakątkach, ale wkrótce zniknie już krajowiec z rodzinnej swej siedziby, a rozsiądą się na niej zdobywcze ludy europejskie.
Ustęp z tej epoki podajemy tu naszym czytelnikom, pragnąc ich w formie opowiadania obznajmić z ówczesnymi zapasami, trudami, walkami i niebezpieczeństwami, na jakie bez wytchnienia narażani bywali pierwsi koloniści tego potężnego państwa i jakie ono przechodziło koleje, zanim dorosło do tej obszerności i doszło znaczenia wśród rodziny ludów kuli ziemskiej.
W końcu nadmienić wypada, że osoby i zdarzenia, w ciągu opowiadania zamieszczone, są po największej części prawdziwe.