Pewna Suka, nie wiedząc, gdzie podziać szczenięta,
Z płaczem (jako przystało na troskliwą matkę) Póty błagała Sukę, swą sąsiadkę, Aż zacna psina, miłosierdziem zdjęta,
Własne jej na czas jakiś oddała mieszkanie.
Wraca wreszcie. «Ach, cóż się z memi dziećmi stanie! (Jęknęła Suka, lejąc łzy obłudy;) To pędractwo ledwie chodzi:
Pozwól mi jeszcze miesiąc; Bóg ci to nagrodzi.»
W miesiąc, znowu powraca właścicielka budy: Wtem, cała psiarnia zajadła, Szczerząc zęby i pazury, Na swą dobrodziejkę wpadła.
«Wypędź mnie, jeśli możesz, wrzaśnie chytra Suka, Ale ci radzę, pilnuj swojej skóry,
Bo dziatwa mi podrosła, i bronić mnie będzie.»
Jakaż z tej bajki nauka?
Niech raz przy twem ognisku obłudnik zasiędzie, A oplątany jego podstępami,
Ani się opamiętasz, jak pójdziesz z torbami.