[244]
Dwunasty listopad
Teraz ją trzeba rozbierać z rozwagą;
Znać, gdzie się kryją czułe klęski ciała,
Tak by wpółskryta, przecież naga stała,
Nie obnażona, aby była nagą.
Źródłem pożądań będzie nagość czoła,
Źródłem bezwstydu powiek obnażenie;
A źródłem światła zestrzelone cienie
W jej kruchych dłoniach jak w sennych wądołach.
★
Widziałeś pożar? — Dziś spoglądasz w płomień
Lampy wysokiej. W gwiazdę ponad sosną.
Wzywałeś gwiazdę — ? Dzisiaj masz radosną
Lampę krążącą w okna nieboskłonie.
Ty byłeś inny — ? Inna jest też klęska,
Mniej może wielka, może bardziej wzniosła.
Ponad wodami cicha mgła narosła,
Duch ponad mgłami, litość jest zwycięska...
★
Litość? Bądź czujny. Bądź ostrożny z ową,
Która już czeka za progiem twej twarzy:
[245]
Ta Ruda Wdowa, co w paluszkach waży
W garstkę wyplute, twarde DOBRE SŁOWO.
Inną mieć będziesz. Nie damulkę z miasta,
Co na wieś jedzie, dziecko do chrztu trzyma —
Lecz między starca i psimi oczyma
Przeciwny Bogu most, który narasta.
★
Jakże wzgardliwi byliście oboje.
Ty — dla twej dumy. Ona — że na wietrze
Kładła profile swe od liści bledsze,
A tyś je łowił, chronił w książki swoje.
Myślałeś: tutaj, między tymi strony
Przetrwa jej profil jak w zegarze dusza;
Przecież dziś wiecie, że twarze zasusza
Czas przysypany i dąb przewrócony.
★
Teraz ją trzeba rozbierać z powagą,
Lub może lepiej czekać za jej progiem,
By sama z siebie zdjęła czas i trwogę;
By nagą będąc, nie była już nagą.
Poczekaj! Ona. Tak, to tylko ona
Spłoszoną wiarą może was ocalić,
Bądźcie szczęśliwi. Dobrej nocy. Alić
Ta rzecz się skończy, choć jest nieskończona.
Dedykacja: Żonie