Sześciokrotne śpiewy poranne

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Grochowiak
Tytuł Sześciokrotne śpiewy poranne
Pochodzenie Wiersze wybrane
Wydawca Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”
Data wyd. 1978
Druk Zakłady Graficzne „Dom Słowa Polskiego”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Sześciokrotne śpiewy poranne


Skąd oni biorą nienawiść? Z małości — ?
Więc gdzie się skrwawił baranek ich wstydu?
Powiedzmy szorstko:
Gdzie była ta rzeź,
Gdzie sami sobie skalpowali czoła?

„Człowiek uczciwy nawet psa się wstydzi” —
Tak przeczytałem w staroświeckiej książce,
A biła północ,
A że nastał świt,
Poznałem z piania niezawodnych hycli.


Oto umiemy, oto nauczeni
Jesteśmy wreszcie: kręcić bicze z piasku,
Wbić tysiąc ćwieków w jedno ziarnko maku.
Córkę piekarza wypiastować z sowy.

I dokładamy do wszystkiego ręki
Czułej jak ręka hodowcy lub gacha:
Do bicza z piasku,
Do ziarenka maku,
Do drew, co płoną w rodzinnym kominku.


A o czym gwarzyć przy rodzinnym stole?
Wuj odpiął skrzydła, że były mu zbędne.
Stryj jeszcze wierzy, a wierzy korzystnie,
Bo wiara stryja przenosi go w góry.

Głód? Gdzieś tam dalej. A zresztą w gazetach
O rozmnożeniu cudownym planktonu
Pisali dzisiaj. O śmierci? W peticie.
Petit jest czcionką wyłącznie dla młodych.


„Lecz ten się wyrwał!” Też będzie wyrwany;
Otóż już wokół rozczyniamy glebę,
Ubrani w szpadle, fartuszki i w słońce,
Skłonni się chwytać, każdy za co może:

Babka za dziadka, a wnuczek za babkę,
Kruczek za wnuczka, zaś Mruczek za Kruczka;
Wiatr za epokę i nozdrza za wiatrem,
I łby do ziemi — i do piasku głowy.


My nie po trupach. My po przemyśleniu
Idziemy w niebo po szczeblach drabiny:
Są z nas Jakuby nie z Ducha, nie z Ojca,
A z przysposobień Ochotniczej Straży.


My nie po trupach. My pozostawiamy
Za sobą tylko ptaki okulałe,
Muchę skrzywdzoną, trawę zadeptaną,
Albo — co chlubne — nowy Dom dla Starców.


Bo twarz mieć trzeba, z którą jest do twarzy.
Nogi w obuwiu. W kalendarzu miłość.
Ojca w szacunku. Alkohol pozatem.
Teściów najlepiej w osobnym mieszkaniu.

Ci, co się dręczą, sami sobie winni —
Ci, co niewinni, ci się nie udręczą.
Choć bądźmy skromni: na niewinność panien
Patrzeć dziś raczej należy przez palce.


Różanopalca. Eos. Ty najlżejsza
Z bogów mitycznych, które tak nas gniotły,
Przyjdź! Nawiej woni w nasze słodkie usta,
Przydajże blasku naszym miękkim grzbietom.

Popatrz przez palce. A my za przykładem
Na świat pójdziemy zwiastować nowinę:
„Dawno umarli przez bogów widziani,
Wiecznie żyć będą widziani przez palce”.


Skąd oni biorą swą pychę? Z litości?
Więc gdzie się skrwawił mój baranek wstydu?
Powiedzmy szorstko:

Gdzie dopadł mnie mrok,
Wilgoć na skale, senność na wilgoci?

— Opowiedz ptaka.
— Dobrze, opowiadam...
Jest teraz w locie statecznym, dokolnym...
Lecz gdy znienacka
Dopadnie go noc,
On niespokojnie śpi na sercu dzwonu.





Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.