Dzieje wypraw krzyżowych/Pierwsza wyprawa krzyżowa/Armia Godfryda
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzieje wypraw krzyżowych |
Wydawca | M. Arct |
Data wyd. | 1905 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Armia Godfryda. Chociaż pierwszym wylotem chrześcijańskim przeciw Turkom była wyprawa Piotra Pustelnika, to jednak tak mały w niej przyjmowali udział rycerze i wojownicy, że za istotną pierwszą wyprawę uważa się armię, która wyruszyła do Ziemi Świętej pod buławą hetmańską księcia Lotaryngii, Godfryda z Bouillon (Bujją).
Piotr Pustelnik stanął pod murami Carogrodu na wiosnę 1096 r., a wracał już w październiku, rozbity, z garstką nieliczną zbiegów. W Grudniu zaś stanęła u wrót Konstantynopola ta doborowa i piękna armia Franków — łacinników, których się zląkł cesarz grecki.
Musimy tu wyliczyć imiona głównych wojowników tej pierwszej i najsławniejszej wyprawy krzyżowej.
Hetmanem całej armii był Godfryd z Bouillon, rycerz prawy i pełny pobożności, który tylko jedno miał na myśli: wyzwolenie Grobu Pańskiego.
Z Godfrydem szli dwaj jego bracia: Eustachy i Baldwin, który ważną rolę odegrał w tej wyprawie. — Drugim wodzem krzyżowców był Hugo, hrabia Vermandois (Wermandua), brat króla francuskiego, a trzecim Robert, książę Normandyi[1], brat króla angielskiego. Z Francyi północnej był także Robert, książę Flandryi, krewny i przyjaciel cesarza greckiego. — Z południowej Francyi był hrabia Rajmund Saint Gil (Sę Żyl) z Tuluzy, który już się przedtem wsławił w wojnach z Arabami w Hiszpanii i na morzu Śródziemnem: wiódł on tęgich rycerzy prowansalskich.
Godfryd z braćmi i cała armia lotaryńska ruszyła tą samą drogą, którą przedtem szedł Piotr Pustelnik i Walter Golec, a więc przez Ren, Niemcy, księstwo Rakuskie, Węgry, Bułgaryę. Przeciwnie, Francuzi, Normandowie, Flandrowie, Prowansale — wybrali drogę na Włochy, przez morze Śródziemne i Adryatyckie i przez Dalmacyę na półwysep Bizantyjski.
Po drodze przyłączył się do nich Bohemund, książę Tarentu (we Włoszech południowych) i bratanek jego Tankred. — Ten ostatni był to młodzieniec zapalczywy i bohaterski — później niemało pieśni o nim śpiewano. Bohemund zaś był może najrozumniejszym ze wszystkich książąt, którzy szli do Ziemi Świętej, ale zarazem chytry i przewrotny: najmniej on myślał o Grobie Chrystusa, lecz o tem głównie, żeby sobie samemu gdzieś na Wschodzie założyć królestwo, bo jego własne księstwo Tarent było bardzo małe.
Trzeba też dodać, że cesarz Aleksy znał go dobrze, bo już nieraz wojnę z nim prowadził, głównie zaś o Dalmacyę, którą Bohemund chciał sobie zdobyć; niedawno jednak został przez cesarza pobity pod Laryssą, Bohemund również nienawidził cesarza, i cesarz bał się go najbardziej. Obaj mądrzy, chytrzy, przebiegli, pełni zdrady i zawiści, przeczuwali, że się prędzej czy później z sobą pokłócą.
Rzeczywiście, przez Bohemunda stało się potem dużo złego: grecy i łacinnicy, niby to sprzymierzeńcy, zaczęli się nienawidzieć wzajemnie — i cała ta wyprawa, skutkiem rozmaitych doczesnych interesów, zmieniła charakter. Książęta, zamiast myśleć o grobie Chrystusa, wszyscy zapragnęli na Wschodzie, w Młej Azyi, w Syryi, w Palestynie, utworzyć dla siebie własne królestwa i armie.
Cesarz zaś grecki uważał, że krzyżowcy są jakby u niego na służbie, i pragnął, aby wszystkie ziemie, przez krzyżowców zdobyte, jemu zostały oddane. Stąd oczywiście łatwo mogło dojść do nieporozumień.