Dzieje wypraw krzyżowych/Początek wypraw krzyżowych/Wyprawa Piotra Pustelnika
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzieje wypraw krzyżowych |
Wydawca | M. Arct |
Data wyd. | 1905 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wyprawa Piotra Pustelnika. Wkrótce potem Piotr Pustelnik, zgromadziwszy 100,000 ludzi ruszył w drogę do Ziemi Świętej. Ale nie byli to rycerze uzbrojeni i wyćwiczeni w regularnej służbie wojskowej, jeno lud miejski, wieśniacy, niemało kobiet i dzieci, dużo starców i kalek; rzadko który miał przedtem oręż w ręku, a brakowało im także zgoła zapasów żywności. Sądzili oni, że ponieważ w bożej sprawie idą w świat, Bóg im da wszystko bez trudów.
Takie same tłumy szły z Niemiec. Przyłączył się do nich ubogi rycerz Walter, zwany Golcem (von Habenichts) z ośmiu rycerzami, ksiądz awanturnik Gotszalk, który się nudził w klasztorze, z gromadą różnych straceńców, niejaki Folkmar i inni — razem do 60 tysięcy osób: wszystko ludzie bez środków i bez znajomości sztuki wojennej, nie wiedzący nawet gdzie jest Jerozolima.
Książęta i rycerze również gotowali się do wyprawy, ale czynili to rozważnie i powoli.
Tymczasem Piotr i Walter Golec postanowili ruszyć w drogę. Szli też zwykłą ścieżką pielgrzymią przez Ren i Mozelę — przez Niemcy południowe, dalej przez Węgry, Serbię i Bułgaryję do Carogrodu, a ztamtąd morzem do Małej Azyi.
W braku żywności, niekarna ta, pozbawiona wszelkiej dyscypliny wojskowej gromada — pozwalała sobie na różne nadużycia. W Niemczech niszczono dobytek chłopów i mieszczan, w wielu miastach rabowano i zabijano żydów, na Węgrzech znów, w niektórych miejscowościach pielgrzymi napadali wsie i miasta.
Piotr Pustelnik umiał namówić ludzi do wyprawy, ale nie miał powagi i nie był w stanie nakazać posłuszeństwa. Wyprawa ta zmieniła się w szereg „pohulanek“ i grabieży, tak, że gdzie się zbliżała armia Piotrowa, ludzie czekali ich z trwogą i nieżyczliwie.
Król węgierski wystawił wojsko, aby na całej drodze w jego kraju czuwało nad tą gromadą i nie dopuszczało grabieży. Za to w Serbii pielgrzymi pozwolili sobie nie mało, a w Bułgaryi już ludność sama przyjęła ich jako wrogów i wielu z nich wytępiła.
Nakoniec stanęli pod murami Bizancyum czyli Carogrodu. Cesarz Bizantyjski podejrzliwie i z niechęcią przyjął tę bezładną ciżbę. Do miasta wpuścić jej nie chciał, ale kazał im rozłożyć się obozem pod Carogrodem. Pielgrzymi niecierpliwie się wyrywali do Ziemi Świętej — nie czekając rycerstwa, chcieli przeprawić się do Małej Azyi. Cesarz ostatecznie ustąpił ich prośbom, bo choć wiedział, że to bardzo nierozsądne żądanie, ale pozbywał się niemiłych gości. Powsadzał ich na okręty, a wędrowcy, nie znając kraju, wpadli odrazu w takie miejsca, gdzie krążyły liczne oddziały regularnych wojsk tureckich. To też nie dziw, że większą ich część Turcy wytępili albo w jassyr (do niewoli) pobrali. Zginął też Walter Golec i tylko Piotr Pustelnik z nieliczną garstką wrócił do Konstantynopola. Jednakże odtąd już zupełnie utracił wpływ i znaczenie i żadnej nie grał roli w dalszych wyprawach.