Dziennik Serafiny/Dnia 1. Września

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 1. Września
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Dnia 1. Września.

Jutro opuszczam Herburtów... kazałam zabrać wszystkie po Stasiu pamiątki.... Zresztą tylko to, co do mnie należało... Radca przybył na pożegnanie, i był grzeczny jak Starosta, który przyjmuje Namiestnika, jak Namiestnik, który wita lub żegna Monarchę.
Szczęście wielkie czeka przyszłą żonę siwej Ekscellencji... miłość jego będzie z biurową regularnością urządzoną... Wyobrażam sobie tę istotę — która się łakomi na honor i majątek...
Mówią już na pewno o ubogiej baronównie, którą właśni rodzice na łup temu Minotaurowi woskowemu stręczą. Ma lat dwadzieścia i pięć... i wiele wdzięków...
Ztąd wprost jadę do Sulimowa, Mamę pożegnać, potem do Lwowa, gdzie już kazano mi zamówić mieszkanie. Ojciec chce być przy mnie... Byle mnie zaraz swatać nie zaczął, bo to jego idée fixe. Skosztowałam tego kielicha i niemam najmniejszej ochoty, drugi raz pić z niego. Ponieważ mówią, że żyć trzeba... żyć będę dla pamięci Stasia... dla marzeń o mojej dziecinie.
Radca, gdym go spytała raz jeszcze, czyby co od Opalińskiego nie miał, najuroczyściej mnie zaręczył, iż od wyjazdu, żadnej o nim nie miał wiadomości.
Wuj nie sprzeciwia się mojemu przeniesieniu do Lwowa, bo czuje, że mnie potrzeba miejsc nowych, aby smutki rozprószyć. Wziął mnie dziś na rozmowę, do gabinetu.
— Moja Serafino — rzekł — w krótkim czasie przeżyłaś i doświadczyłaś wiele — cierpiałaś... Skosztowałaś szczęścia... nabyłaś nauki życia... Nie wątpię, że jak wszystko na świecie, smutek powoli przejdzie, jesteś młodą, ochota do życia wróci. Bądź ostrożną w wyborze ludzi, w otoczeniu, w stosunkach... Wolałbym, ażebyś Ojca przy sobie nie miała... Stary bałamut, otoczy cię towarzystwem, jakie mu jest najmilsze... będzie namawiał, nalegał.
— Ale ja nie jestem dzieckiem — odpowiedziałam.
— Ty sama nie wiesz, czem będziesz — mówił dalej — bo nikt nigdy nie wie, kim ma być wśród nowych ludzi i okoliczności... A ja wprost ci powiadam, że się Ojca boję, smutku boję, nudy boję, i młodości twej i wszystkiego... Jesteś panią swego losu — pamiętaj o tem...
— Jeżeli idzie o ożenienie — rzekłam — Wuj możesz być spokojnym, niemam do niego ochoty najmniejszej, a Ojciec nawet nie może na to namawiać, bo mu idzie o moją pensję dożywotnią...
To trochę Wuja uspokoiło.
— Choćbyś ją straciła — dodał — juści kiedyś po mnie weźmiesz, co ja uciułam, tylko mi teraz nie odbierajcie... bo ja się tem bawię, że to mi w rękach rośnie... mój węzełek to dziecko moje...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.