Dziennik Serafiny/Dnia 19. kwietnia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik Serafiny |
Rozdział | Dnia 19. kwietnia |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1876 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Czasu jeszcze mamy dosyć do wyjazdu w tę podróż, która mnie niezmiernie cieszy. Żyję nią!
Pierwsza to moja podróż za granicę! Nie pojedziemy prędzej jak w Czerwcu. Mama mówi, że i to wcześnie, bo prawdziwie dobre towarzystwo zbiera się znacznie później, ale naówczas ma być drożej jeszcze...
Gdyby nie to, dosyć by było nudno... Miss Jenny mało się do mnie mięsza, ale też z niej nie wiele mam pociechy... Odbywszy lekcję, zamyka się ze swojemi książkami. Wszyscyśmy w tem zgodni, że nieznośna, ale znaczy coś, że się nią pochwalić możemy. Mama ją pewnie dłużej roku trzymać nie będzie... Ja już po angielsku mówię trochę, a wątpię, żebym tego języka kiedy potrzebowała...
Zaciekawił nas Baron wczoraj... Wieczorem się coś zgadało o majątkach, o zarządzie, o niedostatku ludzi, którym by zaufać można. Mama niekontenta z Morozkowicza, ale go Pilsia proteguje... U Barona też podobno gospodarstwo szło nieosobliwie... więc mowa była o oficjalistach. W tem Baron się odezwał śmiejąc:
— Z powodu wyjazdu i z koniecznej potrzeby dźwignięcia gospodarstwa, zdecydowałem się na wzięcie rządcy agronoma... ale się kuzynka uśmiechniesz, gdy powiem... kogo dostałem... Baron, mam rządzcę Hrabiego, i to prawdziwego, starej rodziny, pięknego imienia... Hrabiego czystej wody...
— Niemca? spytała Mama.
— Ale nie, Polaka, zowie się Opaliński i pochodzi z istotnych owych Opalińskich... pradziad był urzędnikiem koronnym... rodzice mieli ogromne włości. Wypadki zmusiły go w osmnastym roku kraj opuścić, — matka umarła z tęsknoty po nim, ojca dawno był już utracił... Majątek prawie cały zabrano, a ocalone resztki familia przywłaszczyła. Chłopak bez grosza, sam jeden na Bożym świecie (przynajmniej tak mi opowiadał) został wśród obcych. Otoż nie wiem jak... lecz potrafił nie zginąć, wyuczył się agronomji, technologji, ma patenta i wyszedł na bardzo sławnego gospodarza, polecono mi go najmocniej. — Nie mogę inaczej powiedzieć, tylko że na mnie najlepsze uczynił wrażenie. Obawiałem się tego hrabiowstwa in partibus, żeby się z niem wysoko nie nosił, ale na swojem jest miejscu, do towarzystwa się nie ciśnie... milczący, skromny... chociaż znać na nim lepsze wychowanie...
— Ale jakże mogłeś bo wziąć emigranta! odezwała się Mama...
Baron zmilkł.
Z dalszej rozmowy się okazało, że ów rządca-hrabia... ma być bardzo miły, tres comme il faut, ale dziki, niema podobno lat trzydziestu... a przystojny chłopiec.
Pfe! nie mogę tego sobie darować! niewiedzieć dlaczego zajęło mnie to mocno... Mogę się tylko przed moim chyba dzienniczkiem przyznać do tego, że radabym mieć kogoś, tak... na kim bym oczów moich spróbowała... Chciałabym zobaczyć... kogoś we mnie śmiertelnie rozkochanego... toby doprawdy było zabawne! Nie obawiam się z mojej strony nic... oho!! ale mając wyjść w świat, dobrze by mieć trochę doświadczenia... Ten nieszczęśliwy emigrant, który nawet pomyśleć by nie śmiał oczów podnieść na mnie... którego bym ja spychała w bezdenne przepaście, i jednem oka wejrzeniem w siódme przenosiła niebo... bawił by mnie!
Mamę także zajął i zaciekawił, słyszałam jak powiedziała Baronowi: — ale przywieź że go kiedy do nas... U mnie gospodarstwo z Morozkowiczem idzie okropnie. Pilska przysięga za niego że człowiek uczciwy, ale czy niezręczny czy nieszczęśliwy, dosyć że z Sulimowa coraz mniej mamy... Możeby twój ten hrabia podjął się razem mieć nadzór przynajmniej nad mojem gospodarstwem także...
Baron nie zdaje się nic mieć przeciwko temu projektowi, powiada tylko, iż wątpliwą jest rzeczą, czy hr. Opaliński się podejmie... W każdym razie obiecał go nam przywieść, jeśli się da... Ale jakżeby się nie dał!
Jestem niezmiernie ciekawa... a! — to by było przedziwnie!