Dziennik Serafiny/Dnia 2. Listopada

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 2. Listopada
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Dnia 2. Listopada.

Wracamy stanowczo. Nie ja — ale Jan, wymógł na panu, że do Herburtowa jedziemy, — przestałam go wstrzymywać. Wrócić kiedyś potrzeba... wszystko mi już jedno, kiedy...
Oskar cały zajęty tą myślą, żeby co najprędzej być w domu. Przyczyniło się do tego, że tu nie tak się czuje swobodnym i że pewnym prawom ulegać musi, których zaczął się lękać. Ledwieśmy go wykupili od więzienia za pobicie wioślarza, który dał mu się pokrwawić, a potem oskarzył i pozwał. Kosztowało to wiele. — Oskar, coraz skąpszy, powiada, że za pobicie takiego człowieka, kwartą wódki by w domu sprawę zagodził.
Jedziemy więc teraz z największym pospiechem, nieodpoczywając nigdzie... Być może, iż dla nabożeństwa zatrzyma się tylko w Rzymie, jest bowiem po swojemu bardzo pobożny i nagrzeszywszy, spieszy do pokuty, jak gdyby powalawszy się, do umycia, a nazajutrz rozpoczyna broić na nowo, uspokojony. — Klęczy, płacze, wzdycha, wstaje od konfesjonału i wraca do wczorajszych obyczajów. Zwykle Jan przypomina mu, że już tyle nagrzeszył, iż czas by ulżyć sumieniowi.
Jan ma na niego wpływ większy daleko niż ja... niż ktokolwiekbądź. — Zna jego słabości, umie kierować, wyśmiewa się z niego, korzysta, kłóci się z nim, znosi czasem policzki, ale w końcu zawsze postawi na swojem. Ja, gdy chcę czego dokonać, Jana tego na pomoc używać muszę, a niewiele mam łaski u niego, bo się zawsze obawia, abym jego panem nie zawładnęła. Posądzam go nawet, że mi szkodzić musi...
Takie to szczęście moje i panowanie... Od wszystkiego, nawet od dziennika ochota mnie odpadła. Życie mi zbrzydło... Nie obwiniam nikogo o losy moje, sama im winna jestem...
Piszę dziś do Mamy, aby mnie oczekiwała. W Herburtowie nie zabawię długo, potrzebuję spocząć u Mamy... odetchnąć i nie patrzeć i niesłyszeć mojego kata...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.