Emigracja — Rok 1863/Na stokach Cytadeli

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Emigracja — Rok 1863
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1920
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Na stokach Cytadeli.

„Szkołą życia nie są księgi,
Ni uczonych pism foljały,
Ale groby bohaterów,
Zmarłych dla ojczystej chwały“.

M. K. Sarbiewski.


Ciężką walkę toczyli powstańcy po lasach z przeważającym wrogiem. Rosja rzuciła na nich przeszło dwakroć sto tysięcy wojska, mogli więc szydzić rosyjscy żołnierze na widok garstki bohaterów.

„Szaleni, szaleni!
Jeden na tysiąc! My niezwyciężeni“.


I ginęła szlachetna młodzież, hojnie rzucała w ziemię krwawy posiew, który po latach, dla przyszłych pokoleń miał zakwitnąć kwiatem wolności.
Dla nich — pasmo trudów, kilka zwycięstw bohaterskich, kilka promieni nadziei i chwały, a potem — wróg dokoła, zasadzka i przemoc, ostatnia walka — i cisza grobowa.

„Na pobojowisku

Po całodziennem morderczem igrzysku,
Po krwawym trudzie, po skończonej wojnie
Waleczna młodzież — zasnęła spokojnie...
............
A przy nich kruki skaczą i godują,
I chrypłym głosem braci swych zwołują“.

(K. Ujejski).

To los walczących bronią.
Inną i może jeszcze cięższą walkę toczył Rząd Narodowy o pomoc dla powstania, o broń, o pieniądze.
Pieniądze jeszcze zdobyć można było, nie zbrakło ofiarności, ale broń? ale pomoc?
Broń jedynie na wrogu zdobyć można, bo granica zamknięta, nikt jej nie przywiezie. A pomoc?
Francja życzliwie patrzy na powstanie, Napoleon pomógłby chętnie, ale nie sam. Ogląda się na Anglję, Austrję, a oba państwa zwłóczą. Wojny nie zaczną o Polskę.
Więc daremne wysiłki i złudzenia?
A Rosja trochę lęka się Zachodu, pragnie stłumić walkę, nim się tam namyślą, i działa energicznie, w sposób wypróbowany tyle razy z najlepszym skutkiem. Wybiera dwóch oprawców: Murawjew obejmuje Litwę, Berg Królestwo, — ci przywrócą szybko porządek.
I zaczęły się kontrybucje, konfiskaty, aresztowania, zsyłki, szubienice. Obywatelom odbierano ziemię, jeśli kogoś z rodziny brakowało w domu, jeśli ktokolwiek świadczył, że dawali pomoc powstańcom.
A któż mógł jej nie dawać?
Chłopów obietnicami zachęcano do denuncjacji, zapełniono więzienia, dręczono, katowano, mordowano.
Uczciwi Rosjanie rzucali urzędy, nie mogąc patrzyć na to, co się działo. W Wilnie pokazują obszerne podziemie, w którem zamurowano kilkudziesięciu powstańców. Rozstrzeliwano księży, wieszano kobiety, pastwiono się z okrucieństwem nad wszystkimi.
Murawjew krótki, gruby i szeroki, z wielką głową, twarzą buldoga i nieodstępnym kijem, przechadzał się po Wilnie, upatrując ofiar. Wystarczało, że ktoś mu się nie podobał. Winę znaleziono zawsze.
Za zdeptanie nieszczęsnej, krwią przesiąkłej ziemi wystawiono mu pomnik w Wilnie.
Podobnie postępował Berg w Warszawie, tutaj jednak usunąć należało księcia i Wielopolskiego. Książę wrócił do Petersburga, a margrabiemu kazano podać się do dymisji.
I zaczęła się nowa gospodarka. Wycinano lasy, ażeby powstańcy nie mieli się gdzie ukrywać; zabierano zboże ze dworów, ażeby ich ogłodzić. Chociaż jeńców, w potyczkach wziętych, zabijano, więzienia były przepełnione, wprowadzono tortury, aby wymuszać zeznania.
Nikt nie jest pewny życia, rozpacz ogarnia wszystkich. Budzi się chęć odwetu: zabić okrutnika!
Z domu Zamoyskiego na Nowym Świecie pada bomba w chwili, gdy Berg jedzie powozem, otoczony Kozakami. Padł Kozak i kilka koni, Berg wyszedł cało z przygody.
Lecz ma powód do zemsty. W jednej chwili dom otoczony, zamknięty, rewizja. Wszystkich mężczyzn aresztowano, kobiety i dzieci wypędzone na ulicę, meble wyrzucano oknami, wyrzucono w ten sposób i kolebkę z dzieckiem i pamiątkowy fortepian Chopina. Dom skonfiskowano dla rządu, wyrzucone rzeczy spalono, między niemi wiele drogich rękopisów, obrazów i pamiątek.
W mieście aresztowania i rewizje, wojsko dopuszcza się gwałtów, nakładają na mieszkańców ogromną kontrybucję. Niech będą wszyscy ukarani.
W tej walce kilkakrotnie zmieniał się Rząd Narodowy: jedni nie mogli podźwignąć ciężaru takiej władzy, inni nie umieli, jeszcze inni dostali się w moc wroga.
W październiku 1863 r. oddano znowu władzę w ręce dyktatora, Romualda Traugutta.
Człowiek cichy, gorący Polak, mężny żołnierz wolności, stanął na stanowisku kierownika w chwili, kiedy wszystko już chyliło się ku upadkowi. Objął władzę, bo mu kazano, bo nie było już komu jej sprawować, bo wszystko zawiodło i nikt nie chciał teraz dźwigać brzemienia odpowiedzialności.
Traugutt dobrał sobie kilku mężnych współpracowników i rąk nie opuszczał, robił wszystko, co było w ludzkiej mocy.
Byle przetrwać, — przychodziły jeszcze wieści z Francji — byle przetrwać do wiosny; obiecują pomoc.
Ale w marcu nad ranem zbudził go szczęk broni. Do pokoju weszli żandarmi. Zrozumiał.
— Już! — powiedział tylko i spokojnie zaczął się ubierać.

Na stokach Cytadeli szubienica. Tłum ludu ją otacza zbolały, znękany. Chce raz ostatni spojrzeć na skazańców, przesłać im pożegnanie. Ginie Romuald Traugutt i czterech przywódców powstania, których nazwano Rządem Narodowym, Toczyski, Krajewski, Żuliński, Jeziorański. Śmierć przyjmują spokojnie: potrzebna widać ta ofiara dla przyszłości.
Stało się 5 sierpnia 1864 r.

„Szubienica w całym świecie wzgardą jest dotknięta, ale w Polsce jak krzyż prawie i jak ołtarz święta.
Szubienice takim właśnie stawiali Moskale, których imię nie zagaśnie w narodowej chwale.
Relikwjarzu narodowy, polska szubienico, czcią całego się narodu twe ofiary szczycą“.

M. Konopnicka.

W tymże roku łaskawy cesarz nadał włościanom ziemię, za co rozkazano wystawić mu pomnik w Częstochowie.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.