Emigracja — Rok 1863/Noc 22—3 stycznia 1863 r.
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Emigracja — Rok 1863 |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1920 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Noc 22 — 3 stycznia 1863 r.
„Chce wróg krwi naszej, niechaj ją wychłepce,
Chce wróg krwi naszej — niech ją pije rzeką,
Lecz precz z niewolą! my do niej niezdolni,
Niechaj ostatnie krople krwi wycieką,
I padniem wszyscy, ale padniem wolni!
Wł. Anczyc.
Komitet Narodowy, który już przeszło od roku kierował organizacją ruchu w całym kraju, stał się w tej chwili rządem. On musiał zdecydować co dalej: pokój czy wojna.
Pokój — to znaczy uznać się bezsilnym i zdać na łaskę cara; przyjąć w pokorze odrzucane dotąd dobrodziejstwa i wyrzec marzeń o wolności. To znaczy wydać na stracenie ten kwiat młodzieży o najgorętszem uczuciu, który zaufał przywódcom; nazwać ich szaleńcami za to, że nie chcieli dać głowy pod jarzmo. Niech zginą.
Cóż wtedy? — Wtedy car przestanie lękać się „buntowników“ i uczyni z Polską, co zechce.
A co on zechce?
Nie będzie miał przecież powodu do zemsty. Może mniejszem nieszczęściem zguba kilku tysięcy młodzieży, niż klęska narodu? Czy podobna zrywać się do walki dzisiaj, gdy nie mamy broni, pieniędzy, przyjaciół, nic nie przygotowane; wróg zdepcze nas, stratuje jak trawę na łące, dzikie hordy zamienią kraj w pustynię. Czyż możemy w tej chwili oprzeć się jego potędze? Z gołemi rękami pójdziem na armaty?
„Wy się trwożycie tą liczbą ogromną?
I tą przemocą, co się zda niezłomną?
Cóż jednak znaczy taka ćma motłochu,
Wylęgła z prochu, czołgająca w prochu,
Którą do boju popędzają biczem,
Aby nie pierzchła przed wolnych obliczem?
A nas — nas wszystko do boju porywa:
Każda piędź ziemi, mogiłami żywa,
To jasne niebo, co niesie w obłoku
Cienie poległych, widne duszy oku,
I cała przeszłość, ta przeszłość wiekowa,
Co w swojem łonie tyle sławy chowa!“
(K. Ujejski)
Tak, my się cofać nie mamy dziś prawa. Myśmy wierzyli i myśmy budzili do życia naród cały, my uczyliśmy nie lękać się wroga, gardzić nim, kochać wolność, — a dzisiaj mamy zdradzić tych, co nam ufali? Zdrada po stokroć gorsza od nieszczęścia, — to hańba.
„Zmartwychwstaje się z pod gromu,
Nie zmartwychwstaje z pod sromu!“
Komuż zaufać można, jeśli zdradzają bracia, przodownicy? A bez wzajemnej wiary, zaufania — niema dla nas przyszłości. Zdradzić to znaczy wydać się na zgubę i na hańbę, już bez nadziei, na wieki.
A więc wojna? Ilu nas stanie — bez broni?
Może powstanie lud. Wtedy nikt nas nie zwycięży.
Gdyby był uwłaszczony! Gdyby zamiast uchwał każdy pan powiedział chłopu: — Ziemia, na której pracujesz, jest twoja. Rozumiałby wtedy, że bronić jej musi. Lecz chłop dotąd nie dostał ziemi.
Dostało bardzo wielu.
Lecz niewszyscy. Nikt nie zgadnie, co lud uczyni w tej chwili.
Więc my uczyńmy to, co dawno stać się już było powinno: pierwszym czynem naszym uwłaszczenie ludu. To dziś postanawiamy. Księża ogłoszą w kościołach, cały kraj wiedzieć będzie, że zniesiona pańszczyzna. Lud od dziś jest wolnym właścicielem ziemi, — niech jej broni.
Jeśli uwierzy...
Spełnimy zawsze obowiązek. Wahać nam się niewolno. Cóż innego uczynić możemy? Przyszłość nas sądzić będzie i historja. Mogliśmy błądzić, lecz serca nasze były czyste. Jeśli zginiemy nawet, to krew nasza plon wydać musi.
A może zwyciężymy. Bóg odważnym sprzyja.
Nie mamy wyboru.
Straszną odpowiedzialność bierzemy na siebie.
Któż nas od niej uwolnić może? Każda godzina droga. Otoczą ich, wymordują, a krew na nas spadnie. Niema czasu na sejmy i porozumienia, dziś zdecydować trzeba.
A więc wojna?
? ? ? ? ?
Nikt nie śmie zdecydować.
Konieczność zmusza. Świta.
Głosowanie.
Powstanie zdecydowano. Nie mogli postąpić inaczej.
„Za świętą sprawę, za tę ziemię laszą,
Wolność powszechną — i naszą i waszą!“
M. Romanowski.