Encyklopedja Kościelna/Autentyczność ksiąg św.
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Encyklopedja Kościelna (tom I) |
Redaktor | Michał Nowodworski |
Data wyd. | 1873 |
Druk | Czerwiński i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Autentyczność ksiąg św., łac. authentia (v. genuinitas v. gnesiotes), z grec. αὐθεντια — samodzielność; αὐθεντέω — mam prawo nad czém, własność; αὐθεντικὸς — będący własnością rzeczywistą, prawną. Autorowie ksiąg śś. albo są znani, albo nie. W pierwszym przypadku księga jest autentyczną, jeśli rzeczywiście pochodzi od tego autora, pod którego imieniem jest znaną. W drugim zaś, dzieło będzie autentyczném, jeśli pochodzi z tego czasu, do którego pospolicie jest odnoszoném. W przeciwnym zaś razie, t. j. gdy dzieło nie pochodzi od tego, komu jest przypisywane, albo późniejszém jest, niż powszechnie sądzą, nazywa się podrobioném (spurium, nothum). Do tego rodzaju należą różnego rodzaju apokryfy (ob.). Podrobienia nie trzeba brać za jedno z interpolacją, czyli cząstkowém wtrąceniem obcego tekstu, gdyż ta może nawet w dziełach autentycznych zachodzić (ob. Całość Pisma św.). Autentyczność dowodzi się dwojako: 1) dowodami wewnętrznemi, t. j. w samém dziele będącemi, gdy całość dzieła odpowiada usposobieniu autora i okolicznościom, wśród których, powiadamy, że była pisaną. Skoro się zaś znajdzie wiele miejsc takich, których nie można pogodzić z wiadomościami o autorze, lub okolicznościami danego dzieła, to autentyczność jego będzie przynajmniej wątpliwą. Same jednak dowody wewnętrzne nie mogą być rozstrzygającemi: bo jak w pierwszym przypadku, autor ukryty może doskonale udać innego i dzieło podrobić, tak w drugim, sprzeczności owe mogą dowodzić tylko interpolacji, lub, że dzieło dawniejsze, przez autora późniejszego zredagowane zostało. Z tego powodu dowody wewnętrzne winny być 2) poparte zewnętrznemi, opartemi na świadectwach historycznych, nie podlegających żadnemu zarzutowi. Jeżeli dzieło było znane w owym czasie, do którego jest odnoszoném, i współcześni, a w braku współczesnych, najbliżsi owych czasów świadkowie dają mu świadectwo autentyczności, dzieło niezawodnie jest autentyczném; a gdyby wewnętrzne dowody przeciw niemu mówiły, dowodziłyby tylko interpolacji późniejszej. I przeciwnie, księgę, która ma nietylko dowody wewnętrzne przeciw sobie, ale jeszcze milczą o niej świadkowie ówcześni i to tacy, którzyby ją znać i o niej wspomnieć musieli, uważać należy za podrobioną. Cała Biblja jest dziełem autentyczném, bo pojedyńcze jej części pochodzą od tych autorów, a bezimienne są z tych czasów, którym je tradycja żydowska i chrześcjańska przypisuje. Autentyczność ich ma za sobą dowody wewnętrzne i zewnętrzne, z których jedne przytoczymy pod art. Kanon ksiąg śś., drugie pod imionami autorów, lub tytułów ksiąg śś. (ob. Pismo św.). Tu tylko rozbierzemy zarzuty przeciw autentyczności Biblji w ogóle i wykażemy, że podrobienie (zmyślenie, albo udanie ksiąg śś. za dzieła tych pisarzy, których imiona noszą) było niemożliwém. A najprzód zauważyć trzeba, że cała Biblja jest podstawą życia wszystkich ludów chrześcjańskich, uznaną za słowo Boże od samego początku chrześcjaństwa. Stary zaś Test., oprócz tego, był i jest podstawą życia ludu żydowskiego. Już więc z tego powodu, a priori, podrobienie było niemożliwém. Pojmiemy bardzo dobrze, iż można podrobić i na niejaki czas udać za autentyczne dzieło, pisane już po utrwaleniu się idei i zasad jakiego społeczeństwa religijnego[1] ale jak jest niepodobném, aby zasady chrześcjańskie, przy ludzkich tylko siłach, sprawiły taki przewrót w pojęciach świata całego; tak jeszcze bardziej jest niemożliwém, aby dzieło podrobione służyło za podstawę takiego przewrotu. Co do Starego Testamentu. Nie można przypuścić, iżby był podrobiony za czasów chrześcjańskich, dla przeprowadzenia idei messjańskiej. Jeżeli bowiem ta idea była między żydami, to podrabiacz chrześcjanin wyraźniejby ją w tych księgach przeprowadził, proroctwaby jaśniejsze zmyślił, słowem, nadałby im charakter bardziej chrześcjański. Jeżeli zaś żydzi nie słyszeli nigdy o Messjaszu, to któżby śmiał twierdzić: że dali wmówić w siebie i przyjęli od chrześcjan, swych nieprzyjaciół, doktrynę, która w oczach ich od tylu wieków się nie sprawdza? Czy można przypuścić, żeby żydzi tak szanowali księgi niewiadomego początku, z których chrześcjanie dowodzą im tego, co sami zmyślili na ich niekorzyść? Prędzejby można pomyśleć, że zmyślił te księgi żyd. Ale i tu równe niepodobieństwo zachodzi: a) Żyd pisałby tak, żeby chrześcjanie nie mogli czerpać dowodów na korzyść swoich zasad. b) Chrześcjanie takiego dzieła zmyślonego nie uważaliby za słowo Boże. c) Zmyślenie mogłoby nastąpić dopiero po rozproszeniu się żydów (ok. 71 po Chr.); więc fałszerzowi, co najwyżej, udałoby się oszukać żydów lub chrześcjan jednego kraju, lub prowincji, ale nie mogłoby się udać oszukaństwo względem wszystkich, rozproszonych po całym świecie; a przecież wszyscy mają Stary Test. za dzieło dawnych proroków, do tego od Boga natchnione, i księgi te daleko wyżej cenią od apokryfów. Nadto, do jakiejkolwiek epoki zechcemy odnieść zmyślenie, choćby powyższe trudności nie mówiły nic przeciw niemu, wystąpią inne. Musimy tu przypuścić, że 1) albo fałszerz był jeden, albo, że 2) kilku razem jednocześnie, lub 3) kolejno, w pewnych epokach, różne części Starego Test. podrabiali. Lecz 1) trudno przypuścić, aby jeden fałszerz mógł tak rozmaicie i tyle napisać, jak jest w Starym Test. Czyż podobném jest, aby jeden mógł tak udać różnice języka, jakie są między Pentateuchem a Izajaszem, Jeremjaszem a Ezechielem i 12 prorokami i t. p., a wszędzie zachować cechę kolejnego rozwijania się tegoż języka? Nie podobna, aby gdziekolwiek nie zdradził się, np. w Pentateuchu musiałby między archaizmami zdradzić się z nowszym językiem. Nadto, każda księga ma swoje własności, nietylko pod względem budowy języka, ale jeszcze posiada odrębne cechy, wyróżniające jednego autora od drugiego: jeden używa języka lepszego, inny gorszego; w jednym widać wykształcenie wyższe, w innym prostotę; każdy używa przenośni i obrazowań, odpowiednich do swego stanu i stopnia wykształcenia. Gdyby jeden fałszerz wszystkie księgi podrobił, musiałby być genjuszem nadludzkim, a wtedy nie utrzymałby się na takiej prostocie i nieokrzesaniu, jakie widać w wielu bardzo pisarzach Starego Test.; albo byłby to prostak, a wtedy nie możnaby mu przypisać ani tak mądrego prawodawstwa, jak w Pentateuchu, ani tak wzniosłych pieśni, jakie tu i owdzie spotykamy, ani takiego zręcznego udania języka z różnych epok, lub różnych autorów, ani takiej znajomości historji w epoce zmyślenia. 2) Te same trudności walczą przeciwko przypuszczeniu, że było fałszerzy kilku, razem, jednocześnie. Ludzie, którzyby w jednej danej epoce zmówili się na zmyślenie tych ksiąg, zostawiliby w nich ślad swej epoki; a choćby się na fałszerstwie nie poznano podówczas, musiałoby przecież ono wyjść na jaw później. Pisarze tych ksiąg dotykają tylu okoliczności historycznych, o narodach tak od siebie odległych i o tak różnych epokach, a przecież nikt dotąd nie zdołał wykazać dowodnie w Biblji sprzeczności z historją, zkądinąd pewną, ani w ogóle z życiem owych czasów, którym księgi śś. są przypisywane. Wprawdzie racjonaliści i inni nieprzyjaciele Objawienia stawiają przeciw nim rozmaite zarzuty, historyczne i filologiczne, lecz fakta z historji świeckiej stawiane przeciw biblijnym albo są niepewne, albo przekręcane; a wywody filologiczne, mające dowodzić języka późniejszego (np. w Pentateuchu), mogłyby dopiero wtedy stanowić poważny zarzut, gdyby filologja orjentalna nie opierała się na domysłach i samych tylko podobieństwach dźwięków, lub gdyby język hebrajski był za naszych czasów żyjącym, tak jak był niegdyś. 3) Jeżelibyśmy chcieli utrzymywać, że kilku fałszerzy w różnych czasach podrabiało te księgi, to oprócz powyższych trudności, powstaje jeszcze inna. W poprzednich przypuszczeniach (gdyby jeden lub kilku razem podrabiało), jeszcze dałaby się usprawiedliwić jedność zasad, jaka się w księgach śś. przebija. Lecz faktem jest niesłychanym w dziejach pojęć ludzkich, aby kolejno po sobie żyjący mędrcy[2] tak się zgadzali, już w główniejszych zasadach, już i w kolejném ich rozwijaniu, i żeby jeden z drugim nie stanął w sprzeczności. 4) Kiedy przypuszczamy podrobienie, musimy też i cel jakiś podrabiaczom naznaczyć; bo nie ma skutku bez przyczyny. a) Nie można powiedzieć, że chcieli pochlebić ludowi, bo w tych księgach więcej jest nagany, niż pochlebstwa dla ludu izraelskiego. b) Raczejby więc można przypuścić, że chcieli zohydzić swój naród. Jeżeli to mieli na celu, to albo się opierali na dokumentach autentycznych, albo sami fakta zmyślali. W pierwszym przypadku upada zarzut nieautentyczności. W drugim: jakiżby naród lub rodzina uznali za święte księgi, które ni ztąd ni zowąd wychodzą na jaw i zawierają tyle oszczerstw i przekleństw przeciw całemu narodowi? c) Może chcieli wrazić ludowi naukę o jednym Bogu? Ale jeśli tyle cudów, na potwierdzenie tej nauki dokonanych, a w Pentateuchu opisanych, nie zdołało ludu izraelskiego ustrzedz od bałwochwalstwa, ani utrzymać w wierności ku Jehowie, byłoby cudem nad cudami, gdyby tego dokazały księgi, przez jakichś fałszerzy podrobione. Nadto, każdej księdze fałszerz nadałby jakieś imię historyczne, w narodzie poważane; a tu niektóre wcale bezimiennie występują (Jozue, Sędziów, Ruth, księgi: III i IV Król. I i II Paral. i inne); uczyniłby także kult Jehowy łatwiejszym; a tu widzimy prawo tak wymagające, tak drobiazgowo krępujące człowieka i tak surowe kary za małe przewinienia, np. za pominięcie prawa o nieczystocie: kara śmierci! Levit. 22, 3. Wreszcie, podrobienie zaczęłoby się po niewoli babilońskiej, t. j. wtedy, kiedy żydzi już zupełnie z bałwochwalstwem zerwali; a więc podrabiania w tym celu nie było potrzeba. 5) Nakoniec, ktoby chciał dowieść, że księgi te są podrobione, musiałby świadectwo całego narodu żydowskiego zastąpić przeciwném, również na wiarę zasługującém. Co do Nowego Testamentu. Tu mamy do czynienia z czasami bliższemi, a zatem i podrobienie trudniejsze. Chrześcjanie, jeszcze za życia Apostołów, podzielili się na różne sekty, a jakkolwiek one były katolikom najnieprzychylniejsze, przecież nigdy im nie zarzucały podrobienia pism apostolskich. Z pism św. Ireneusza wiemy, że gnostycy odrzucali powagę ksiąg śś., bo uznawali się mądrzejszymi i lepiej pojmującymi naukę Chrystusową, niż Apostołowie (Adv. haeres. l. 1 c. 13 n. 6); a nawet utrzymywali, że Pan Jezus nie nauczył Apostołów całej prawdy (ib. l. 3 c. 5 et 12), ale podrobienia nie zarzucali. Inni heretycy (II w.) z tychże samych ksiąg, uważanych przez siebie za dzieła apostolskie, wykrętném tłumaczeniem czerpali dowody na swoją stronę, a więc ich autentyczność i kanoniczną powagę uznawali. Orygenes († 254), w dziele Contra Celsum, podaje wyjątki z pism filozofa pogańskiego Celsa. Z nich widzimy, że Cels nasze Ewangelje ma nietylko za autentyczne, ale i wiarogodne; bo opisy cudów w nich zawarte przyjmuje, chociaż same cuda chce udać za sztuki magiczne. Sami więc nieprzyjaciele chrześcjanizmu, którym wiele zależało na tém, aby księgi N. T. udać za podrobione, przyznają ich autentyczność. Wiadomą zresztą jest rzeczą, że wszystkich ojców śś., pisarzy kościelnych dzieła, bezustannie powołują się na powagę pism apostolskich. Niepodobieństwem jest przywodzić tu teksty N. T., będące w Pastorze Hermy, listach św. Klemensa, św. Ignacego, pismach św. Justyna, św. Ireneusza i innych pisarzy z początku II w. i późniejszych. Czytelnik znajdzie to w kaźdém lepszém wydaniu tychże pism na końcu, przy rejestrach rzeczy. Ktoby więc zmyślał księgi N. T., musiałby też pofałszować całą literaturę chrześcjańską od najdawniejszych czasów. Tak więc, za autentycznością ksiąg N. Test. mamy nietylko dobrowolne świadectwa swoich, ale i mimowolne nieprzyjaciół. Prawda, że były oddawna apokryfy, ale przeciwko ich autentyczności mamy dowody zewnętrzne i wewnętrzne; gdy tymczasem żadne podobne nie istnieją względem ksiąg kanonicznych. Nadto, sama powaga, jakiej apokryfy używały, czy to wśród inowierców, czy katolików, jest nie zbitym dowodem wiary w to, że Apostołowie pisali. Jakimby bowiem sposobem dzieło podrobione, np. w półowie II w., mogło uchodzić za apostolskie, gdyby poprzednio nie było wcale słychać, że Apostołowie pisali? Wracając do tego, cośmy o autentyczności St. i Nowego Test. w ogóle powiedzieli, musimy zwrócić uwagę na okoliczności, wśród jakich chrześcjanizm powstał. Otóż był on przyjętym przez świat pogański, a rozszerzyli go żydzi, będący w obrzydzeniu u pogan; sprzeciwiał się najulubieńszym i najmocniej zakorzenionym ich przesądom i pojęciom, a nawet był wprost przeciwny rozumowi pogańskiemu (np. żyda ukrzyżowanego za Boga uznawać!). Dla pogan więc, żeby ich skłonić do przyjęcia nowych zasad, należało na księgach N. T. zmyślić przynajmniej imiona jakich sławnych filozofów, a nie prostych rybaków z Galilei. Ktoby zaś chciał żydów temi księgami pociągnąć, należałoby mu sfałszować na nich imiona, w narodzie żydowskim poważane, a nie Piotra, Pawła, Mateusza i innych, których żydzi nienawidzili i prześladowali. X. W. K.
- ↑ Np. u chrześcjan, tak zwane Kanony i Konstytucje apostolskie przez długi czas uchodziły za autentyczne, ale powagę swoją winny one nie czemu innemu, tylko temu, że były zbiorem ustaw oddawna w Kościele praktykowanych i z duchem Kościoła w ogóle zgodnych. Toż samo o Dekretaljach pseudo Izydora można powiedzieć. Żydzi również, oprócz biblijnych pism, podszywają wiele innych pod imiona proroków (ob. Apokryfy) i zmyślenie udawało się przez niejaki czas, bo pisma te były zgodne z pojęciami rabinów, którzy je zmyślali. A przecież, pomimo że zmyślenie udało się, nigdy jednak ani synagoga pism apokryficznych, ani Kościół chrześcijański Kanonów i Konstytucji apostolskich, nie stawiali na równi z księgami kanonicznemi, lecz zawsze osobno, za Biblją.
- ↑ Mówimy: mędrcy, bo pisarze śś. nie są kommentatorami, którzyby tłumaczyli jakiś kodeks święty, ale każdy z nich samodzielnie występuje.