Epos nasza
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Epos nasza |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski” |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Z którego dziejów czytać się uczyłem,
Rycerzu, piosnkę zaśpiewam i tobie[1],
Wysoki, włośnie obrócony tyłem
Do słońca, które złoci się na żłobie
I, po pancerzu przebiegłszy promieniem,
Z osieroconem bawi się strzemieniem...
Liców twych — wyznam — opiewać nie mogę,
Bowiem rozlałeś profil swój na wielu.
Lecz serce? czuję — i podzielam trwogę
O bohaterstwo... stary przyjacielu!
Podzielam, mówię, gorącość i zapał,
Których-em z dziejów twych usty nałapał.
Dziecina — pomnę — nad ciemnawą kartą
(Bo nawet odcień pamiętam papieru)
Schylony — z głową oburącz podpartą,
O! ileż, ileż ciągnąłem eteru
Z czytania, z księgi, z możności czytania!
I jak smutnawo było mi dokoła,
Kiedy już świeca gasła (rzecz tak tania!...),
Albo, gdy z starszych kto nagle zawoła,
Albo, gdy widzę już, że kilka tylko
Arkuszy — tak, że końca dotkniesz śpilką!...
Czylim cię kochał i czy prawdę piszę,
To wiedz ze wspomnień, które tu skreśliłem,
Bom niepiśmienny ja i mało grzészę
Twórczością; piszę, śpiewam tak, jak żyłem...
To tak!... Więc stajesz mi znów przed oczyma,
Jak ongi, rdzawa osłonięty zbroja,
I smutek budzisz, co się wężem zżyma,
Bo i ja miałem Dulcyneę moją![2]
To tak!... A śmiechu niema w tem, oj, niema,
Dla widzów chyba i dla czytelników,
Lecz dla nas, mówię, dla nas, co obiema
Rękami nikłych walczy ni rozbójników,
Oswobodzając księżniczkę zaklętą, —
Ból, spieka, gorycz i marsz drogą krętą.
A śmiech? To potem w dziejach — to potomni
Niech się uśmieją, że my tacy mali,
A oni szczęśni tacy, i ogromni,
I czyści, i tak zewsząd okazali...
A oni — że tak zniskąd niezdradzani
Po paradyzie[3] latają w promieniach
Z Beatryksami swemi — rozkochani —
W purpurze, w wieńcach i w drogich kamieniach,
Co odśmiechują się niebieskim ciałom
I oczom — i otwartym w strop aż nawskroś chwałom!
Szczęść-że im, Panie!...
...A my — kawalery[4] błędne,
Bez giermków, z wstęga nu piersi czerwoną,
Przez mokre lasy, przez lasy żołędne,
Ciągniemy przędzę, zdala zaczepioną
U przekreślonych szyb żelazną kratą,
U najeżonych bram wściekłą armatą...
Raz smoków stado, grzejące się cicho
Na wygorzałej od jadu darninie,
Drugi raz psotny gnom[5] brzozową wiéchą
Około nozdrza koniowi zawinie.
A indziej panna z wieży wola chustką,
A indziej szary wąż z żółtą wypustką...
Przez jakie ścieżek bo chadzałem krocie
Z ogromną dzidą, co gałęzie kruszy,
Ty jeden, wielki znasz to Don Kichocie,
Jednego ciebie to wspomnienie wzruszy.
Ho gawiedź śmiać się będzie wielolica,
Niewarta ostróg z la Manczy szlachcica!
A Dulcynea moja — o przechrobry
Rycerzu — wiedz, że w swojej ona
Osobie nigdy mi nieodsłoniona —
Chyba, że wietrzyk jaki, wietrzyk dobry
Uchyli czasem kwefu[6] i nad włosem
Rumianych grono gwiazd pokaże zdala,
Albo rączkę tęczową z opala,
Albo obuwia, co się bawi z wrzosem
Kwitnącym, rąbek mały, taki mały,
Jak najdrobniejsza koncha[7] perłowana...
To wszystko!... Ptaki często mi śpiewały,
Że już zbudzona i odczarowana
Pomiędzy smoki wychodzi z wieżyce.
Że lampę trzyma w ręku, a potwory,
Nie mogąc światła znieść, w ziemię się ryją,
Skrzydłami w ciasne łopoczą piwnice.
I klną, i gardła rozdzierają, wyją...
Ale cóż? Ptaki, co im się przywidzi,
To wyśpiewują, przysiadłszy na tarczy,
Albo na hełmie moim — a duch widzi,
£e kłamią — prawda jedynie wystarczy
Nam, co za prawdą go nim, Don Kichotom,
Przeciwko smokom, jadom, kulom, grotom!...
1848.
- ↑ Mowa o «Don Kichocie», arcydziele poety hiszpańskiego, Miguela Cervantesa Saavedry (1517—1616).
- ↑ Dulcynea, karczemny ideał Don Kichota. Wiersz ten jest dowcipną trawestacją wiersza z «Przedświtu»: «I ja też miałem Beatrycze moją».
- ↑ paradyz (gr.) — raj.
- ↑ tu: rycerze.
- ↑ gnom (gr.) — duch ziemny lub górski.
- ↑ kwef (franc.) — kobieca zasłona twarzy, woalka.
- ↑ koncha (gr.) — muszla.