Ewa (Wassermann)/Zanim pęknie srebrna nić/2
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ewa |
Podtytuł | „Człowiek złudzeń“: powieść druga |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Renaissance“ |
Data wyd. | 1920 |
Druk | Drukarnia Ludowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Crammon dowiedział się gdzie był Krystjan w czasie dziewiczego wieczoru Judyty, oraz kto mu towarzyszył. Szofer wygadał się, a powodowany braterską troskliwością, Crammon zarządził dochodzenie, które potwierdziło niepewne pogłoski dochodzące do Wahnschaffeburga.
Pewnego dnia gdy byli razem w Christiansruh wszedł Crammon do gabinetu Krystjana i rzekł:
— Nie mogę milczeć dłużej. Dręczy mnie troska. Wstydź się Krystjanie swej skrytości. Bratasz się ze zbiegami, buntownikami, bombiarzami i przewracasz w głowach biednemu, niewinnemu ludowi szaleńczą hojnością swoją.
Krystjan uśmiechnął się w milczeniu.
— Jakże możesz siebie tak narażać! — wykrzyknął Crammon — rodzinę swą i przyjaciół! Słówko w zaufaniu, drogi mój. Mylisz się grubo sądząc, że wyzwoliłeś z niedoli tę kobietę, do której cię zawlókł rosyjski desperado. To złudzenie mogę, na szczęście rozwiać.
— Czy wiesz co o niej? — spytał Krystjan przedziwnie obojętnym tonem i z niewzruszonym wyrazem twarzy.
Crammon nadął się i jął opowiadać soczyście i szczegółowo:
— Tak jest. Wdałem się nawet w pertraktacje z świetną policją, szczędząc ci nieprzyjemności. Chciano tę kobietę aresztować i pieniądze wziąć w depozyt. Temu zdołałem na szczęście zapobiec. Chociaż bowiem mam przekonanie, że w państwie winien panować ład i porządek, to nie uważam za pożądane, by władze wtykały nos w nasze sprawy prywatne. Ma obowiązek czuwać nad naszą pomyślnością ziemską, więcej niczego nie żądamy. Dość tego jednak. Nic wesołego nie mogę ci donieść o twej protegowanej. Hołota oszalała wobec tego deszczu złota. Otoczono ją, żebrano, ten i ów skradł coś, powstała bójka, jeden wbił drugiemu nóż w brzuch, a rozwścieklona baba broniła się kociubą od pieca. W końcu wkroczyła policja. Potem kobieta owa najęła mieszkanie w innej dzielnicy, nakupiwszy różnych gratów, mebli, pościeli, odzieży, naczyń kuchennych, a nawet zegar z kukułką. Taki zegar, musisz wiedzieć, to coś okropnego. Co chwila wychodzi zeń kukułka i drze się. Bawiłem raz w gościnie u znajomych, którzy mieli trzy takie zegary. Ile razy zamknąłem oczy, potwór zaczynał wrzeszczeć. Można było oszaleć, chociaż pozatem ludzie ci byli nader mili. Ta baba Krolla zatraciła od czasu twego podarku ostatnie resztki rozsądku. Pieniądze nosi przy sobie w szkatułce, dniem i nocą nie spuszcza z nich oka. Gra na loterji i kupuje dziesięciofenigowe romansidła. Dzieci marnieją całkiem tak jak przedtem, gospodarstwo schodzi coraz bardziej na psy, a tylko szkaradna kukułka skrzeczy do wtóru. Czegóż tedy dokonałeś? Gdzież twe dobrodziejstwo? Lud nie znosi nagłego szczęścia. Nie znasz ludu, nic o nim nie wiesz, przeto zostawże go w spokoju.
Krystjan patrzył przez okno na chmurne niebo. Potem zwrócił oczy na Crammona. Po raz pierwszy jakby dopiero w tej chwili spostrzegł, że przyjaciel ma dość pulchne policzki i podbródek z dołeczkiem, spoczywający na miękkiej warstwie tłuszczu. Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, uśmiechnął się tylko i skrzyżował nogi.
— Cóż za nogi! — pomyślał Crammon z westchnieniem. — Cóż za wspaniałe nogi.