Ewa (Wassermann)/Zanim pęknie srebrna nić/24

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jakób Wassermann
Tytuł Ewa
Podtytuł „Człowiek złudzeń“: powieść druga
Wydawca Instytut Wydawniczy „Renaissance“
Data wyd. 1920
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
24.

— To wszystko niemal współczesna tandeta! — powiedział oschle, wskazując książki. — Bajdy, jak splątany motek przędzy, zawikłane, bez początku, ni końca. Po jednej stronie, zna się tysiąc. To obrazki obyczajowe, podkreślające wszystko, co małe i ordynarne. Uczucia przypominają zielsko, a styl hałaśliwy ogłusza. Ciągle miłość i miłość, czyli nędza i nędza. Historję i pamiętniki będące płotkami, poezja, puste wypociny rymorobów, filozofja popularna, czyli gadanina zgoła dowolna. Wolę już klechę z przekonania. I na cóż to wszystko? Dobrze jest czytać, gdy duch jakiś bierze człowieka i ponosi, dając zapomnienie. Ale to nie duch, lecz prosty złodziej i oszust, bez uczciwości i wyobraźni.
— Spalże pan to! — powtórzy! Krystjan i usiadł opodal.
Amadeusz podszedł do marmurowego kominka, który był tak wielki, że mógł pomieścić łóżko i otwarł kratę. Potem poznosił kupami książki, położył na płycie. Skończywszy tę robotę, zapalił kartki jednej z książek i patrzył, jak płomień ogarnia cały stos.
— Wiesz pan już, panie Amadeuszu, że opuszczam Christiansruh? — zwrócił się doń Krystjan.
Voss potwierdził skinieniem głowy.
— Nie wiem na jak długo! — ciągnął dalej. — Może dużo czasu upłynie zanim wrócę.
Amadeusz milczał.
— Cóż pan czynić zamierzasz, Amadeuszu?
Voss wzruszył ramionami i bezwiednie położył dłoń na piersiach, gdzie schował listy.
— Ciasno jest i ponuro na leśniczówce! — zauważył Krystjan. — Może zechcesz pan zamieszkać w Chrisiansruh. Jeśli tak, dziś jeszcze zarządzę wszystko.
— Nie czyń mnie pan, przez jałmużnę żebrakiem! — odparł. — Gdybym otrzymał od pana w darze ten pałac z ogrodem i lasami, to stałbym się o tyle właśnie uboższym.
— Nie rozumiem! — rzekł Krystjan.
Voss jął chodzić po pokoju, a gruby dywan tłumił jego kroki.
— Jesteś pan zbyt porywczy, Amadeuszu — dodał.
Voss stanął przed pultem, wmurowanym w niszę.
Leżała na nim otwarta stara Biblja, kupiona przez Krystjana. Płomień bił tak jasno z kominka, że mógł czytać. Poczytawszy chwilę cicho, wziął księgę i usiadłszy przy kominku, naprzeciw Krystjana czytał głośno:
— Raduj się młodzieńcze młodością swoja, niech serce twe będzie wesołe, folguj zachceniom i patrz na wszystko bez troski. Wiedz jednak, że za to wszystko odpowiesz przed Bogiem.
Głos jego zatętnił przy ostatniem słowie jak dzwon, mimo że go nie podniósł wcale.
— Pamiętaj o Bogu, zanim nadejdą dni nieszczęścia i lala, w których nie znajdziesz upodobania. Zanim śćmi się słońce, światłość dzienna, księżyc i gwiazdy i wrócą deszczowe chmury. Zanim zadrżą strażnicy domu i ugną się najmocarniejsi i staną młyny, albowiem zbrakło ludzi, a wyglądający oknami widzą samą ciemność tylko. Zanim zamkną się bramy ulic, a będziesz wstawał na głos ptaka, zanim też umilkną córy pieśni. Zanim wzgardzone będzie drzewo migdałowe, znuży cię cykada, przeminą kaprysy, a człowiek wnijdzie w wieczysty dom swój. Nim pęknie srebrna nić, wycieknie oliwa ze złotej flaszy, niż strzaskanem będzie wiadro studni i koło studni...
Urwał. Krystjan słuchał bardzo niedbale. Wstał, przystąpił do kraty kominka i usiadł, krzyżując nogi. Patrzył z radosnem zdumieniem w płomień.
— Piękny jest ogień! — powiedział zcicha.
Amadeusz spoglądał nań w milczeniu, potem rzekł
nagle:
— Zabierz mnie pan ze sobą, Krystjanie Wahnschaffe.
Krystjan nie odwrócił głowy od ognia.
— Zabierz mnie pan ze sobą! — powtórzył Amadeusz, nalegająco. — Możliwem jest, że się panu na coś przydam, natomiast nie podlega wątpliwości, że bez pana zginę marnie. We mnie jest ciemność, we mnie jest szatan. Pan jeden możesz go spętać. Nie wiem dlaczego tak jest, ale wiem, że jest. Zabierz mnie pan ze sobą.
— Dobrze, Amadeuszu! — odparł Krystjan. — Zostaniesz pan ze mnę. Chcę mieć kogoś, kto ze mną zostanie.
Amadeusz zbladł i wargi mu zadrgały.
— Piękny jest ogień! — powtórzył Krystjan.
— Pożera nieczystości, a pozostaje czystym! — mruknął Voss.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jakob Wassermann i tłumacza: Franciszek Mirandola.