Nad starym światem straszliwe grzmią burze:
Pęka stalowe niebo w dwoje połów,
W oślepiającej błyskawic purpurze
Migocą twarze strwożone aniołów,
Lecą pioruny, dreszcz grozy w naturze,
Trzęsą się wichry nad gruzem popiołów
Spalonych grodów, pałaców wyrżniętych
Zburzonych zamków i wsi rozpierzchniętych.
Bóg wszechnatury dziś na ludy całe Wskrzesza umarłe dla prawdy rycerze I broń słów dzielną i serca wspaniałe Każdy z wskrzeszonych na przyszłość odbierze, A ma być czysty, jako okazałe Słońce w swym blasku i ma przez puklerze Prawdy zwyciężyć, przez miłość zasłynąć A przez utratę czci swej własnej zginąć.
I wstały duchy z prochów i podniosły
Półsenne oczy swe ku błękitowi,
Od ramion skrzydła jasne im wyrosły;
Potęgą orłu, bielą łabędziowi
Podobne, płyną skrzydłami jak wiosły,
W twarz się twórczemu spojrzały Duchowi,
A potem głowy spuściły w milczeniu
I Duch rzekł do nich przy wszechświata drżeniu:
„Wstańcie z popiołów, wy, coście przed wieki Kochali w imię me i zwyciężali!
Daję was światu, co zbywszy opieki Światła i prawdy, tak się dziś zuchwali I z wozem kłamstwa pędzi na wir rzeki I wzgardę cnoty szerzy coraz dalej! Daję was światu, który nieprzytomnie Dąży do celu, bo zapomniał o mnie“.
„Mógłbym piorunem świat cały zapalić
I zmienić w popiół, obrócić go w nice,
Mógłbym kolumny kłamstw światowych zwalić
I przygnieść niemi ich głowy złolice,
Mógłbym chwast dziki zarazą oddalić
I w gniazdo złości cisnąć błyskawicę,
Ale miłością ja chcę ludy zbawić,
Miłością natchnąć, miłością poprawić“!
„Przez miłosierdzie kieruję tym światem, Przez miłosierdzie wskrzeszam i wybawiam, I wybawionych własnym majestatem Okrywam, karmię i przy sobie stawiam; Przez miłosierdzie nie karzę bułatem Czarnych serc ludzkich, ale je poprawiam, Przez miłosierdzie czas kary odwlekam, Przez miłosierdzie nawrócenia czekam“.
„Ale gdy twarde będą ludzkie serca
I na me słowa przestrogi nie zmiękną,
Gdy przeciw prawdzie powstaną bluźnierce
I na swem kłamstwie stać się nie ulękną,
Kiedy się z ludzi porobią morderce,
I przed swym sędzią w pokorze nie klękną,
Głów nie nakryją pokuty całunem,
Wtedy ja — w tłum ten uderzę piorunem“!
„Wstańcie z popiołów, duchem mym owiani! Potęgą słowa uzbrajam wam piersi: Tarczy tej żadne żelazo nie zrani, Ani miecz przetnie: będziecie najpierwsi W walce za prawdę w myśl ukrzyżowani, Lecz waszą myślą wy będziecie szersi, I choćby ciemność uciskała ducha, Przyszłość, nie jej słów, lecz waszych posłucha“.
„Daję wam w serca miłości zawiązek:
Kochać, za prawdę walczyć, — wasze godła,
Prowadzić ludy — to wasz obowiązek,
Wasze zadanie: zbrodnię, co przywiodła
Świat do upadku, oberwać z gałązek!
Niech się nie pleni ta złość, co go zwiodła!
Wasz cel — rozjaśnić światło, co przygasło,
Sprawiedliwość i miłość — wasze hasło“.
„Niech nigdy trwoga nie zajrzy wam w lice! Niech prawda nigdy z serc wam nie wygaśnie, Niech siła woli, jako błyskawice, Zamiarom waszym zawsze świeci jaśnie; Myśl niechaj wiecznie dąży w okolice Światła i niechaj nigdy w was nie zaśnie Ten wielki gienjusz, jakim was natchnąłem, Kiedym was dźwigał z popiołów — aniołem“!
„Czystość i piękność lica wasze zmyje:
Niech się nie zbrudzi białość waszych skrzydeł!
Bo gdy świat ujrzy brud, co czyny kryje,
On was poczyta za duchy mamideł
I będzie w zbrodnie lgnął, w proch się zaryje
I zdradnych zguby nie uniknie sideł,
Więc się nie brudźcie, nie kalajcie pierzy —
Czystym, prawdziwym i mądrym świat wierzy“!
I znów się ogniem niebiosa rozdarły: Bóg śród piorunów wszedł w nie w majestacie, I znów się ogniem niebiosa zawarły, Świetne płomienie rzucając w szkarłacie, A potem taka cisza, jakby zmarły Wszystkie stworzenia w okropnej zatracie: Bóg chciał, by wszystko przycichnęło plemię, Kiedy w niebiosa On wstąpił ze ziemie.
A duchy wielkim hymnem się ozwały
I zmartwychwstania pieśń poszła w błękity
I uderzyła w chmury echem w skały —
I znowu echem szła na niebios szczyty,
Aż wreszcie wielki ten hymn i wspaniały
Skonał, ostatnim dźwiękiem w niebo wbity,
I duchy jasne swe skrzydła rozwarły
I lecą trzeźwić świat na półumarły.