<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Świętochowski
Tytuł Fiat justitia
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Wydawca G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


FIAT JUSTITIA.
(MARZENIE).

Nad starym światem straszliwe grzmią burze:
Pęka stalowe niebo w dwoje połów,
W oślepiającej błyskawic purpurze
Migocą twarze strwożone aniołów,
Lecą pioruny, dreszcz grozy w naturze,
Trzęsą się wichry nad gruzem popiołów
Spalonych grodów, pałaców wyrżniętych
Zburzonych zamków i wsi rozpierzchniętych.

Bóg wszechnatury dziś na ludy całe
Wskrzesza umarłe dla prawdy rycerze
I broń słów dzielną i serca wspaniałe
Każdy z wskrzeszonych na przyszłość odbierze,
A ma być czysty, jako okazałe
Słońce w swym blasku i ma przez puklerze
Prawdy zwyciężyć, przez miłość zasłynąć
A przez utratę czci swej własnej zginąć.

I wstały duchy z prochów i podniosły
Półsenne oczy swe ku błękitowi,
Od ramion skrzydła jasne im wyrosły;
Potęgą orłu, bielą łabędziowi
Podobne, płyną skrzydłami jak wiosły,
W twarz się twórczemu spojrzały Duchowi,
A potem głowy spuściły w milczeniu
I Duch rzekł do nich przy wszechświata drżeniu:

„Wstańcie z popiołów, wy, coście przed wieki
Kochali w imię me i zwyciężali!

Daję was światu, co zbywszy opieki
Światła i prawdy, tak się dziś zuchwali
I z wozem kłamstwa pędzi na wir rzeki
I wzgardę cnoty szerzy coraz dalej!
Daję was światu, który nieprzytomnie
Dąży do celu, bo zapomniał o mnie“.

„Mógłbym piorunem świat cały zapalić
I zmienić w popiół, obrócić go w nice,
Mógłbym kolumny kłamstw światowych zwalić
I przygnieść niemi ich głowy złolice,
Mógłbym chwast dziki zarazą oddalić
I w gniazdo złości cisnąć błyskawicę,
Ale miłością ja chcę ludy zbawić,
Miłością natchnąć, miłością poprawić“!

„Przez miłosierdzie kieruję tym światem,
Przez miłosierdzie wskrzeszam i wybawiam,
I wybawionych własnym majestatem
Okrywam, karmię i przy sobie stawiam;
Przez miłosierdzie nie karzę bułatem
Czarnych serc ludzkich, ale je poprawiam,
Przez miłosierdzie czas kary odwlekam,
Przez miłosierdzie nawrócenia czekam“.

„Ale gdy twarde będą ludzkie serca
I na me słowa przestrogi nie zmiękną,
Gdy przeciw prawdzie powstaną bluźnierce
I na swem kłamstwie stać się nie ulękną,
Kiedy się z ludzi porobią morderce,
I przed swym sędzią w pokorze nie klękną,
Głów nie nakryją pokuty całunem,
Wtedy ja — w tłum ten uderzę piorunem“!

„Wstańcie z popiołów, duchem mym owiani!
Potęgą słowa uzbrajam wam piersi:
Tarczy tej żadne żelazo nie zrani,
Ani miecz przetnie: będziecie najpierwsi
W walce za prawdę w myśl ukrzyżowani,
Lecz waszą myślą wy będziecie szersi,
I choćby ciemność uciskała ducha,
Przyszłość, nie jej słów, lecz waszych posłucha“.

„Daję wam w serca miłości zawiązek:
Kochać, za prawdę walczyć, — wasze godła,
Prowadzić ludy — to wasz obowiązek,
Wasze zadanie: zbrodnię, co przywiodła
Świat do upadku, oberwać z gałązek!
Niech się nie pleni ta złość, co go zwiodła!

Wasz cel — rozjaśnić światło, co przygasło,
Sprawiedliwość i miłość — wasze hasło“.

„Niech nigdy trwoga nie zajrzy wam w lice!
Niech prawda nigdy z serc wam nie wygaśnie,
Niech siła woli, jako błyskawice,
Zamiarom waszym zawsze świeci jaśnie;
Myśl niechaj wiecznie dąży w okolice
Światła i niechaj nigdy w was nie zaśnie
Ten wielki gienjusz, jakim was natchnąłem,
Kiedym was dźwigał z popiołów — aniołem“!

„Czystość i piękność lica wasze zmyje:
Niech się nie zbrudzi białość waszych skrzydeł!
Bo gdy świat ujrzy brud, co czyny kryje,
On was poczyta za duchy mamideł
I będzie w zbrodnie lgnął, w proch się zaryje
I zdradnych zguby nie uniknie sideł,
Więc się nie brudźcie, nie kalajcie pierzy —
Czystym, prawdziwym i mądrym świat wierzy“!

I znów się ogniem niebiosa rozdarły:
Bóg śród piorunów wszedł w nie w majestacie,
I znów się ogniem niebiosa zawarły,
Świetne płomienie rzucając w szkarłacie,
A potem taka cisza, jakby zmarły
Wszystkie stworzenia w okropnej zatracie:
Bóg chciał, by wszystko przycichnęło plemię,
Kiedy w niebiosa On wstąpił ze ziemie.

A duchy wielkim hymnem się ozwały
I zmartwychwstania pieśń poszła w błękity
I uderzyła w chmury echem w skały —
I znowu echem szła na niebios szczyty,
Aż wreszcie wielki ten hymn i wspaniały
Skonał, ostatnim dźwiękiem w niebo wbity,
I duchy jasne swe skrzydła rozwarły
I lecą trzeźwić świat na półumarły.


Warszawa.Andrzej Świętochowski.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Świętochowski.