Gołąbek (Wóycicki, 1876)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Gołąbek |
Pochodzenie | Klechdy, starożytne podania i powieści ludowe |
Wydanie | trzecie pomnożone |
Data wyd. | 1876 |
Druk | S. Lewental |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Ilustrator | Andriolli, Kostrzewski, Sypniewski, Pillati, Witkiewicz, Gerson |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Młody królewicz jedzie na łowy, i dojrzał jabłoń wysoką, na niéj złote jabłka rosną. Posyła dworzan po owoc, lecz gdy który ręką sięgnie, gałęzie wnet uskakują, i nie dadzą jabłka zerwać. Rozgniewany więc królewicz, sam z rumaka swego skacze, i biegnie pod jabłoń ową, lecz podobnie jak dworzanom, z rąk uciekają owoce. Aż ukaże się gołąbek, a bijąc siwemi skrzydły, wiedzie w zamek opuszczony, zdziwionego królewicza.
W jednéj komnacie zniszczonéj zastaje obrzydłą pannę, ta mu rękę ofiaruje, gdy pobije nieprzyjaciół, i przez całe siedm roków nie pokocha innéj panny.
Zbladł królewicz na te słowa, z obrzydzeniem wzrok odwraca od potworu a nie panny, i co rychléj przez drzwi wiele ucieka z onego zamku.
Ledwie powrócił do ojca, aż tu wojnę ogłoszono; stary król swemu synowi rozkazuje by hetmanił. Młody królewicz posłuszny, z rycerstwem wyrusza w pole, i w jednéj bitwie morderczéj rozbił wszystkich nieprzyjaciół.
Siedm lat się prędko kończy, znów królewicz jedzie w knieje, znowu widzi tęż jabłonkę i owoce na niéj złote. Przypomina sobie pannę, ciekawością przeto zdjęty, idzie w zamek. Co za zmiana! Miasto murów, wszystko kryształ; a za jedną ścianą szlanną dostrzega śliczną dziewicę, miasto dawnego potworu. Postrzegła zaklęta panna dorodnego królewicza, pada przed nim na kolana, i zaklina w rzewnéj prośbie, by na krok się nie posunął; cały bowiem szklanny zamek otacza brzęcząca struna, kto jéj dotknie z jéj odgłosem wnet poruszy stado biesów.
Więc rozkochany królewicz, patrząc chciwemi oczyma na dziewicę cudnych wdzięków, w tył się cofa zadumany, i rozmyśla nad sposobem, jak wydobyć piękne dziewczę. Woła swego bandurzystę, każe mu się skryć za ścianą, i za danym przezeń znakiem by uderzył w wszystkie struny. Po chwili zabrzękły struny, wnet się zatrząsł zamek cały, i czereda biesów wszystkich poskoczyła ku téj stronie, gdzie brzęk struny się rozlegał. A gdy biedny bandurzysta, krzyczał, płakał nadaremnie, dręczony od czarnych biesów, królewicz jednym poskokiem wpadł w komnatę kryształową i uwolnił piękny pannę. Wtedy z wysokiéj jabłoni, zniknęły złote owoce, i on siwy gołąbeczek zniknął zaraz z tego zamku. W tym gołąbku dusza ojca zaklętéj kólewnéj, który zmarł przed czasem, do niebiesiech uleciała.
Na swój zamek wiedzie piękną, stary król płacząc z radości, że doczekał się synowéj, a do tego urodziwéj, sute wesele wyprawił; sprosił gości, i nim umarł, rozweselał stare lata równie pięknemi jak matka wnuczęty.