Gościna u Iwoni
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Gościna u Iwoni |
Pochodzenie | Z obcego Parnasu |
Wydawca | Księgarnia A. Gruszeckiego |
Data wyd. | 1886 |
Druk | Bracia Jeżyńscy |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Stanisław Budziński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cała antologia |
Indeks stron |
Duma.
Ucisz Dunaju szumnych twych fal chóry!
Już drzémią wiatry na morza głębinie;
Jak na mogile ptak miesiąc z pod chmury
Tęsknie się sunie w lazurów pustynię.
W stepie się mglistym rozbłyskami znaczy
Reszta taboru Selima w pożarze;
Nie słychać głosu, tylko cień kozaczy
Z chmurami dymu wije się w obszarze.
Z niedopalonych namiotów multańców
Wysłał Swierczowski, z krwią, dymem i pyłem,
Do hospodara bisurmańskich brańców,
Sam z kozakami pędząc za Petryłem.
Na miękkim puchu Multan wojewodę
Zbudziły surmy i kozackie czaty;
Puścił się w czajce na dunajską wodę
I zdał pogaństwu Brahiłów bogaty.
Nim cichy wieczór osiadł na dolinach,
Ozwał się z baszty Siczy śpiew rodzinny;
Sen wyszedł z miasta, a w jego ruinach
W łunie zasnęły: popiół, step pustynny.
Tylko za miastem, w otwartéj przestrzeni,
We krwi zastygłéj muzułmanin tonie.
Kiedyż twych czynów śród cherubów pieni
Powstanie pamięć sławian Maratonie?
Wieczór był cichy, słońce z mogił dackich
Na siedmiogrodzkich gór szczyty się toczy,
Kiedy Iwonia z okopów kozackich
Szedł w tabor pogan, łzami rosząc oczy.
Nie byłoż miłéj, szablę wziąwszy w dłonie,
Na polu sławy sławnéj śmierci żądać,
Niżli u pogan, a jeszcze w pokłonie,
Na swą śmierć czekać i na śmierć spoglądać?
Zaufał Turkom, zrzekł się wiary naszéj;
Bóg odszczepieńca w niedoli opuszcza:
Łeb swój na spisie zostawił u baszy,
Szczątki gdzieś w prochu zachowała puszcza.
Pod ciemnym lasem, w pogodne zaranie,
„Hura!” się ozwą zaporożskie czaty,
„Hura!” się z góry stoczyło w tamanie,
W turkach kozackie zagrzęzły bułaty.
Zrazu nad niemi chmurzyło się, grzmiało,
W ciemności łuny wybuchły złowieszcze,
Dym wił się, głuchło .... gasło .... bałwaniało,
Potem pył z wiatrem tylko bujał jeszcze.
Z pyłem się wieki zwiły śród pomroki,
Dzieje pokryła milczenia głębina,
Ptak rozniósł kości, a wiatr dum potoki:
Świecie tęsknoty, gdzie twoja kończyna?