[405]HAJDUCY.[1]
Z SERBSKIEGO.
W dzikiéj jaskini Mladin się ukrywa,
A przy nim żona jego urodziwa,
I dwaj synowie w bojach doświadczeni,
Leżą, do ostrych tuląc się kamieni.
Trzy dni w jaskini, trzy dni nic nie jedli,
Pandury[2] wyjścia dokoła obsiedli.
Sto karabinów wnet ku nim wyceli,
Niechby skroń tylko od ziemi podjęli.
Język w ich ustach na węgiel zgorzały.
Jest trochę wody w rozpadlinie skały,
Ale ją matce podając kroplami,
Wilgotną ziemię ssali tylko sami.
Jednak nie jęczą, nie śmią ubolewać,
Wszyscy się boją Mladina rozgniewać.
[406]
Gdy się noc trzecia nad nimi rozwlekła,
Stłumionym głosem Katarzyna rzekła:
„Niechaj się Pan Bóg zlituje nad wami,
„Niech się da pomścić nad prześladowcami!“ —
Podniosła głowę, na łokciu się wsparła.
Westchnęła ciężko — padła, i umarła.
Mladin udawał, że się nie zasmucił;
Ale synowie, gdy się on odwrócił,
Z żalem to na nią, to na się patrzali,
Nic nie mówili, i łzy połykali.
Przyszedł dzień czwarty, z nim słońca upały,
I wyschła woda w rozpadlinie skały.
Próżno brat starszy głód przemódz się stara,
Wpadł w obłąkanie, i dobył handżara[3],
Patrząc na matkę, jako wilk na jagnię. —
Zgadł Aleksander czego Chrystycz pragnie.
Własnym handżarem przebił ramię swoje,
I rzekł do brata: „Bracie! pij krew moję,
„Lecz niech ta zbrodnia ust twoich nie kali!
„Po śmierci będziem krew Pandurów ssali.“ —[4]
Słyszał to Mladin, wytrzymać nie zdołał,
Porwał się z miejsca, i głośno zawołał:
[407]
„Za mną, synowie! próbujmy przechodu!
„Lżéj połknąć kulę, niż umierać z głodu.“ —
Wszyscy trzej razem, jak wilcy zajadli,
Ze swéj kryjówki na Pandurów wpadli.
Każdy dziesięciu obalił swą siłą,
Każdego piersi dziesięć kul przeszyło.
Wrogi ich głowy na dzidach zatknęli,
Nieśli w tryumfie — a spojrzeć nie śmieli.
1828.