[403]SZAL CZARNY.
Z PUSZKINA.
Rozpaczą, wściekłością, i żalem miotany,
Pogladam dzień cały na szal krwią zbryzgany.
Przed laty, gdym jeszcze był płochy i młody,
Kochałem Greczynkę przecudnej urody.
Przecudna dziewica łudziła mię wzajem.
Lecz krótko, ach! krótko świat dla mnie był rajem!
Sprosiłem przyjaciół na ucztę wspaniałą.
Do drzwi mych żyd podły zapukał nieśmiało.
„U ciebie, rzekł, goście godują weseli,
Greczynka z kim innym pieszczoty swe dzieli.“ —
Z przeklęstwem mu kiesę cisnąłem pod nogi;
Mój arab za chwilę był gotów do drogi.
Jak wicher, jak piorun, leciałem przez błonie,
Wiatr świszcząc wokoło, żal głuszył w mém łonie.
Lecz dom jéj zaledwo ujrzałem zdaleka,
Krew ogniem zawrzała, łzą trysła powieka.
[404]
Jak wściekły pobiegłem w znajome ustronie —
Ormianin niewierną piastował na łonie!
Skry w oczach mi błysły; miecz zagrzmiał, uderzył —
Nim usta od ust jéj odchwycił — już nie żył.
Patrzałem z rozkoszą, jak drżąca i zbladła,
Dłoń wznosząc, na klęczkach, do stóp mych upadła.
Pamiętam błagania, krwi strumień, i jęki!...
Zginęła Greczynka, i miłość, i wdzięki! —
Z wściekłością szal czarny zerwałem z jéj skroni,
Krew nim ciekącą otarłem z méj broni.
Niewolnik mój, skoro wieczorna mgła wstała,
W głębinie Dunaju powrzucał ich ciała. —
Ach! odtąd zgryzota jak piekło wre we mnie,
Ach odtąd spoczynku przyzywam daremnie!
Rozpaczą, wściekłością, i żalem miotany.
Poglądam dzień cały na szal krwią zbryzgany.
1823.