Hetmani/12 listopada

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Weyssenhoff
Tytuł Hetmani
Rozdział 12 listopada
Wydawca Wydawnictwo Polskie <R. Wegner>
Data wyd. 1930
Druk Concordia Sp. Akc.
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
12 listopada.

Gdzież on jest, ten hetman?
Szukałem go na waszych wiecach, panowie ze szlachty demokratyzującej, którzy się mienicie wojskiem pod jego buławą! Skąd, od kogo otrzymaliście depesze o nadaniu autonomji Królestwu Polskiemu?
Czy godzi się powiedzieć więźniowi, że jutro będzie wolny, aby go uśpić na noc jedną?
Nie oklaskiem zadrżała sala, nie krzykiem radosnym, ale jękiem ulgi jakoby śmiertelnym. Stare dusze znękane zdawały się odlatać aby dać miejsce duszom nowym, wolnym. Uniesienie zlało się w hymn modlitewny...
Wtedy jeden młodzieniec „męki czując szczere“ wyskoczył na cokół kolumny, ujął lewicą za słup, a prawą rękę wzniósł, aby błogosławić, lub przekląć.
— Czy prawdę ogłaszacie wy, którzyście na mównicach?! Do nóg wam padnę, zwiastunom — — ale w łeb wam palnę, jeżeli zwodzicie!
Zakołysało oburzenie oczadzonym wiecem:
— Świętokradca! zdrajca!
— Precz z nim! Jeden był, którego serce przez sen magnetyczny krzyknęło! Jeden był, który powiedział to, co już wszyscy dziś wiemy — —
Nie jesteście z Piastem! nie gada on z wami, skoro idziecie naoślep! On nie pomyliłby się tak niebacznie, tak zgubnie!

∗             ∗

Poszedłem na radę waszą, bogacze ziemi, jako delegat ludu, z żądaniem, abyście skarby swoje otworzyli ludowi, który mrze z głodu, walcząc za swoją i waszą przyszłość. Wyście zaś odmówili, zasłaniając się fałszowanem pismem Piasta, który niby zakazuje wam szafować na dzieło zniszczenia cennego jeszcze porządku, na wolność bezbożną.
Poznałem, że kłamiecie, że zasłaniacie się bogiem malowanym na tarczach waszych. Aja wam powiadam, że Bóg, który Jest, odwróci się przeciw bogom waszym herbowym, jeżeli serc i skarbów otwartych nie oddacie sprawie narodu.
I poznałem, że z Piastem nie trzymacie, że, chociaż krewnego, gotowiście go sprzedać za patent na niebronne tycie.

∗             ∗

Powróciłem tedy do „swoich“ i zastałem u siebie wiec Żydów, którzy wrzaskiem wielkim domagali się wydania im Piasta na śmierć, gdyż niweczy i zdradza sprawę ludu. A za Żydami krzyczeli robotnicy tępi i głodni.
Aż Rajkowski musiał zapewnić uroczyście, że niema Piasta w Warszawie, że tylko kogoś podobnego widziano, a gdyby i był rzeczywiście, to człowiek obłąkany i godzien tylko litości.

∗             ∗

Coś niebezpiecznego czuję w głowie i jak najmniej chcę pozostawać sam z sobą. Szukam — szukam — choćby tylko własnego wyzwolenia z tych wszystkich konsekwencyj, które sam na siebie ściągnąłem.
Nie chcę widzieć Heli! Niech wyjeżdża, niech się zadaje z kim chce! — — Jednak mi serce pęknąć może, gdybym się dowiedział, że mnie porzuciła.
Aby wyzdrowieć, potrzeba mi zobaczyć Piasta, otworzyć mu do dna serce, dotknąć jego ręki. Ale czy on rzeczywiście tu jest?
Znikła i panna Zofja; niema jej w mieszkaniu, a przecie ona przynajmniej nie jest zmorą — — widziałem, ją w tym pochodzie z nieuchwytnym, tajemniczym „stryjem“ — — Czy mi wolno jeszcze tak go nazywać? — —




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Weyssenhoff.