Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres I/6

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres I
Rozdział Książę-namiestnik
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały okres I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Książę-namiestnik.

Namiestnik królewski w Poznaniu, książę Antoni Radziwiłł, syn Michała Hieromina, wojewody wileńskiego i Heleny Przeździeckiej, ordynat nieświecki, ołycki i przygodzicki, ożeniony z księżniczką pruską Ludwiką, siostrą poległego pod Saalfeldem 1806 r. księcia Ludwika Ferdynanda, już dawniej z polecenia rządu pruskiego usiłował pozyskać dla Prus Polaków, a nawet nakłonić ks. Józefa Poniatowskiego, gdy po wyprawie moskiewskiej stał z wojskiem polskiem w Krakowie, do porzucenia sprawy Napoleona. Teraz zaś miał pogodzić ludność polską z nowym stanem rzeczy, a szczególnie pozyskać dla rządu pruskiego umysły bardzo licznego wówczas obywatelstwa polskiego. Zadaniu temu odpowiednią osobowością był książę Antoni.
„Z rodu, wyglądu i duchowego usposobienia Polak zupełny, przez małżeństwo swoje wszedłszy w tak ścisły związek z dworem berlińskim, że mu już poprzednimi czasy nieraz trudno było zatrzymać się na możebnej średnicy między temi dwoma ostatecznościami narodowemi i politycznemi, pragnął gorliwie doprowadzić do jak najlepszego porozumienia między rządem a nowymi jego poddanymi, wierzył mocno, że mu się to powiedzie, i chciał szczerze dobra współziomków, do których go serce i natura ciągnęła.”[1]
„Postać księcia Antoniego przedstawiała się nader poważnie. Więcej niż średniego wzrostu i mocnej tuszy, nosił zwyczajnie granatową czamarę z czarnym aksamitnym kołnierzem i szeroką białą chustą na szyi. Piękną jego głowę, pokrytą rzadkim siwym włosem, uwydatniał wybitny nos orli, który synom i wnukom pozostawił w spadku, przytem wyraz twarzy miał szlachetny i uprzejmy. Od razu robił na każdym wrażenie wielkiego pana, ale ujmował sobie wszystkich przyjaznym uśmiechem i uprzedzającem słowem.”[2]
Z synów księcia Antoniego starszy Wilhelm był majorem 19 pułku piechoty w Poznaniu i tu poślubił 23 stycznia 1825 r. w kościele farnym księżniczkę Helenę Radziwiłłównę, córkę księcia Ludwika,[3] młodsi Bogusław, Władysław i Ferdynand[4] kształcili się wspólnie w domu rodzicielskim, a synowie króla Fryderyka Wilhelma III, późniejszy król Fryderyk Wilhelm IV i późniejszy cesarz Wilhelm I, nieraz przez kilka dni bawili u swej stryjecznej babki, do której, jak mówiono, byli szczerze przywiązani. Księcia Wilhelma pruskiego ciągnęła nadto do Poznania miłość, którą rozgorzał do pięknej córki księcia namiestnika, 'Elizy.[5]
Z Polaków w bliższych stosunkach z księciem Antonim żyli arcybiskup Gorzeński, książę-generał Sułkowski, podpułkownik Dezydery Chłapowski, pułkownik Poniński i podpułkownik Józef Goetzendorf-Grabowski.
„Ruch towarzyski wyższych warstw polskiego społeczeństwa obracał się lat kilkanaście w znacznej mierze około dworu Radziwiłłowskiego, szczególnie zimą i w czasie większych zjazdów. Odbywały się tam rozmaite uroczystości, które ściągały liczny zastęp osób z prowincyi i miasta, Polaków i Niemców; obywatele wiejscy, urzędnicy, wojskowi spotykali się na tem neutralnem polu, poznawali się i bawili razem, a chociaż zaszło może czasem jakie lekkie starcie, głównie z powodu podejrzeń o zbytnie wyróżnianie tej lub owej osobistości, miało jednak to zbliżenie się różnobarwnych pierwiastków swoje dobre strony, zacierając wzajemne przesądy i wrodzone niechęci. Jak w Berlinie u dworu, równie i tutaj zgromadzano się w pewnych okolicznościach około południa na tak zwaną cour. Ustawiano powołanych na nią w dwa rzędy, między którymi przechadzała się powolnym krokiem książęca para, rozmawiając z każdym krócej lub dłużej i przyjmując nowo przedstawione osoby.”
„Prócz owych dworskich przeglądów bywały bardzo częste obiady, już w mniejszem kółku bliższych znajomych, już to na wielkie rozmiary; latem zdarzały się zjazdy i podwieczorki w Dębinie, zimą zaś „asamble” i bale, na które po kilkaset osób spraszano ze wszystkich stron Księstwa. Na takie przyjęcia lub zabawy, jeśli uroczystszą miały cechę, panie podług ówczesnej mody stroiły sobie głowy w strusie pióra, panowie zaś występowali w czarnych w czarnych frakach, białych kamizelkach i szerokich białych chustkach na szyi, a prócz tego mieli trzewiki z sprzączkami i krótkie jedwabne pantalony, od których odbijały długie, pod kolana idące pończochy.”
Na balach kostiumowych w czasie karnawału przedstawiano u księcia-namiestnika żywe obrazy i to z historyi polskiej. Sam książę-namiestnik z córką Elizą wyszukiwał modele z dawnych obrazów i rycin, zadając sobie pracę dla najmniejszych szczegółów, aby kostiumy odpowiadały prawdzie historycznej. W jednym z takich żywych obrazów sam książę wystąpił jako Piast, a księżna-namiestnikowa jako Rzepicha.[6]
Urządzano też niekiedy baliki dla dzieci.
Dwór zresztą księcia Antoniego był niemieckim, tylko sekretarz jego, Michalski, był Polakiem.
Żona księcia, księżna Ludwika, pani nie wysoka i dość otyła, z twarzą pełną o żywych kolorach, przyjemną jeszcze mimo lat niemłodych, dużym białym czepkiem okoloną, miała ten sam dar co mąż pańskiej i dworskiej grzeczności, która nie była u niej przybranym pozorem, lecz, jak wszyscy wiedzieli, wynikała z wrodzonej dobroci serca i ze szczerej życzliwości dla tych, co się do niej zbliżali.”
Księżna Ludwika łaskawą i życzliwą okazywała się Polakom i od początku mimo sarkania Niemców zaufaniem swojem i przyjaźnią darzyła kilka pań polskich, szczególnie panią Annę z Mielżyńskich Mycielską, wdowę po pułkowniku Stanisławie z Kobylopola, jedną z najzacniejszych niewiast polskich.
Księżna Ludwika (†1836 r.) wpływem swoim tak w Berlinie, jak i w Petersburgu nieraz wyświadczała Polakom przysługi, a dla ubóstwa była dobroczynną.
Ona to urządziła w Poznaniu w zniesionym klasztorze P.P. Bernardynek pierwszą kuchnią ubogich, w której wydawano ubogim t. z. zupę rumfordzką t. j. polewkę z jarzyn, wynalezioną przez Anglika Rumforda. Przyrządzała ją pozostała w klasztorze Bernardynka Anna Zbyszewska, na czele zaś kuchni stała żona pierwszego kamerdynera księcia-namiestnika, Francuza Baptiste Moreta. Chociaż protestantka, przyczyniła się księżna Ludwika najwięcej do sprowadzenia z Warszawy do Poznania Sióstr Miłosierdzia i zapewnienia im pewnych funduszy z czterech zniesionych klasztorów.
Zakład Sióstr Miłosierdzia, jedyny leczniczy w Poznaniu, otwarto 1 stycznia 1823 r. pod przełożoną Petronelą Pyrzanowską w dawniejszym klasztorze PP. Bernardynek. Suma posagowa wynosiła 116,00 talarów. Sióstr początkowo było 9, a przełożonymi lekarzami dr. Herzog dla chorób wewnętrznych i radca medycynalny dr. Jagielski dla chorób zewnętrznych. Łóżek początkowo było 60, lecz już w następnym roku zmniejszono liczbę do 39 z powodu ubytku dochodów. Z czasem jednak przez zapisy dobroczynne i roczny dodatek państwowy w ilości 500 talarów, dochody powiększyły się, liczba łóżek coraz więcej wzrastała. W r. 1843 suma ogólna dochodów wynosiła 5,534 talarów. Później kosztem Celiny hr. Grudzińskiej dobudowany został dom dla nieuleczalnych chorych.[7]
Pomimo, że książę Antoni Radziwiłł był blisko spokrewniony z dworem pruskim, nie dowierzano mu, dodano mu bowiem do boku jako adjutanta majora Kamila de Royer Luehnes, niegdyś szambelana ojca księżnej Antoniowej, który cichaczem donosił do Berlina o wszystkiem, co książę robił i co się działo w W. Księstwie Poznańskiem. Sam Royer pisał o sobie, że był „uchem i okiem kanclerza Hardenberga.”[8]
Stanowisko zresztą księcia Antoniego w rzeczywistości było więcej reprezentacyjne niż polityczne i urzędowe. Rzeczywisty zarząd Księstwa znajdował się od pierwszej chwili panowania pruskiego w ręku naczelnego prezesa, radców i urzędników, stanowiących z nim tak zwaną rejencyą, a odnoszącą się bezpośrednio nie do namiestnika, lecz do ministrów w Berlinie. „Za pierwszego naczelnego prezesa, Zerboniego, zachodziły między namiestnikiem a rejencyą całkiem znośne stosunki: porozumiewano się i ustępowano sobie nawzajem, zwłaszcza, że i wiatry berlińskie w owych początkach wiały dość spokojnie.”
Zerboni mianował prawie samych Polaków radcami ziemiańskimi, nawet takich, jak Wolańskiego, Zawadzkiego, Kloczkiewicza, Kurnatowskiego i Chmielewskiego, którzy poprzednio jako urzędnicy Księstwa Warszawskiego jawnie występowali przeciw Prusakom.[9]
Także na posadach radców rejencyjnych pozostawił Zerboni kilku dawniejszych urzędników polskich, starając się zarazem, o ile możności, przestrzegać w korespondencyach potrzeb krajowego języka.
Na czele sądownictwa stanął Schoenermark, dawniejszy urzędnik za Prus Południowych w Warszawie, znający język polski.[10]
Wedle reskryptu z dnia 20 lipca 1816 r. miały ustawy i rozporządzenia władz wychodzić w polskiem tłomaczeniu obok niemieckiego oryginału.




  1. Motty M. Przechadzki po mieście. V. 6.
  2. Tamże.
  3. Gazeta W. Księstwa poznańskiego, 1825, nr. 9.
  4. Książę Ferdynand umarł w Ruhbergu 8 września 1827 r.
  5. Wodzicka Teresa: Eliza Radziwiłłówna.
  6. Pamiętniki Bogusławy z Dąbrowskich Mańkowskiej, I, zeszyt II, str. 208.
  7. Zaremba W. dr. Pogląd historyczny na powstanie i rozwój domów leczniczych w Wielkopolsce. Dziennik Poznański, 1894, nr. 134.
  8. Laubert M. Die Berichte des Majors v. Royer Luehnes über die Provinz Posen und Polen, 1816–17. Studien zur Geschichte der Provinz Posen.
  9. Laubert M. Studien zur Geschichte der Provinz Posen, 1908, str. 65.
  10. Schoenermark umarł 21 czerwca 1832 r. w Berlinie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.