Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/27

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres V
Rozdział Niemieckie oddziały ochotnicze i Netzbrudery
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Niemieckie oddziały ochotnicze i Netzbrudery.

Skończyło się nieszczęśliwie w W. Księstwie Poznańskiem działanie wojenne Polaków, nie skończyły się jednak prześladowania.
Już w końcu marca zaczęły tworzyć się w W. Księstwie Poznańskiem niemieckie oddziały ochotnicze, które z zajadłością rzucały się na bezbronnych Polaków. Taki oddział utworzyli najpierw Treskow z Grocholina, dziewierz jego Wilhelm hr. Lüttichau i znani z występu w Słupach asesor Göldner z Szubina i górnik Kramer z Stonaw. Napadali domy polskich obywateli i pod pozorem szukania broni dopuszczali się okropnych okrucieństw[1], ubiegając się o lepszą z landwerą pruską. Szczególnie dokazywał sobie Göldner, bijąc Polaków po twarzy, wyzywając ich „polskimi psami”, „polskiem ścierwem.”
Pod wodzą owych hersztów, którym komisarz obwodowy Bulwin ofiarował się za przewodnika, banda kolonistów niemieckich z pod Kcyni napadła w nocy z 13 na 14 maja Rybowo, wieś radcy Ulatowskiego. Po obstawieniu wsi naokół, Kramer z kilku ludźmi wtargnął do dworu. Pani Ulatowska, będąc całkiem rozebraną, zatrzasła drzwi od pokoju, wołając, że to jej sypialnia i że chce wpierw ubrać się, zanim ich przyjmie. Pomimo to Kramer wpadł do pokoju i z krzykiem oznajmił Ulatowskiemu, który już leżał w łóżku, że go przyszedł aresztować. Gdy się pani Ulatowska zapytała, czy ma do tego upoważnienie, przyłożył jej pistolet z naciągniętym kurkiem do piersi, wołając: Hier ist der Auftrag!
Ulatowski wstał dobrowolnie i sposobił się do podróży, a tymczasem z kolonistów jedni rozpoczęli przeszukiwać dom i zabrali pieniądze w ilości 9 talarów wraz z innemi rzeczami, drudzy po wsi chwytali ludzi, pomiędzy nimi dwóch braci Sidzińskich, którym na podwórzu dworskiem okropną sprawili chłostę, a prowadząc ich do Kcyni, kolbami tłukli po głowie, aż im się twarze krwią zalały. Później puszczono tych ludzi jako całkiem niewinnych.
Takiego samego barbarzyńskiego obejścia doznał Niemiec Grünert, syn tajnego radcy i dyrektora Ziemstwa w Pile, a dziedzic Dobieszówka, i to za to, że miał ofiarować konia Polakom, jadącym do obozu, na który przystał generał Willisen w konwencyi jarosławieckiej. Jeden z rabusiów wystrzałem z pistoletu zranił go w głowę, tak, że padł i krwią się zalał, szczęściem, że rana nie była śmiertelna.
Tadeusza Zabłockiego, odbierającego sążnie w swym borze, zrzucono z konia, prowadzono milę drogi do Kcyni, bito kolbami i wyzywano.
To samo działo się po innych wsiach, z których obywatele, posłyszawszy o bandytach, pouciekali w rozmaite strony. Nie zastawszy ich wywierano zemstę na ludziach najniewinniejszych, sieczono ich do krwi kijami i pałaszami, wrzeszcząc: Hier haht ihr euer Vaterland! A bili batami obwiniętymi na końcu drutem, umaczanymi w wodzie i oblepionymi piaskiem, tak, że ludzie z bólu zeznawali wszystko, co im wmawiano. Lud odbiegał roboty w polu, kryjąc się przez zbójami.
Ksawerego Karłowskiego napadła ta sama banda, gdy jechał z służącą i dzieckiem. Ściągnęli go z bryczki i tak zbili, że zemdlał; na szczęście kupiec Kohn i Seelig, żydzi, komisarz obwodowy z Margonina i pastor Niemiec przybyli nieszczęśliwemu na pomoc. Przypadkiem też nadjechał radca ziemiański z Wyrzyska, wyrwał Karłowskiego z rąk oprawców, wziął na swoją bryczkę i uwiózł. Dziecko z piastunką zdołano ukryć u kupca żydowskiego.
Banda Treskowa zbiła okropnie w Stołężynie starego kucharza Wieczorka, włodarza Walerowskiego i rataja Bleję, zraniła kowalkę, zrabowała szatnię, siodła i wino, poodbijała skrzynie i kufry, a nawet Niemca Kreutzera ekonoma poraniła, związała i zawlekła do Grocholina.
Burmistrza Kcyni Stajerowicza, deputowanego na sejm berliński, za to, że głosował za nieprzyłączeniem W. Księstwa Poznańskiego do Rzeszy niemieckiej, zbito batami, związano i odwieziono do Bydgoszczy.[2]
W końcu kwietnia otrzymały niemieckie oddziały ochotnicze godnego siebie sprzymierzeńca w tak zwanych Netzbruderach czyli koloniastach z nad Noteci „bandzie zbójów i rabusiów”, jak ich nazywa H. Schmidt.[3] Bandy te pomagały wosku we wszystkich egzekucyach, dokonywanych na już rozbrojonych Polakach.
Przeciwko Treskowowi i jego kolegom śmiało wystąpił pastor Theden z Kcyni, zarzucając im, że oni to pierwsi zakłócili pokój.[4]




  1. Gazeta Polska, nr. 52.
  2. Gazeta Polska, 52.
  3. Schmidt, 362.
  4. Beiträge zur faktischen Widerlegung der mit H. W. bezeichneten Flugschrift: Über die neueste polnische Insurrection im Grossherzogthum Posen. IV, 10.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.