Historynka/Rozdział XXX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historynka |
Wydawca | Wydawnictwo J. Przeworskiego |
Data wyd. | 1936 |
Druk | Zakłady Graficzne B. Wierzbicki i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Janina Zawisza-Krasucka |
Tytuł orygin. | The Story Girl |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Gdy tylko niebezpieczeństwo minęło, Piotrek coraz szybciej wracał do zdrowia, lecz okres rekonwalescencji ogromnie mu się dłużył. Pewnego dnia ciotka Oliwja zaproponowała nam, abyśmy napisali „wspólny list“, który sprawi Piotrkowi napewno wielką przyjemność. Pocieszaliśmy się nadzieją, że za dni kilka Piotrek będzie mógł podejść bodaj do okna i porozumiewać z nami na odległość. Propozycja ciotki Oliwji przypadła nam bardzo do gustu, a ponieważ była właśnie sobota i nie mieliśmy już więcej jabłek do zrywania, przenieśliśmy się do ogrodu, aby tam w zupełnej ciszy redagować nasze epistoły. Celinka uprzednio zawiadomiła o tem Sarę Ray, która również miała napisać list od siebie. Ponieważ w owym czasie lubiłem kolekcjonować wszystkie dokumenty, mające jakikolwiek związek z życiem naszem w Carlisle, przepisałem również i te listy, uwieczniając je na ostatnich stronicach mojej księgi snów i dzięki temu mogę je teraz podać z zupełną dokładnością, choć od czasu owego minęło wiele lat. Przypominam sobie jednak dokładnie to październikowe popołudnie przepędzone w sadzie na wzgórzu, opadające z drzew liście i melancholiną pożółkłą trawę, która stanowiła jedyne tło ówczesnego krajobrazu.
„Drogi Piotrku. Jestem ogromnie zadowolona i wdzięczna Panu Bogu, że czujesz się lepiej. W zeszły czwartek byliśmy ogromnie niespokojni o Ciebie, a najbardziej z nas wszystkich niepokoiła się Fela. Modliliśmy się o Twoje zdrowie. Przypuszczam, że teraz cała nasza gromadka przestała się już modlić, lecz ja się modlę jeszcze co wieczór, gdyż się boję, że choroba może niespodzianie wrócić. (Nie wiem, czy piszę prawidłowo. Nie mam przy sobie słownika, a gdybym kogoś o pisownię zapytała, Fela napewno śmiałaby się ze mnie, chociaż sama nie wszystkie wyrazy potrafi pisać prawidłowo). Zachowałam dla Ciebie kilka najpiękniejszych śliwek z drzewa wielebnego księdza Whalena. Schowałam je tak głęboko, że napewno nikt ich nie znajdzie. Jest ich niestety tylko dwanaście, bo Dan zjadł resztę, ale jestem pewna, że ci będą smakowały. Zerwaliśmy już wszystkie jabłka i wszyscy jesteśmy teraz gotowi nabawić się odry, jeżeli jest już takie przeznaczenie, chociaż mam nadzieję, że tak źle nie będzie. Jeżeli nawet zachorujemy, to wolę zawsze zarazić się odrą od Ciebie, niż od kogoś innego, bo w każdym razie jesteś przecież naszym przyjacielem. Jeżeli zachoruję na odrę i jeżeli ta choroba źle się skończy, wazonik malowany w wiśnie zostanie dla Feli. Wolałabym wprawdzie oddać go Historynce, lecz Dan powiada, że powinien pozostać w rodzinie, chociaż Fela niezawsze jest dla nas miła. Nic więcej cennego nie posiadam, gdyż oddałam już Sarze niezapominajkowy dzbanek, ale jeżeli byś chciał dostać coś po mnie w spadku, to mnie o tem zawiadom, a wówczas wydam odpowiednie polecenia. Historynka ostatnio opowiedziała nam kilka wspaniałych anegdotek. Chciałabym być taka mądra, jak ona. Wprawdzie mama powiada, że lepiej być dobrą, niż mądrą, ale ja niebardzo w to wierzę.
„Mam wrażenie, że to są mniej więcej wszystkie nowiny ode mnie, chciałam Ci tylko powiedzieć jeszcze, że bardzo często myślimy o Tobie, Piotrku. Gdy dowiedzieliśmy się, że jesteś chory, każde z nas powiedziało o Tobie coś dobrego, baliśmy się jednak, że to wszystko jest już trochę spóźnione, ale ja przyrzekłam, że powtórzę Ci dokładnie, co o Tobie mówiono, jak będziesz się czuł lepiej. O wiele łatwiej takie rzeczy pisać, niż powiedzieć komuś prosto w oczy. Doszliśmy do wniosku, że jesteś dobry, grzeczny, usłużny, pracowity i prawdziwy gentleman.
„P. S. Jeżeli odpowiesz na mój list, to nie wspominaj nic o śliwkach, bo nie chcę, żeby Dan wiedział, że je dla Ciebie schowałam.
„Kochany Piotrku. Ciotka Oliwja prosiła, abyśmy napisali wspólny list, który Cię ma podobno rozweselić. Wszyscy ogromnie się cieszymy, że czujesz się lepiej. Byliśmy strasznie zmartwieni, dowiedziawszy się o tem, że masz umrzeć, ale napewno teraz wyzdrowiejesz i wkrótce będziesz czuł się tak dobrze, że nawet wyjdziesz już z domu. Uważaj tylko, abyś się nie przeziębił. Zamierzam upiec dla Ciebie dużo dobrych rzeczy i przysłać Ci, jak tylko doktor powie, że możesz już jeść wszystko. Przyślę Ci również mój talerz malowany w róże, abyś miał na czem jeść to, co Ci upiekę. Zaznaczam jednak, że tego talerza nie dam Ci nazawsze, tylko pożyczę. Nikomu bym go nie pożyczyła, bo uważam ten talerz za swój największyszy skarb. Pamiętaj, żebyś go nie potłukł. Niech go myje zawsze ciotka Oliwja, a nie Twoja matka.
„Mam nadzieję, że my już nie zarazimy się odrą. Człowiek musi strasznie wyglądać, jak ma takie czerwone plamy na twarzy. Jak dotychczas wszyscy czujemy się dobrze. Historynka, jak zwykle opowiada nam dużo ciekawych rzeczy, Feliks ma wrażenie, że schudł, ale jest jeszcze grubszy, niż dotychczas, zresztą nic dziwnego, skoro zjadł takie mnóstwo jabłek. Przestał już nareszcie próbować jeść cierpkie jabłka bez skrzywienia. Edgar od lipca urósł o pół cala i ogromnie się z tego cieszy. Powiedziałam mu raz, że napewno rośnie dzięki temu, że połykał to czarodziejskie ziarno i strasznie się na mnie wtedy obraził. Nigdy nie obraża się na Historynkę, chociaż czasami jest dla niego bardzo nieprzyjemna. Dan nadal ustawicznie mi dokucza, ale staram się wszystkie jego przycinki znosić cierpliwie. Celinka czuje się dobrze i postanowiła więcej nie kręcić włosów na papiloty. Uważam, że jest najlepsza z nas wszystkich, ale ja się bardzo cieszę, że mam naturalne loki, a ty?
„Sary Ray nie widzieliśmy od czasu, jak zachorowałeś. Podobno ogromnie się nudzi, a Judy opowiadała nam, że po całych dniach płacze, chociaż to właściwie nie jest nic nowego. Żal mi Sary ogromnie, cieszę się jednak, że jestem trochę inna od niej. Podobno Sara ma także do Ciebie napisać. Pokażesz mi potem ten list, prawda? Może dobrzeby było, gdybyś pił codziennie ziółka meksykańskie. Podobno oczyszczają doskonale krew.
„Mam dostać na zimę śliczną granatową sukienkę. Będzie napewno ładniejsza, niż bronzowa sukienka Sary Ray, bo matka Sary nie ma przecież ani odrobiny gustu. Ojciec Historynki przysłał jej nową czerwoną sukienkę i czerwoną aksamitną czapeczkę z Paryża. Historynka tak lubi czerwony kolor! Ja osobiście tego koloru nie znoszę, uważam, że jest ordynarny. Mama powiada, że i ja dostanę aksamitną czapeczkę. Celinka twierdzi, że aksamitnych czapek nie powinno się nosić, bo są za drogie, a przecież za te pieniądze można tylu pogan nawrócić. Wpadła na ten pomysł po przeczytaniu gazetki w Szkole Niedzielnej, ale ja się z tem nie liczę i marzę o tej aksamitnej czapeczce.
„Więcej już, Piotrku, nie mam żadnych nowin, więc list swój kończę.
„Mając nadzieję, że wkrótce będziesz zupełnie zdrów, pozostaję
„P. S. Historynka trąca mnie w ramię i powiada, że powinnam napisać „kochająca Cię“, ale ja wiem lepiej, bo przecież w Przewodniku Rodzinnym nieraz już pisali, jak należy kończyć, gdy się pisze do młodego człowieka, który jest tylko przyjacielem.
„Drogi Piotrku. Bardzo się cieszę, że znowu czujesz się lepiej. Byliśmy ogromnie zmartwieni, gdy nam powiedziano, że umierasz, ale ja się czułem jeszcze gorzej, niż wszyscy, bo przecież ostatnio przyjaźni między nami nie było i powiedziałem Ci dużo nieprzyjemnych rzeczy. Żałuję tego ogromnie i zaznaczam Ci, Piotrku, że możesz się teraz modlić, o co Ci się żywnie podoba, bo ja Ci w niczem nie będę przeszkadzał. Jestem bardzo zadowolony, że wuj Alec wtrącił się wtedy i przerwał naszą walkę. Gdybym Cię wówczas pokonał i gdybyś umarł na odrę, nie pocieszyłbym się chyba nigdy.
„Zerwaliśmy już wszystkie jabłka i nie mamy teraz nic więcej do roboty, ale chcielibyśmy żebyś był już z nami. Jestem teraz trochę szczuplejszy, niż byłem, widocznie robota przy zrywaniu jabłek dobrze mi zrobiła. Dziewczęta czują się dobrze. Fela, jak zwykle jest zarozumiała, ale piecze codziennie dużo dobrych rzeczy. Od czasu, jak przestaliśmy prowadzić nasze księgi snów miałem kilka snów doskonałych. Zawsze tak się niezręcznie składa. Do szkoły nie pójdziemy, dopóki nie będzie zupełnej pewności, że nie zaraziliśmy się odrą. To jest mniejwięcej wszystko, co Ci pragnąłem napisać. Pamiętaj, że możesz się modlić o wszystko, czego tylko pragniesz.
„Drogi Piotrku. Jeszcze nigdy dotychczas nie pisałam listu do chłopca, więc proszę Cię, wybacz, jeżeli będzie trochę błędów. Jestem taka szczęśliwa, że czujesz się lepiej. Byliśmy tacy przerażeni, że umrzesz! Całą noc z tego powodu płakałam! Ale teraz, kiedy już niebezpieczeństwo minęło, powiedz mi, jak się właściwie człowiek czuje, gdy umiera? Czy to uczucie jest bardzo dziwne? Czy bardzo byłeś przerażony?
„Mama nie pozwala mi pójść na Wzgórze i napewno umarłabym gdyby nie poczciwa Judy Pinno. (Francuskich nazwisk nie umiem prawidłowo pisać). Judy jest bardzo usłużna i mam wrażenie, że ogromnie mnie lubi. W chwilach samotności czytam moją księgę snów i stare listy Celinki, które mi sprawiają wielką ulgę. Przeczytałam także jedną książkę z bibljoteki szkolnej. Była nawet całkiem ładna, ale wolałabym, żeby w bibljotece było więcej miłosnych powieści, bo takie są zawsze bardzo ciekawe. Nauczyciel jednak nie pozwoliłby nam takich powieści czytać.
„Gdybyś umarł, Piotrku i gdyby Twój ojciec o tem się dowiedział, to musiałby się czuć okropnie? Mamy prześliczną pogodę i pięknie jest w ogrodach, jak liście opadają. Uważam jednak, że na świecie niema nic piękniejszego od Natury.
„Mam nadzieję, że całe niebezpieczeństwo odry wkrótce minie i że znowu będziemy się mogli wszyscy spotykać w domu państwa King. Tymczasem dowidzenia.
„P. S. Nie pokazuj Feli tego listu.
„Poczciwy stary Piotrku. Ucieszyłem się, żeś oszukał doktora, bo nie sądziłem, że masz aż tyle sprytu. Powinieneś był słyszeć, jak dziewczyny płakały!
„Zepsułyby Ci tym płaczem całą cudowną jesień i słuchając ich rozmów, napewno na nowo byś się rozchorował. Teraz na szczęście mówią ciągle o strojach na zimę. Historynka dostała jakieś łaszki z Paryża, a Fela jest okropnie zazdrosna, chociaż udaje, że nie, ja ją jednak znam lepiej.
„W czwartek była u dziewcząt Kasia Marr. Przechodziła już odrę, więc się teraz nie boi zarazić. Ta dziewczyna, to chociaż ciągle się śmieje. Ogromnie lubię śmiejące się dziewczęta, a ty?
„Mieliśmy wczoraj wizytę Peg Bowen. Powinieneś był widzieć, jak Historynka odpędzała jej z drogi Pata, mimo, że ustawicznie twierdzi, iż nie wierzy, że Peg Bowen go wtedy uroczyła. Peg nosi twoją reumatyczną obrączkę, i korale Historynki, a wyhaftowaną serwetkę Sary Ray przyszyła sobie do sukni. Chciała, żeby jej dać trochę tytoniu i kilka ogórków. Mama dała jej ogórki, lecz powiedziała, że tytoniu nie mamy i Peg odeszła obrażona, ale mam nadzieję, że na nikogo uroku nie rzuci, chciażby ze względu na te ogórki.
„Właściwie nie umiem pisać listów, więc lepiej będzie, jak już skończę. Mam nadzieję, że wkrótce wyzdrowiejesz.
„Drogi Piotrku. Ach, jakże się cieszę, że wracasz nareszcie do zdrowia! Wszystkie tamte dni, podczas których chorowałeś, były najstraszniejszemi dniami w mojem życiu. Wydawało mi się zbyt okropne, że możesz umrzeć, a potem, gdyśmy się dowiedzieli, że jest Ci już lepiej, zdawało mi się, że wiadomość ta jest zbyt piękna, aby mogła być prawdziwa. Ach, Piotrku, wracaj prędzej do zdrowia, bo moglibyśmy cudownie przepędzać czas, a Ciebie bardzo nam brakuje. Namówiłam wuja Aleca, aby nie palił łodyg kartofli, dopóki nie wyzdrowiejesz, bo przypomniałam sobie, że ogromnie lubisz patrzeć, jak się palą łodygi kartofli. Wuj Alec przychylił się do mojej prośby, chociaż ciotka Janet powiedziała, że już najwyższy czas, aby spalić łodygi. Wuj Roger spalił swoje łodygi wczoraj wieczorem i było ogromnie przyjemnie.
„Pat czuje się doskonale. Od tamtego czasu jeszcze ani razu nie był chory. Chciałam Ci go przysłać do towarzystwa, ale ciotka Janet nie pozwoliła, mówiąc, że może nam przynieść odrę. Nie wiem, jakby to było możliwe, muszę jednak być posłuszna ciotce Janet, bo jest dla nas wszystkich bardzo dobra, chociaż wiem, że mnie specjalnie nie lubi. Zawsze mówi, że jestem nieodrodnem dzieckiem swego ojca. Wiem, że to nie jest specjalny komplement, bo ciotka Janet zawsze mówiąc to, strasznie dziwnie wygląda, ale ja się tem specjalnie nie przejmuję. Bardzo się cieszę, że jestem podobna do ojca. W tym tygodniu otrzymałam od niego cudowny list i prześliczne obrazki. Maluje podobno teraz nowy obraz, dzięki któremu ma się stać sławny. Ciekawa jestem, co wtedy powie ciotka Janet.
„Wiesz, Piotrku, wczoraj byłam pewna, że widziałam wreszcie Rodzinnego Ducha. Przełaziłam przez otwór w parkanie i ujrzałam coś niebieskiego pod drzewem wuja Aleca. Nie masz pojęcia, jak mi serce biło! Zdawało mi się nawet, że mi włosy dęba stanęły, ale okazało się, że nie. Widziałam wyraźnie, że coś leży pod drzewem, później jednak przekonałam się, spał tam jakiś gość, który do ciotki Janet przyjechał. Nie wiem, czy byłam z tego zadowolona, czy też rozczarowana. Nie przypuszczam, żeby było przyjemnie zobaczyć ducha, lecz gdybym go już zobaczyła, uważanoby mnie za bohaterkę!
„Ach, Piotrku, ty jeszcze nic o tem nie wiesz! Zawarłam bliższą znajomość z Niezgrabiaszem. Nigdy nie przypuszczałam, że to pójdzie tak łatwo. Wczoraj ciotce Oliwji potrzeba było trochę paproci, więc poszłam po paproć do lasku klonowego i usiadłam nad strumykiem. Gdy siedziałam tak, patrząc w wodę, zjawił się nagle Niezgrabiasz. Usiadł przy mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Nigdy jeszcze w życiu nie miałam takiej niespodzianki. Prowadziliśmy bardzo ciekawą rozmowę, a ja mu opowiedziałam dwie swoje najlepsze historje i jeszcze kilka wesołych rzeczy. Ludzie mogą sobie mówić, co chcą, ale Niezgrabiasz nie był absolutnie zawstydzony, ani niezgrabny, a przytem ma bardzo ładne oczy. Nie zdradził mi żadnej ze swoich tajemnic, lecz jestem pewna, że kiedyś wszystko mi opowie. Oczywiście ani słowem nie wspomniałam o pokoju Alicji, tylko zrobiłam pewną aluzję na temat bronzowego notesu. Powiedziałam, że bardzo lubię poezje, i że chciałabym je pisać, a potem zapytałam: „Czy pan też czasami ma taką ochotę, panie Dale?“ Odpowiedział, że tak, lecz mi już nic więcej nie mówił o bronzowym notesie. Byłam pewna, że na ten temat nie będzie się specjalnie rozwodził. Powiem Ci, że nie lubię ludzi, którzy zaraz od pierwszej chwili opowiadają człowiekowi o wszystkiem, jak to robi często Sara Ray. Gdy odchodził, powiedział do mnie: „Mam nadzieję, że będę miał przyjemność spotkać panią znowu“, i w stosunku do mnie był taki poważny i grzeczny, jakbym była dorosłą damą. Jestem pewna, że nigdyby tego nie powiedział, gdybym była naprawdę dorosła. Prosiłam go, aby nie przerażał się tem, że wkrótce będę nosiła długie sukienki, bo w głębi duszy zostanę tą samą osobą, jaką jestem teraz.
„Dzisiaj opowiedziałam dzieciom piękną nową bajkę. Siedzieliśmy wszyscy w lasku jodłowym, gdyż lasek jodłowy jest najodpowiedniejszem miejscem do opowiadania bajek. Fela wprawdzie zauważyła, że jej jest wszystko jedno, gdzie słucha bajek, ale ja na ten temat jestem innego zdania. Szkoda, że Ciebie z nami nie było, ale jak wyzdrowiejesz, opowiem Ci tę bajkę po raz drugi.
„Ach, Piotrku, cienie to taka ładna rzecz. Sad w tej chwili jest pełen cieniów. Czasami są tak nieruchome, jakby nagle usnęły, a potem znów zdają się śmiać wesoło i tańczyć. Za sadem na owsianem polu ustawicznie się z sobą gonią. Dziwne są te cienie. Cienie w sadzie są jakby bardziej oswojone.
„Wszystko dokoła zdaje się już zamierać z wyjątkiem jodeł i chryzantem w ogrodzie ciotki Oliwji. Blask słoneczny jest taki gęsty, żółty i leniwy, a drozdy całemi dniami śpiewają. Prawie wszystkie inne ptaki już odfrunęły i prawie wszystkie klony opadły już z liści.
„Żeby Cię rozerwać, napiszę Ci tu krótką historyjkę, którą nam wczoraj opowiadał wuj Alec. Jest to historyjka o dziadku Eldera Frewena, który chciał na powrozie „przyprowadzić“ do domu fortepian. Wszyscy się śmieli z wyjątkiem ciotki Janet. Przecież stary pan Frewen był również i jej dziadkiem i dlatego pewno śmiać się nie mogła. Razu pewnego, gdy stary pan Frewen był jeszcze osiemnastoletnim młodzieńcem, ojciec jego przyszedł do domu i powiedział: „Stasiu, kupiłem fortepian na wyprzedaży u Szymona Warda. Musisz pójść jutro i zabrać go do domu“. Następnego dnia Staś wyruszył z domu konno, zabrawszy z sobą powróz, na którym chciał „przyprowadzić“ fortepian do domu. Widocznie myślał, że fortepian to jakieś zwierzę.
„Potem wuj Roger opowiedział nam o starym Marku Wardzie, który po pijanemu chciał wygłosić mowę podczas misji kościelnej. (Oczywiście nie w kościele się upił, tylko już tam przyszedł pijany.) Mowa jego brzmiała mniejwięcej w ten sposób:
„Panowie i panie, nie potrafię wyrazić swoich myśli na tak ważny temat, jak misja. Jestem małym człowieczkiem, więc nie powinienem takich rzeczy krytykować“.
„Te wszystkie historie opowiem Ci dokładniej, jak się zobaczymy. Zawsze łatwiej mi jest coś opowiedzieć, niż napisać.
„Wiem, że Fela dziwi się, dlaczego piszę taki długi list, więc trzeba go będzie już skończyć. Jeżeli nawet Twoja matka ten list czytać będzie, to napewno niewiele z niego zrozumie, ale jestem pewna, że Twoja ciotka Jane zrozumiałaby wszystko.
„Teraz pozostaję
Odpisu własnego listu nie przechowałem, to też zapomniałem, co w nim było, z wyjątkiem pierwszego zdania, w którem wypowiedziałem Piotrkowi całą radość, że wraca do zdrowia.
Uciechy Piotrka po otrzymaniu naszych listów poprostu nie można byłoby opisać. Uparł się, że musi nam odpowiedzieć na nie i list jego troskliwie wydezynfekowany dotarł istotnie do naszych rąk. Napisała go ciotka Oliwia pod dyktando Piotrka, to też nie było w nim ani jednego błędu i w prawidłowych miejscach były kropki i przecinki. Jednakże charakterystyczne wyrażenia Piotrka straciły na wartości, gdyż ciotka Oliwja musiała je widocznie poprawiać. Dopiero, gdy nam ten list przeczytała Historynka w altanie przy świetle naszej „brukwiowej“ latarni, doznaliśmy wrażenia, że to sam Piotrek stoi przed nami, tak cudownie potrafiła naśladować jego mimikę i głos.
„Kochani moi, a specjalnie Fela. Strasznie się ucieszyłem, otrzymawszy Wasze listy. Musieliście się bardzo martwić moją chorobą i dużo jeszcze czasu upłynie, zanim się zupełnie uspokoicie. Wszystkie Wasze listy były cudowne, ale najbardziej podobał mi się list Feli, a po nim list Historynki. Felusiu, strasznie miła jesteś, żeś mi przysłała tyle dobrych rzeczy do jedzenia i ten cudowny talerz malowany w róże. Będę się z nim obchodził jaknajbardziej ostrożnie. Mam nadzieję, że nie dostaniesz odry, bo byłoby to okropne, szczególnie, gdybyś Ty zachorowała, chociaż napewno wyglądałabyś pięknie nawet wówczas, gdybyś miała czerwone plamy na twarzy. Spróbuję wypić szklankę meksykańskich ziółek tylko dlatego, że Ty o to prosisz, ale matka moja powiada, że w te ziółka nie wierzy i że tysiącznik jest o wiele zdrowszy od ziółek. Gdybym był na Twojem miejscu, napewnobym przez całą zimę nosił aksamitną czapkę. Przecież poganie mieszkają i tak w ciepłych krajach, więc im czapki są absolutnie niepotrzebne.
„Bardzo się cieszę, że jeszcze ciągle modlisz się o moje zdrowie, Celinko, bo takiej chorobie, jak odra, nigdy wierzyć nie można. Jestem również zadowolony, żeś schowała dla mnie to, co wiesz. Nie sądzę, żeby Ci się miało stać coś złego, gdybyś nawet zachorowała na odrę. Ale jeżeli miałabyś naprawdę umrzeć, to chciałbym dostać po Tobie tę czerwoną książkę, żeby mi zawsze Ciebie przypominała. Czytałbym tę książkę zawsze w niedzielę, bo jest ciekawa i religijna, zupełnie podobna do Biblji. Przed chorobą nie skończyłem jeszcze Biblji, lecz mama teraz czyta mi na głos ostatnie rozdziały. Strasznie dużo ciekawego jest w tej książce. Nie wszystko dokładnie rozumiem, bo jestem przecież tylko chłopcem do posług, ale niektóre rzeczy są nawet całkiem łatwe.
„Jestem ogromnie zadowolony, że macie o mnie takie dobre zdanie. Nie zasłużyłem dotychczas na tyle dobroci, ale jak wyzdrowieję, postaram się zasłużyć. Nie umiem Wam powiedzieć, jak się czuję, dowiadując się o tem, że jesteście dla mnie tacy dobrzy. Mam obrazek, który mi Historynka dała w nagrodę za wygłoszone kazanie i powiesiłem go na ścianie nad łóżkiem. Lubię na niego patrzeć, bo mi zawsze przypomina nieboszczkę ciotkę Jane.
„Feliksie, przestałem się już modlić o to, żebym był jedynym zwycięzcą w konkursie cierpkich jabłek i nigdy już o takie rzeczy modlić się nie będę. Była to naprawdę bardzo nieładna modlitwa, chociaż nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy, ale po odrze orjentuję się doskonale. Napewno ciotka Jane nie byłaby z tej mojej modlitwy zadowolona. Teraz już tylko będę się modlił o takie rzeczy, których później nie trzeba się wstydzić.
„Saro Ray, nie mam pojęcia, jak się człowiek czuje, gdy umiera, bo dopóki nie wyzdrowiałem, nie zdawałem sobie sprawy, że mam umrzeć. Mama powiada, że jak tylko dostałem odry, zaraz byłem nieprzytomny. Może nieprzytomny byłem jeszcze wtedy, zanim odra przyszła. Teraz już jestem całkiem przytomny, Felusiu. Zrobię tak, jak prosisz w swoim dopisku, Saro, chociaż to dla mnie nie będzie takie łatwe.
„Bardzo się cieszę, że Peg Bowen Cię nie złapała, Dan. Może to właśnie ona rzuciła na mnie urok wtedy, gdyśmy u niej byli i dlatego na odrę zachorowałem. Cieszę się strasznie, że pan King będzie palił łodygi kartofli dopiero wtedy, jak ja wyzdrowieję i bardzo jestem wdzięczny Historynce, że go do tego namówiła. Jestem pewien, że Historynka prędzej, czy później dowie się wszystkiego o Alicji. Niektórych zdań w liście Historynki w żaden sposób nie mogłem odczytać, ale jak człowiek ma odrę, to strasznie głupieje i najciekawszych słów nawet odczytać nie może. W każdym razie list Historynki był cudowny i Wasze wszystkie listy też były piękne, a ja się ogromnie cieszę, że mam tylu serdecznych przyjaciół, chociaż jestem tylko chłopcem do posług. Może nigdybym się o tem nie dowiedział, gdybym nie zachorował na odrę, więc cieszę się, że zachorowałem i mam nadzieję, że wkrótce będę zdrowy.