Hymny doby
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hymn doby |
Pochodzenie | Poezye Studenta Tom I |
Wydawca | F. A. Brockhaus |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
Któryś cierpiał za nas rany,
Chryste, zmiłuj się nad nami!
Któryś cierpiał za nas rany,
Chryste! z ludu zdejm kajdany!
Któryś cierpiał za nas rany,
Chryste zagój zwątpień rany!
Włos nasz biały i rozwiany —
Któryś widział krew ich ziemi,
Zmiłuj, zmiłuj się nad niemi:
Dziś ich serca czysto biją,
Niech powstaną! Niech ożyją! —
Elejzon! Elejzon Jehowa!
Abrahamów, Jakubów
Boże!
Archaniołów, Cherubów,
Z mieczami ognistemi
Daj nam! Daj nam!
Niech zorze,
Niech brzask promieni
Zaświeci! — Daj nam!
Elejzon! Elejzon Jehowa!
O Piastów! Jagełłów! Batorych!
Pułaskich, Kościuszków Panie
Niech błyśnie świtanie!
Ty uzdrów nas chorych,
I nad otchłanie
Z nad ojców gniazda
Niech zejdzie gwiazda!
Daj spłynąć orłowi,
Daj powstać ludowi! —
Ty coś płakał nad murami
Jeruzalem, krwią i łzami!
Coś gnał za świątyni progi —
Kupców! daj nam wygnać wrogi,
Z świątyni narodu twojej,
W twej wiary zbroi. —
Panie, Panie! z oblubieńców,
Z ojców, braci, mamy jeńców,
I w kajdanach potępieńców! —
Polsko! śpiący aniele!
Zaczarowany sztukami
Piekła, w kajdan ciele —
Zbudź się, wstań, o! wstań nad nami! —
Bo my w duchu nie upadli! —
Dotąd krew nam bije w żyłach,
Dotąd nami nie zawładli,
Żyjem — choć niby w mogiłach.
A z katakumb na świat cały —
Straszny Polski duch powstały!
Strąć raz wtóry
Z ducha góry
Aniołów strasznych! —
W ciemności
Z światłości
Zgrążonych — !
Zrzuć jarzmo — pojrzyj w niebiosa:
Twój oblubieniec powstaje;
I spokojniejsza od kłosa,
W pokorze śnieżne schyl czoło
I rosa krwi i łez Panu!
A ziemi tej wolne kraje
Jedną myślą w około
Twemu pobłogosławią ranu!
Niech chór szyderców tam wyje,
Niech się oplotą jak żmije:
W niebie się głos ten odbije
Czyste — niestyczne akkordy —
I skąpych pieśni chrztem zmyje,
Chrztem przebaczenia nad mordy!
Tą drogą tylko idziemy!
Do ciebie Panie, do ciebie,
Z tobą i w tobie staniemy —
O światło zjaw się na niebie!
Nasze serca są urnami —
Z naszej ziemi krwią — dziejami —
Każdy z nas na śmierci progu
Stając, ją okaże Bogu — !
Boć za prawdę — dzisiaj głowa!
A za głową — pieśń godowa.
Niechaj czarne duchy z otchłań bez nadziei
Śmieją się naszym modłom Hiobowym,
My z czołem jaśnem śród wichrów zawiei,
Wśród czarnych stosów stoim — dniem godowym!
Tyś nas ukochać bardzo musiał Panie,
Gdy tyle cierpieć dajesz i za tylu;
Daj nam się kochać, póki ducha stanie,
Choć my już uschli — jako chwast badylu —
To naszych braci wspólnie zlane głosy —
Dzwon wszystkich ziemi, myśli i męczarni,
Od jego dźwięków bieleją nam włosy —
Niejeden życie z rozpaczy przemarni!
Jak smutna wierzba nad dziecka mogiłą
Szepce przechodniom tajemnicze dzieje,
A choć je człowiek bez ducha wyśmieje,
Anioł ją pojmie skrzydeł całą siłą. —
O zbudź tę córę smutną, skamieniałą,
Co sztuką piekieł zczarowana ciężko,
I skajdaniona — o! daj jej zwycięzko
Zgromić spojrzeniem tłuszczę oniemiałą.
Panie! dziś Polska nie o szczęście marne,
Nie o los świetny — ty jej swój los dałeś!
Lecz cię o męża błaga, co by karne
I niebem jasne wzniósł dłonie — o męża!
Co by w twe imię jako obiecałeś,
Wziął śpiącą jeszcze — i zbudził oręża
Szczękiem — o szczerby, kajdan ów ofiarne —
I z serc milionów — zdjął te szaty czarne!
Męża, o męża! rycerza o Panie,
Co by ułatwił ostatnie powstanie,
Co by te hufce tęskniącej młodzieży
Wstrząsł — i prowadził w lot orłów rycerzy.
Tu jęczą braci skajdanionych krocie —
Rycerza Panie! co by zrozumiany,
Jak jedna sprawa — jeden w zgodzie, cnocie,
Powiódł przez ogniów piekło duszę dzielną —
Dowiódł że Polski dusza nieśmiertelną! —
O! wciel anioła jasnego duch, który
Massy brzemienne życiem śpi w tej ziemi,
Lecz niechaj zstąpi piorun z jasnej chmury,
I niech zapali do czynu płomieni!
Dziś Polska młodzież o sztandar się modli,
By walczyć mogła — walczyć — choć raz jeszcze;
A runie szatan co tę ziemię podli —
l świat ku tobie wzniesie hymny wieszcze —
A jeśli nie dasz walczyć jej z piekłami,
To Daj mi siły, na śmiertelnych łożach
Nie bluźnić tobie słabemi starcami,
Co z zwątpień klątwą toną w wieków morzach! —
Inni korony mają, mają berła —
A Polska koronę z cierni,
Ona w narodów zbrukanych już cierni,
Jak jasna Syonu perła!
Inni berłami lśnią — a ona trzciną,
Co Chrystus wyniósł ludowi.
I stoi milcząc — to człowiek! z winą,
I nic za sobą nie mówi — —
Chór wszystkich ludów wrzasł na Barabasza —
Ciemno się stało nad światem;
A lud ten później zrodził Jeremiasza
I nikt mu siostrą ni bratem.
Nie zemsty błaga, lecz ducha siły,
A co przemocą, co złością,
Wzięły jej ludy — nad ich mogiły —
Kiedyś to odda — miłością!
My, co oblicza matki nie widzieli,
My’ którym matkę już zamordowano,
Za nim my światłość tego dnia ujrzeli —
Dziś chylim czoło — dzisiaj gniem kolano,
Jak go ojcowie nasi zawsze gięli! —
Sieroty matki zabitej —
Panie bądź ojcem nam!
A piersi mieczem przeszytej
Wróć matkę z śmierci bram! —
Jeźliś nie zniszczył naszych gorszycieli —
O! to dla tego, że my nie gorszeni,
Za rękę, bratnio swych ciemiężycieli
Przywiedzieni tobie — a razem natchnieni
Wrócim ich światłu choć je zgasić chcieli!
Sieroty matki zabitej! — i t. d.
Więc tylko prosim gdy bierzesz proroków
I starszych braci — daj nam siły Panie,
Zwiąż młode dłonie wśród łańcucha oków,
Zbliż nasze serca, w jednych tęten granie —
Splącz nasze myśli — spuść promień z obłoków
Sieroty matki zabitej! — i t. d.
Piorunuj jeszcze gdy piorunów trzeba,
I daj nam walczyć — lez zwalczyć daj Panie,
I splącz nas w węzeł tu, w obliczu nieba —
Byśmy akkordem krzykli: Zmartwychwstanie!
Sieroty matki zabitej! — i t. d.
My tu bez wsparcia innych wesprzem jeszcze! —
A jak stroiliśmy myśli wawrzynem
Obraz tej Polski w pieśni ludu wieszcze,
Tak go ustroim w czasie krzyża czynem —
Boć czujem! czujem zmartwychwstania dreszcze! —
Sieroty matki zabitej! — i t. d.
Lecz daj nam jeszcze dłoń w dłoni, w żałobie
Milczeć, zrozumieć się cichem spojrzeniem,
Aż kiedy zejdzie twa gwiazda na grobie,
Głos nasz zatrzęsie twych niebios sklepieniem:
O Boże polskich sierot! — chwała tobie!
Sieroty matki zabitej,
Panie bądź ojcem nam,
A piersi mieczem przeszytej
Wróć matkę z śmierci bram! —