Iliada (Popiel)/Pieśń XIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Homer
Tytuł Iliada
Wydawca nakładem tłómacza
Data wyd. 1880
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Paweł Popiel
Tytuł orygin. Ἰλιάς
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
PIEŚŃ CZTERNASTA.


Wrzawa Nestora nie uszła, aczkolwiek pilnował kielicha,

Więc do Asklepiadesa w skrzydlate odezwie się słowa:
„Zważajże o Machaonie téj sprawy obrót i koniec;
Hałas ochoczéj drużyny albowiem przy łodziach się zwiększa.

Teraz ty sobie zapijaj w spoczynku wino przejrzyste,

Aż Hekameda o pięknych warkoczach ci łaźnię gorącą
Przygotuje i krew od kurzu spieczoną obmyje;
Ja zaś wyszedłszy obejrzę się szybko z obszernéj widowni.“
Rzekłszy to chwycił za tarczę wyborną syna swojego,

Która leżała w namiocie, dziarskiego Thrazymedesa,
10 

Miedzią świecąca, a tenże ojcowskiéj tarczy używał.
Chwycił za dzielny swój oszczep okuty w ostre żelazo,
Stanął po za namiotem i dzieło nieszczęsne obaczył,
Pomięszane tych szyki, a tamtych goniących od tyłu,

Trojan o duszy rogatej; runęły już mury Achajskie.
15 

Równie jak morze ponuro ciemnieje głuchemi bałwany,
Jakby w oczekiwaniu kierunku szybkiego, co wiatry
Dadzą mu ostre, i w żadną nie toczy się stronę ogromem,
Zanim wybrany od Zewsa stanowczo wiatr nie zawieje;

Takoż namyślał się starzec i w duszy na dwoje rozważał
20 

Stron, czy pójdzie do tłumów Danajów szybko jeżdżących,
Czy téż do Agamemnona Atrydy pasterza narodów.
Podczas gdy tak się namyślał wydało mu się najlepszém,
Udać się wprost do Atrydy. Mordują się tamci nawzajem

W bitwie; nakoło ich ciała brzęczała miedź niezużyta,
25 

Ciężkich od razów mieczy lub obosiecznych oszczepów.
W drodze Nestora spotkali książęta od bogów zrodzeni,
Powracający od statków, ranami od spiżu okryci,
Syn Tydeja, Odyssej a z nim Agamemnon Atrydes.

Z dala od bitwy albowiem poustawiano okręty
30 

Wzdłuż morskiego wybrzeża; z kolei najpierwsze na ziemię
Powyciągano, za niemi zaś mury przy stérach wzniesiono.
Wcale niemogło albowiem wybrzeże, aczkolwiek obszerne,
Wszystkie pomieścić okręty i było zbyt ciasno dla wojska;

Zatém je powyciągali stopniowo i cały obszernéj
35 

Otwór zatoki zajęli, ścieśnionéj przylądki stromemi.
Oni to pragnąc obaczyć i bitwę i wrzawę wojenną,
Szedli oparci na dzidach pospołem, a serce zgryzione
W piersiach dźwigali. Staruszek ich wtedy na drodze napotkał

Nestor, i serca waleczne Achajów trwogą napełnił.
40 

Agamemnon przemożny się z mową do niego odezwał:
„Synu Neleja Nestorze Achajów ozdobo szlachetna!
Czemuż od bitwy trawiącéj uchodząc tutaj przybyłeś?
Boję się żeby straszliwy mi Hektor słowa nie spełnił,

Jakiém się niegdyś odgrażał, gdy w radzie Trojańskiéj przemawiał,
45 

Że nie rychlej od naszych okrętów do Ilion powróci,
Zanim nie spali takowych, a samych nas pozabija.
Tak on wtedy przemawiał, a teraz to wszystko się spełnia.
Przebóg, zaprawdę już inni Achaje łydookuci

W sercu ścigają mnię gniewem, zarówno jako Achilles,
50 

Niechcąc się więcéj potykać nakoło sterniczych okrętów.“
Rzeknie mu na to w odpowiedź bohater Nestor Gereński:
„Wszystko się tak skończyło i stało, że nawet odmiennie
Zews z wysokości gromiący niezdołał by jej przeinaczyć.

Mury albowiem runęły na któreśmy się spuszczali,
55 

Jako na silną, zaporę dla statków i równie nas samych;
Tamci przy szybkich okrętach niezmierne bitwy staczają
Bez ustanku i nawet nie poznasz choć jakbyś wyglądał,
W której li stronie Achaje są parci w ciężkiej potrzebie,

W takiej zamieszce padają, a wrzawa ku niebu dosięga.
60 

Radźmy więc nad tém, jaki by obrót nadać téj sprawie,
Czyli jej rada pomoże; do bitwy was nienamawiam
Puszczać się, rannym albowiem już dalej walczyć nie można.“
Książe narodów Atrydes mu na to rzeknie w odpowiedź:

„Kiedy Nestorze już walczą nakoło sterniczych okrętów,
65 

Mury wzniesione już więcéj nie chronią, ani przekopy
Które tak wiele mozołu nadały Danajom, w nadziei
Nieprzełamanej zapory dla statków i równie nas samych;
Zdaje się zatém że tak się podoba Zewsowi możnemu,

Żeby od Argos daleko bez wieści zginęli Achaje.
70 

Przewidywałem to, nawet gdy był Danajom życzliwym,
Widzę zaś teraz, że tamtych zarówno jak bogów szczęśliwych
Darzy, a naszą potęgę i dłonie związał w niemocy.
Zatém słuchajcie i jako ja mówię ustąpcie mi wszyscy.

Ile okrętów na przedzie najbliżéj morza nam stoi,
75 

Wyciągnijmy i wszystkie na morze boskie wysuńmy;
Z dala kotwicą na fali je przymocujmy, aż zajdzie
Święta noc, może wtedy Trojańskie wojska przestaną
Walczyć, a później wszystkie okręty puścimy na morze.

Nie ma ci bowiem wstydu przed zgubą uciekać, choć nocą,
80 

Lepiéj ucieczką przed zgubą się chronić niż być uprzedzonym.“
Spoglądając ponuro przebiegły odrzecze Odyssej:
„Cóż to za słowo Atrydo niebacznie ci z ust wyleciało?
Ty nieszczęsny, bodajbyś tchórzliwém innem dowodził

Wojskiem, nie zaś nad nami panował, którym z młodości
85 

Nadał Zews, by do późnéj starości wytrzymać statecznie
Walki okrutne, aż póki nie zginą wszyscy do szczętu.
Tak to zamierzasz Trojan szerokouliczne opuścić
Miasto, z powodu którego znosiliśmy tyle nieszczęścia?

Milcz, by kto inny z Achajów takiego niemógł posłyszeć
90 

Słowa, którego by żaden przez usta mąż nie wypuścił,
Któren by wiedział w umyśle jak słusznie gadać przystoi,
Zwłaszcza gdy berło dzierży i taki mu naród podwładny,
Jakim ty jako król nad Argejami panujesz;

Teraz atoli w umyśle zupełnie bym zganił co mówisz,
95 

Kiedy nam radzisz w pośrodku poczętéj walki i wrzawy,
Statki wiosłowe do morza wyciągać, by coraz to więcéj,
Działo się dobrze Trojanom, mającym już znaczną przewagę,
Zguba zaś nas okropna dosięgła. Bo wtedy Achaje

Walki już nie wytrzymają, jak łodzie do morza wciągniemy,
100 

Ale trwożliwie się będą oglądać i bitwy unikać.
Wtedy by twoja nas rada zgubiła, dowódco narodów.“
Książe narodów Atrydes mu na to rzeknie w odpowiedź:
„Bardzo zaprawdęś mi w sercu dojechał twoją naganą

Ciężką; atoli ja tamtych przeciwko ich woli nie zmuszam,
105 

Synów Achajskich, by w morze wyciągać wiosłowe okręty.
Niechże tu przyjdzie kto teraz nam sposób lepszy doradzi,
Młody czy stary, niczego ja bardziéj sobie nie życzę.“
Wtedy się do nich odezwie Diomed o głosie donośnym:

„Blizko ten mąż i nie długo będziemy go szukać, jeżeli
110 

Chcecie mnię słuchać i gniewem się każdy srożyć niebędzie,
Oto że wiekiem najmłodszy jestem z pomiędzy was tutaj;
Z ojca dzielnego atoli i ja pochodzeniem, Tydeja
Szczycę się, (jego już w Thebach mogiłą ziemia przykryła).

Od Portheja bowiem synowie trzej zacni pochodzą,
115 

Którzy mieszkali w Plewronie i Kalidonie wyniosłéj,
Agryj i Melas, a trzecim był z rzędu Ojnej wojownik,
Ojciec mojego rodzica, wartością nad innych celował.
On więc także pozostał, lecz rodzic mój w Argos zamieszkał

Po tułactwie; tak chcieli i Zews i inni bogowie.
120 

Jedną z córek Adresta zaślubił i mieszkał w domostwie
Żyjąc zamożnie i miał podostatkiem żyznéj ziemicy,
Pszennej, w koło zaś liczne ogrody z drzewami na grzędach;
Miał i niemało bydełka, a wszystkich Achajów przewyższał

Kopją, musieliście o tém posłyszeć, azali to prawda.
125 

Zatém nie sądźcie bym z rodu był podłym i człekiem niewieścim,
Ani mą radą otwartą nie gardźcie, wypowiem ją zaraz.
Daléj do walki, choć ranni jesteśmy, konieczność przynagla;
Tamże daleko się trzymać będziemy od wrzawy wojennéj,

Oraz i strzał, żeby rany ponownéj po ranie uniknąć.
130 

Będąc w pośrodku zaś innym dodajmy ducha, co przedtem,
Dawszy już folgę odwadze ustali i stronią od walki.“
Tak się odezwał, słuchali go chętnie i skłonić się dali;
Poszli więc spiesznie, przewodził im książe narodów Atrydes.

Lądotrzęsca przesławny napróżno nie stał na warcie,
135 

Ale w postaci starego wiarusa do nich przystąpił;
Prawą chwyciwszy rękę Agamemnona Atrydy,
Mowę ku niemu obraca i w lotne odezwie się słowa:
„Synu Atreja, zapewne Achilla serce złośliwe

Cieszy się teraz w piersi Achajów rozsypkę i mordy
140 

Oglądając; bo wcale rozumu i troszkę w nim nie ma.
Bodajby zginął tak samo, a bóg haniebnie go skruszył.
Jeszcze bogowie szczęśliwi dla ciebie złéj woli niemają;
Owszem być może że jeszcze Trojańscy wodzowie i pany

Kurzem obszerną równinę pokryją, i sam ich obaczysz
145 

Uciekających ku miastu na odwrót namiotów i łodzi.“
Rzekłszy to krzyknął donośnie po gładkiéj krocząc równinie,
Gdyby to dziewięć tysięcy krzyknęło, lub dziesięć tysięcy
Mężów śród boju, co w sprawie morderczéj na siebie natarli;

Taki to z piersi wydobył, potężny lądem trzęsący
150 

Odgłos; atoli każdemu z Achajów odwagę ogromną
Wlał do duszy, by bić się niezłomnie i mężnie potykać.
Here zaś złototronna bogini, stojąca patrzała
Na dół oczyma od szczytu Olimpu, i zaraz poznała

Dzieła usilne tamtego wśród walki dla mężów zaszczytnéj,
155 

Brata i szwagra zarazem, i w duszy się uradowała.
W tém siedzącego na szczycie najwyższym, w strumienie obfitéj
Idy, Zewsa ujrzała, zawrzała jéj dusza od gniewu.
Wtedy się wypukłooka dostojna Here namyśla,

Jakby téż egidodzierżey Diosa duszę omamić.
160 

Taki jéj wreszcie pomysł wydaje się w duszy najlepszym;
Jak najlepiéj się przyozdobiwszy do Idy podążyć,
Czyby téż nie zapragnął podzielić się łożem w miłości,
W obec jéj wdzięków, a potem łagodném i słodkiém uśpieniem

Stulić powieki, a umysł przytomny i bystry mu przyćmić.
165 

Spieszy więc do sypialni; urządził ją syn jéj Hefajstos
Luby, i szczelne drzwi przystosówał misternie do słupków,
Skrytém zamknięciem, nikt inny go z bogów otworzyć nie zdoła.
Tamże wszedłszy, za sobą przymknęła świecące podwoje.

Więc nasamprzód ambrozią z kibici pragnienie budzącéj
170 

Skazy wszelakie obmywszy, namaszcza się czystym olejkiem,
Ambrozyjskim milutkim, aż woń się od niego rozchodzi;
Ledwie nim tym tylko poruszy w śpiżowych gmachach Diosa,
Dymek woniący ku ziemi, i w górę się niebios rozchodzi.

Piękne swe ciało takowym oblawszy i bujne kędziory
175 

Przeczesawszy, rękoma świécące uplata warkocze,
Ambrozyjskie, ze skroni je nieśmiertelnéj odgarnia.
W koło zaś ambrozyjską się szatą obwija; Athene
Z tkanki ją przędła cieniutkiéj i haftem przybrała misternie;

W końcu zaś złotą klamerką takową na piersi przypięła.
180 

Potém przepaskę zarzuca, zdobiło ją sto kutasików;
W uszka dokładnie przeszyte kolczyki prześlicznéj roboty,
Trójgwiaździste zakłada, wesołym odblaskiem świeciły.
Wszystko to potem bogini wspaniałą pokrywa namiotką,

Piękną, z pod igły, bieluchną, jak czysty promyk słoneczny;
185 

Do świecących zaś stóp przywięzuje ozdobne postoły.
Wreszcie gdy całym tym strojem odziała swą postać bogini,
Spiesznie wychodzi z sypialni, by Afrodytę na stronę
Z dala od bogów odwołać, i słowem się do niéj odezwie:

„Bądźże mi teraz powolną, kochane dziecie, w czém pragnę;
190 

Tylko czy mi nieodmówisz, bo żal masz do mnie w twej duszy,
Oto, że ja dla Danajów, a tyś dla Trojan życzliwą?“
Rzeknie jéj na to w odpowiedź Afrodys córa Diosa:
„Hero bogini najstarsza, wielkiego córo Kronosa!

Twoje mi objaw żądanie, a spełnić je serce mi każe,
195 

Jeźli je spełnić potrafię, i jeźli możebném je spełnić.“
Z myślą podstępną odpowie jéj na to Here dostojna:
„Daj mi luby twój urok i czary, któremi ty wszystkich
Serca przedwiecznych podbijasz, a niemniéj ludzi śmiertelnych.

Idę ja bowiem obaczyć żywiącéj ziemi granice,
200 

Okeanosa, co gniazdem jest bogów i matkę Thetydę,
Którzy mnie w swoich pałacach żywili i wychowywali,
Z ręki mnie Rhei przyjmując, gdy Zews rządzący Kronosa
W ziemi otchłaniach osadził i morza dzikiego pustyni.

Chcę ich obaczyć by swary nierozstrzygnięte zagodzić;
205 

Dużo już bowiem czasu minęło jak stronią od siebie,
Od miłości i łoża, bo w duszy na siebie są gniewni.
Żebym to lube ich serca słowami zmiękczyć zdołała,
Oraz do łoża nakłonić by wspólnie miłości zażyli,

Zawsze by mnie przyjaciółką szacowną i drogą nazwali.“
210 

Afrodyte o słodkim uśmiechu odpowie jej na to:
„Zgoła mi nie przystoi żądaniu się twemu sprzeciwiać;
W najwyższego albowiem spoczywasz Zewsa objęciach.“
Rzekła i z piersi odpina przepaskę haftami pokrytą,

Różnobarwistą, wszelakie uroki z takową się wiążą;
215 

Mieści się w niéj i miłość, pragnienie i szepty miłosne,
Lube namowy co zmysłów i najrozumniejszych pozbawią.
Tę jéj rzuciła na ręce wygłasza słowo i mówi:
„Oto masz tę przepaskę i w piersi ją schowaj głęboko,

Różnobarwistą, bo wszystko zawiera i wcale nie sądzę
220 

Żebyś napróżno wróciła, gdy czegoś w duszy zapragniesz.“
Rzekła, uśmiecha się Here, wypukłooka dostojna,
Śmiejąc się jeszcze przepaskę następnie w piersi zanurza.
Ona więc poszła do zamku Diosa docz Afrodyte,

Here zaś w pędzie największym opuszcza wyżyny Olimpu,
225 

Zaszła do Pierji i kraj Emathei uroczéj przebywszy,
Pędzi ku szczytom śnieżystym Thraków co końmi harcują,
Aż do skał niebotycznych i ziemi nie dotknie stopami;
Z wyżyn Athosu na morze falami pieniące się spuszcza,

W końcu do Lemnos przybywa do miasta boskiego Thoanta.
230 

Tam się spotyka ze Snem rodzonym śmierci braciszkiem,
Chwyta go dłonią za dłoń wygłasza słowo i mówi:
„Śnie potężny co rządzisz bogami i ludźmi wszystkiemi,
Jeśli też kiedyś słuchałeś mych słów, to jeszcze i teraz

Słuchaj, a wdzięczną ci będę po wszystkie czasy następne.
235 

Uśpij mi tylko Zewsa pod brwiami oczy świecące,
Skoro się tylko przy jego położę boku w miłości.
Pięknym cię w zamian tronem obdarzę, trwałości wieczystéj,
Złotym; Hefaistos mój syn, na obie nogi kulawy

Zrobi go sztucznie, a jeszcze pod nogi krzesełko urządzi,
240 

Żebyś świecące swe stopy mógł na niém opierać przy uczcie.“
Odpowiadając na to, odezwie się do niéj Sen błogi:
„Hero, bogini najstarsza wielkiego córo Kronosa!
Żebyć to kogoś innego z przedwiecznie bogów żyjących,

Łacno bym uśpił, chociażby i fale strumienia strumieni
245 

Okeanosa, co wszystkich jest łonem i pierwszym początkiem;
Ale do Zewsa Kronidy zaprawdę się zbliżyć nie ważę,
Ani go zmorzyć uśpieniem, jeżeli on sam nie rozkaże.
Bowiem za innym już razem nauczkę z twéj rady powziąłem,

Czasu onego, gdy tamten, przemożny Diosa potomek
250 

Od Iliony odpłynął zniszczywszy miasto Trojańskie.
Wtedy ja umysł Diosa co trzęsie egidą uśpiłem,
Zlawszy się nań łagodnie, lecz ty tamtemu złorzecząc,
Rozhukałaś na morzu huragan wiatrów straszliwych;

Jego zaś późniéj do Koos ludnego miasta spędziłaś,
255 

Z dala od wszystkich przyjaciół, lecz Zews obudzony się wściekał,
Ciskał bogami po gmachu, a mnie przed innemi wszystkiemi
Szukał, i byłby zniweczył i wrzucił z eteru do morza,
Żeby mnie Noc nie zbawiła, władczyni bogów i ludzi;

Do niéj uciekłem, lecz on się powstrzymał choć jeszcze zgniewany.
260 

Lękał się bowiem, by szybkiéj na przekor Nocy nie zrobić.
Ty zaś namawiasz mnie znowu, by sprawę nieszczęsną poczynać.“
Here wypukłooka, dostojna mu rzeknie w odpowiedź:
„Czemuż o Śnie o tych rzeczach takowe masz w duszy mniemanie?

Sądziszli, że tak dalece Trojanom Zews dopomaga,
265 

Jak z Heraklesa powodu swojego syna się gniewał?
Ale ty chodź, ja zaś tobie z Charytek jedną z najmłodszych
Dam w zamęźcie, byś mógł towarzyszką ją swoją nazywać.
[Tę Pazytheję za którą tęskniłeś dniami wszystkiemi].“

Rzekła, ucieszył się Sen i odpowiadając przemawia:
270 

„Teraz mi więc poprzysięgnij na Styxa nurt nieskalany;
Jedną ręką się uchwyć za wielożywną ziemicę,
Drugą zaś połóż na morzu świécącém, ażeby nam wszyscy
Bogi podziemne świadczyły, co koło Kronosa się mieszczą;

Że naprawdę mi oddasz z Charytek jedną z najmłodszych,
275 

Tę Pazytheję, za którą tęskniłem dniami wszystkiemi.“
Rzekł, nie odmawia bogini Here o śnieżnych ramionach,
Ale przysięgła jak żądał i bogów nazwała wszelakich
W głębi Tartaru siedzących, co ich Tytanami nazwano.

Potém zaś kiedy przysięgła i dokończyła przysięgi,
280 

Poszli oboje i miasta Lemnos i Imbros opuszczą,
Mgłą się zakrywszy, i szybko podróży swéj dokonywują.
Weszli do Idy w strumienie obfitéj, macierzy zwierzyny,
Oraz do Lektos gdzie morze opuszczą; następnie zaś lądem

Kroczą; pod ich stopami kołyszą się lasy najwyższe.
285 

Tamże się Sen zatrzymuje, nim Zewsa się oczom ukaże,
Wszedłszy na jodłę wyniosłą, co wtedy na Idzie lesistéj,
Jako najwyższa strzeliwszy, przez chmury etheru sięgała;
Tamże on usiadł, głęboko się skrywszy w gałęziach jodłowych,

W ptaka o głosie piskliwym postaci, co w górach się kryje,
290 

Bogi Chalkidą go zowią, u ludzi się zowie jastrzębiem.
Here zaś wspina się szybko po stroméj Gargaru krawędzi
W Idzie wysokiéj, i tam ją Zews chmurozbiorca spostrzega.
Skoro ją ujrzał utonął mu bystry umysł w pragnieniu,

Równie jak wtedy gdy pierwszy się raz w miłości łączyli,
295 

Idąc do łoża, tajemnie przed rodzicami drogiemi.
Więc naprzeciwko niéj staje, wygłasza słowo i mówi:
„Hero, dokądże dążąc z Olimpu tutaj przybywasz?
Niema tu twoich rumaków i wozu byś na nim zasiadła.“

Z myślą podstępną odpowie mu na to Here dostojna:
300 

„Ziemi żywiącéj granice obaczyć się teraz wybieram,
Okeanosa, co łonem jest bogów i matkę Thetydę,
Którzy mnie w swojém domostwie żywili i wychowywali;
Onych to idę obaczyć, by swary bez końca zagodzić.

Dużo już bowiem czasu minęło jak stronią od siebie,
305 

Od miłości i łoża, bo w duszy na siebie są gniewni.
Moja powózka u stóp w strumienie Idy obfitéj
Czeka, by nosić mnie wszędzie, po stałym lądzie i falach.
Teraz atoli dla ciebie z Olimpu tutaj przybywam,

Żebyś się czasem później nie gniewał, że tak potajemnie
310 

Puszczam się w drogę do Okeanosa o falach głębokich.“
Zews co chmury gromadzi odrzecze jéj na to w odpowiedź:
„Hero! wszak znajdzie się czas by się późniéj tamże wybierać;
My zaś oboje miłosnéj zażyjmy rozkoszy na łożu.

Nigdy mnie bowiem bogini, lub jaka niewiasta pragnieniem,
315 

Takiem nie zachwyciła i serce mi w piersi podbiła;
[Ani gdym pałał miłością do Ixioneja małżonki,
Która mi Pejrithoosa spłodziła rozumu boskiego;
Ani gdy Akrizyonę Danai córkę kochałem

Śliczną, Perseusza matkę, co z ludzi był wszystkich najlepszym;
320 

Ani też córę Fenixa, władyki o sławie szerokiéj,
Która Minosa spłodziła i Rhadamantę boskiego;
Anim Semelę tak kochał, lub w Thebach Alkmenę uroczą,
Która mi syna umysłu dumnego zrodziła Heralda;

Dionyzosa Semele zaś rodzi, na szczęście ludzkości;
325 

Ani gdym kochał Demetrę królowę o bujnych kędziorach,
Ani gdy Letę nadobną, ani gdym pałał do ciebie,]
Nigdy cię tak nie kochałem i luba mną żądza nie wrzała.“
Jemu z umysłem podstępnym odpowie Here dostojna:

„Najstraszliszy Kronido, co to za słowo wyrzekłeś!
330 

Jeśli tak pragniesz w miłości obecnie łoża zażywać,
Tutaj na szczytach Idajskich, co zewsząd widoczne bywają;
Jakże to będzie, jeżeli kto z Bogów przedwiecznie żyjących
Zejdzie nas tutaj leżących i zniósłszy się z bogi wszystkiemi

Powié im? już bym do twego nie śmiała zamku powrócić
335 

Z łoża powstawszy; zaprawdę zupełnie by się nie godziło.
Jeźli zaś pragniesz koniecznie i miłem dla serca ci będzie,
Oto masz blizko sypialnią, twój syn ją miły zbudował,

Hefest i szczelne wrota osadził w słupkach dokładnie;
Tamże się idźmy położyć, gdy tak ci tęskno za łożem.“
340 

Rzeknie jéj na to w odpowiedź potężny Zews chmurozbiórca:
„Hero nikogo się z bogów nie lękaj, ani téż z ludzi
Ujrzeć, tak gęstą ja chmurę w około ciebie obtoczę

Złotą, że nawet i Helios by nas przez takową nie dojrzał,
On co ma światło najtęższe, by w głąb wszystkiego zaglądać.“
345 

Rzekł i ścisnął w objęciach syn Krona swoją małżonkę;
Boska ziemica pod niemi wydała trawki młodziutkie,
Lothus od rosy świeżutki i szafran i miłe hyacynty,

Gęsto i pulchnie usłała, by łoże nad ziemią uczynić.
Na niém się oni układli, i chmurką się gęstą przykryli,
350 

Piękną, złocistą, z jéj łona spadała rosa przejrzysta.
Rodzic więc tak nieruchomie spoczywał na szczycie Gargara,
Snem i miłością zwalczony, w objęciach trzymając małżonkę.

Wtedy dopiero Sen błogi pośpieszył ku łodziom Achajskim,
Z wieścią przychodząc do Ennozygaja co lądem potrząsa.
355 

Blizko więc przy nim stanąwszy w skrzydlate odezwie się słowa:
„Teraz na prawdę Danajom Pozejdaonie pomagaj,
Sławę téż dla nich pozyskaj, choć chwilę, dopóki śpi jeszcze

Zews, od czasu jak jego głębokiem uśpieniem zmorzyłem;
Here go zaś namówiła, by z nią w miłości spoczywał.“
360 

Rzekłszy to wrócił napowrót do głośnych ludzi pokoleń;
Jeszcze zaś więcéj tamtego zachęcił by wspierać Danajów.
Zaraz on w pędzie okrutnym skoczywszy do pierwszych zawoła:

„Hektorowi czyż znowu Argeie zwycięztwo oddamy,
Priamidzie, by porwał okręty i sławę pozyskał?
365 

Tak on mniema i chełpi się z tego, z powodu że Achill
Koło głębokich okrętów zostaje w duszy zgniewany.
Bardzo nam jego tak znowu brakować niebędzie, jeżeli
My zostający zagrzewać się będziem, by sobie pomagać.

Ale do dzieła, uczyńcie co mówię, niech wszyscy słuchają.
370 

Ile jest tarczy najlepszych w obozie, i które największe,
Bierzmy, a głowy nasze pokrywszy hełmami dokoła
Świecącemi, a w rękę chwyciwszy oszczepy najdłuższe
Idźmy, ja sam zaś będę dowodził, i wcale nie sądzę,

Żeby nas Hektor Priamid wytrzymał, acz wielce by pragnął.
375 

[Jeśli waleczny więc mąż za małą ma tarczę na ręku,
Niechże ją odda słabszemu a sam się większą zasłania.“]
Rzekł, a tamci z uwagą słuchają i byli posłuszni.
Sami ich więc książęta szykują, choć byli rannemi,

Syn Tydeja, Odyssej i Agamemnon Atryda;
380 

Chodząc pomiędzy wszystkiemi, morderczą broń przemieniają;
Lepszą waleczny się zbroi, a gorszą słabszemu oddaje.
Wtedy dopiero gdy ciało pokryli lśniącém żelazem,
Spiesznie ruszają, dowodził Pozejdon lądem trzęsący;

Ściskał on w ręce żylastéj szablicę przydłuższą, okropną,
385 

Groźną jak błyskawica, do któréj wara się zbliżać,
W pośród zamieszki nieszczęsnéj, bo trwoga ludzi przykuwa.
W stronie przeciwnéj zaś Hektor prześwietny Trojan szykował.
Wtedy to kłótnie zaciekłą toczyli do strasznéj rozprawy,

Pozejdaon o czarnych kędziorach i Hektor prześwietny,
390 

Ten się potyka dla Trojan, Argejom się tamten poświęca.
Morze się z hukiem podnosi w namiotów i łodzi Argeiskich
Stronę, lecz oni na siebie natarli z wrzaskiem ogromnym.
Ani pieniące bałwany nie huczą tak przeciw wybrzeżom,

Z głębin do góry miotane Boreja pędem straszliwym;
395 

Ani nie trzeszczą tak strasznie czerwone ognia płomienie
W górskich parowach, gdy pożar posuwa się wpuszczę lesistą;
Nawet i wicher tak silnie wśród niebotycznych nie szumi
Dębów, on co najbardziéj straszliwém się wyciem rozchodzi;

Jaki się gwałt i wrzawa rozpocznie Achajów i Trojan,
400 

Kiedy z krzykami groźnemi wzajemnie na siebie natarli.
Pierwszy naprzeciw Ajaxa uderzył Hektor prześwietny
Dzidą, bo prosto na niego się był obrócił, nie chybił,
Tam go ugodził, gdzie dwa rzemienie na piersi się schodzą,

Jeden od tarczy, a drugi od miecza w srebro kutego;
405 

One to miękkie mu ciało schroniły. Rozgniewał się Hektor,
Widząc że szybki mu pocisk napróżno z dłoni wyleciał.
Szybko się w zgiełk towarzyszy wycofał przed śmiercią się chroniąc.
Cofającego się zaś Telamończyk Ajas kamieniem

Trafił, leżało ich wiele, podpory szybkich okrętów,
410 

Aż pod stopy walczących rzuconych; jednego dźwignąwszy
W piersi nad brzeżkiem tarczy w pobliżu go szyi ugodził;
Skręcił się kamień od rzutu jak bąk i po ziemi kołował.
Równie jak dąb od gromu rodzica Diosa się wali,

Z pniem wywrócony i dym smrodliwy od siarki się tworzy
415 

Z pniaka, uchodzi zaś męztwo każdemu, co temu się przyjrzał
Z bliska, bo ciężkie bywają Diosa gromy wielkiego;
Takoż i siła Hektora odrazu padła na ziemię.
Z ręki mu dziryt wyleciał, a za nim się tarcza stoczyła,

Oraz i hełm, a świecąca od spiżu zbroja zabrzękła.
420 

Z głośnym okrzykiem radości przybiegną synowie Achajscy,
Mając nadzieję go porwać, i mnogie na niego puszczają
Dzidy, lecz z nich ani jeden pasterza narodów nie zdołał
Pchnięciem lub rzutem ugodzić, bo pierw go junacy zasłonią,

Polydamas i dzielny Eneasz i boski Agenor,
425 

Wódz Likijski Sarpedon i Glaukos nieskazitelny;
Z innych nie lenił się żaden, by jego ratować, lecz nad nim
Tarcze okrągłe trzymali, a towarzysze następnie
Dłońmi dźwignąwszy z potrzeby wynieśli, by zdążył do koni

Szybkich, które na niego z daleka od walki i bitwy
430 

Z tyłu czekały, z woźnicą i wozem ozdoby świecącym;
One ku miastu go niosą okrutnie stękającego.
Kiedy zaś doszli do brzegu powabnie rzeki płynącéj,
Xantha nurtującego, co rodził go Zews nieśmiertelny,

Tamże go z wozu spuścili na ziemię, i wodę na niego
435 

Lali; on wtedy odetchnął i w górę spojrzał oczyma;
Wsparłszy się na kolanach, buchnęła z niego krew czarna;
Znowu się potém ku ziemi pochylił i oczy mu ciemną
Nocą się zaćmią, bo jeszcze od ciosu był odurzonym.

Ledwo zoczyli Argeje że Hektor na tyły się cofnął,
440 

Jeszcze się bardziéj na Trojan rzucili, pamiętni potyczki.
Wtedy najpierwszy o wiele Olejczyk Ajas najszybszy,
Nadbiegając ugodził kończystym Satnia oszczepem,
Enopidesa, którego młodziutka nimfa zrodziła

Enopiowi, gdy pasał bydełko nad brzegiem Satniosa.
445 

Jego to syn Ojleja kopijnik, blizko dopadłszy,
Pchnął niżéj brzucha, przewraca się tamten, a tuż koło niego
Toczą okropną walkę Trojanie przeciwko Danajów.
Jego by pomścić nadbiega Polydam udatny do dzidy,

Syn Panthosa i pchnął Prothoenora w ramię na prawo,
450 

Syna Areïlykosa; przez ramię dzida potężna
Przeszła, on padłszy w kurzawę rękoma za ziemię uchwycił.
Chełpił się strasznie Polydam i całym głosem zawrzasnął:
„Teraz nie sądzę zaprawdę, że z wielkodusznego Panthojdy

Dłoni potężnéj napróżno wyleciał oszczep, lecz pewno
455 

Utkwił on w ciele któregoś z Argejów, i sądzę że na nim
Opierając się zejdzie do wnętrza domu Hadesa.“
Rzekł, Argeje się wielce z przechwałek jego zmartwili;
Głównie zaś w boju dzielnego Ajaxa duszę oburzył,

Telamończyka, bo w jego blizkości się tamten przewrócił.
460 

Szybko więc za odchodzącym wypuścił dzidę błyszczącą.
Wtedy Polydam wprawdzie uniknął Kiery śmiertelnéj,
Na bok sunąwszy; w to miejsce, Archeloch Antenoryda
Został ugodzon, bo jemu bogowie zgon przeznaczyli.

Jego ugodził w spojenie pomiędzy głową a karkiem,
465 

W kostkę najwyższą pacierza i oba ściągacze mu przeciął;
Dużo więc prędzéj się jego głowa i nos i oblicze
Z ziemią zetknęły gdy padał, niż łytki, kolana i nogi.
Wtedy to Ajas ryknął na Polydamanta dzielnego:

„Dumajże Polydamancie i prawdę mi całą wypowiedz;
470 

Czyż niegodzien ten mąż polegnąć za Prothoenora?
Sądzę że miernym nie jest i pewno go mierni nie rodzą,
Owszem rodzony brat Antenora, co końmi harcuje,
Albo i syn, bo do rodu bardziéj się zdaje podobnym.“

Mówił, choć poznał go dobrze, Trojanie w rozpacz wpadają.
475 

Wtedy Akamas Promacha Bojotyjczyka ugodził
Dzidą, w obronie brata, gdy tamten go ciągnął za nogi.
Nad nim Akamas znęcając się strasznie, na cały głos krzyknął:
„Otoż Argeje co celnie strzelacie i wiecznie grozicie,

Przecież nie tylko nas jednych przygoda i klęska obciążać
480 

Będzie, lecz kiedyś i was tak samo pozabijają.
Patrzcie, jak z waszych spokojnie Promachos, leży złamany
Moim oszczepem; by czasem braterska krzywda nie długo
Oczekiwała pomszczenia; toć męża każdego życzeniem,

W domu zostawić krewniaka, co zdolen od sromu go bronić.“
485 

Rzekł, Argeje się wielce z przechwałek jego zmartwili.
Głównie zaś Peneleosa mężnego duszę oburzył;
Natrze więc na Akamanta, lecz tenże włóczni nie dotrwał
Peneleosa książęcia; ugodził więc Ilioneja,

Syna Forbanta, co liczne miał stada, którego najwięcéj
490 

Z Trojan ukochał Hermeias, i wielkim dostatkiem obdarzył;
Z nim to matka spłodziła jednego Ilioneja;
Jego to tuż pod brwiami w sam środek oka ugodził;
Zmiażdżył źrenicę ze wszystkiem, a dzida przez oko na wylot

Oraz i czaszkę przebiła; on ręce obie zwiesiwszy
495 

Usiadł, a wtedy Penelej dobywszy miecza ostrego
W samym go karku utopił, odrąbał głowę i z hełmem
Strącił na ziemię; z impetem potężny oszczep utkwiony
W oku jeszcze pozostał, on zaś jak makówkę chwyciwszy

[Głowę, Trojanom ją wskaże i dumnie w te słowa poczyna:]
500 

„O tém donieście Trojanie, świetnego Ilioneja
Matce i ojcu drogiemu, niech żale w pałacach rozwodzą;
Równie albowiem Promacha małżonka Alegnoridesa,
Męża drogiego powrotem się cieszyć nie będzie, gdy późniéj

Z Troi my kiedyś powrócim na łodziach, synowie Achajscy.“
505 

Tak powiedział, a wszystkim od strachu nogi zadrżały;
Każden oglądał się w koło gdzie uciec przed zgubą okropną.
Teraz powiedźcie mi Muzy, co w domach Olimpu mieszkacie,
Któren też pierwszy z Achajów zbroczone rycerskie rynsztunki

Zdobył, gdy walkę przeważył potężny Lądemtrzęsący.
510 

Pierwszy więc Ajax syn Telamona, Hyrtysa ugodził,
Gyrtiadesa co Myzów o duszy zuchwałéj prowadził;
Mermerosa i Falka, Antyloch obdarł ze zbroi;
Merion atoli pokonał Morysa i Hippotiona;

Prothoona zaś Tewker zwyciężył i Perifetesa;
515 

Wreszcie zaś Hyperenora pasterza narodów Atrydes,
Trafił poniżéj brzucha, do głębi jelita przecięła
Dzida śpiżowa, lecz dusza przez ranę szeroko zadaną
Uszła pędzona; ciemności zaś jemu oczy pokryły.

Wrogów zaś Ajas najwięcej pokonéł Ojleja syn szybki;
520 

Żaden albowiem podobnie w pogoni ścigać nie umiał,
Mężów uciekających, gdy Zews postrachem zagraża.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Homer i tłumacza: Paweł Popiel.