Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic/26
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic |
Podtytuł | pisał i illustrował Walery Eljasz |
Wydawca | J. K. Żupański |
Data wyd. | 1870 |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Z Zakopanego przybywszy do Jaszczurówki pieszo lub wózkiem, ma się drogi 3 godziny do polany Waksmundskiej, ztamtąd do Roztoki 3½ godziny, a z Roztoki do Morskiego Oka w górę ciągle 2½ godziny, zatém razem 9 godzin, a z powrotem o 2 godziny mniej z powodu pochyłości, nocując raz lub dwa razy, według woli lub potrzeby, w całej swej podróży.
Kto wózkiem do Jaszczurówki zdąża, to koło kuźnic, skręciwszy zaraz za pierwszą hutą ku wschodowi na most przez Bystrą, dostaje się do osady zwanej Bystrém po kamienistej drodze, kto zaś pieszo, to tu dochodzi o wiele krócej, jeśli minąwszy ostatnie chaty przed lasem, w drodze z Zakopanego do kuźnic zboczy na ścieżkę, która go zawiedzie prosto przez las pod potok, a przeszedłszy go po dobrej kładce, wychodzi się na wzgórze Koziniec (3003′[1]). Ztąd jest bardzo piękny widok na dolinę Bystrej z szeregiem kuźnic i domostw wznoszących się w górę aż pod Czoło Jaworzyńskie. Z jednej strony Nosal (3746′[2]), z drugiej od zachodu Krokiew (4264′[3]) tworzą granicę tej doliny, a po nad niemi piętrzą się wierchy za wierchami z królową swoją Świnnicą. Z Kozińca osobliwie ciekawie wyglądają regle, t. j. wstępne wierchy dolin tatrzańskich, stoją one tu jakby na straży rzędem, równo, zacząwszy od Kopieńców nad Olczyskami aż do Kominów nad Kościeliskami.
Ztąd zaraz przychodzi się na Bystre, gdzie się spotykamy z jezdną drogą i razem wchodzimy w las, dalej na pole orne, w koło którego dołem idąc znowu się wchodzi w las, a wśród szumu wody i turkotu tartaku wywodzi nas droga na osadę Jaszczurówką, nazwaną od licznie tu znajdowanych salamander, jaszczurek pomarańczowo czarnych.
Cieplica tutejsza (2870′[4]), t. j. źródło wody o ciepłocie swej sięgającej + 17° Rm.[5], ściąga do siebie gości z Zakopanego dla użycia kąpieli w obszernej łazience. Ma woda tego źródła mieścić w sobie cząstki lecznicze, lud używa tej wody przeciw łamaniu w kościach, bólu oczów i o ile mi wiadomo, ze skutkiem, ale dotąd tu urządzenia takiego nie ma, aby goście dla kuracyi zjeżdżać mogli. Trzeba czasem kilka godzin czekać na dostanie się do łazienki gdy jest osób kilka, bo dla każdego z osobna trzeba wpuszczać wodę — napuszczać na nowo i cierpliwie wyczekiwać nim się ten lub ów, ta lub owa odbędzie z kąpielą według własnej woli. Przytém oprócz wódki i piwa niczego tu nie dostanie, przeto goście zwykli dojeżdżać do kąpieli z Zakopanego.
Tuż obok szumiący silny potok z zimną, wyborną wodą do picia płynie z doliny Olczyskiej, która podchodzi do Kopy Królowej i ma dwie piękne polany.
Z Jaszczurówki już tylko się da pieszo dalej podróżować, i trzeba mieć przewodnika bardzo dobrze z tą drogą obeznanego, aby nie pobłądzić, gdy w gęstwie lasu, gdzie się czasem kilka drożyn krzyżuje, a czasem nawet żadnej ścieżki nie widać, łatwo zmylić drogę.
Jeżeli gdzie, to tu bardzo trzeba być ostrożnym w dobieraniu sobie przewodnika, bo od tego zależy, jakim się sposobem przedostaniemy na polan Waksmundzką tam i z powrotem.
Raz na tej przestrzeni wiódł mnie z całém towarzystwem Janek z Bystrego i to takim bezdrożnym gąszczem, iż za szczęśliwych nam się przyszło poczytać, gdyśmy się bez szwanku na ciele a tylko z potarganą odzieżą przedostali na polanę. Na każdym kroku chronić się trzeba było od złamania nogi, zapadając się w niepostrzeżone dziury wśród olbrzymiego mchu, borowin, korzeni, to znów strzedz oczy i twarz od wykłucia wśród na wszystkie strony sterczących suchych gałęzi.
Zdarzało się tu także, że przewodnicy wodzili podróżnych wiele godzin na próżno, nim trafili na właściwą drogę. Mając zaś dobrego przewodnika, jak Walę lub Sieczkę, przebywa się tę część drogi wcale dobremi drożynami — wśród lasu bez najmniejszych przeszkód.
Idąc długo, prawie ciągle pod górę, ale nie nużąco, przybywa się nad brzeg potoku zwanego Suchą wodą, płynącego z doliny Stawów Gąsienicowych, który minąwszy wchodzi się na łączkę, potém po olbrzymim mchu ścieżką dochodzimy znowu do potoku, ale małego, z doliny Pańszczycy się toczącego.
Tak idąc spotyka się drogę jezdną, która ze wsi Zacichłe[6] wiedzie na samą wielką polanę Waksmundską, należącą do gospodarzy z Waksmundu nad Dunajcem. Z drogi tej widok piękny na szczyty od Giewontu do Koszystej Wielkiej, do stóp której dążymy. Wygodnie ciągle do góry postępując, nagle wychodzimy na otwarte pole, t. j. łąkę ogromną
z szałasami i szopami na siano, to właśnie jest polana Waksmundska (4354′[7]), gdzie mléka wszelkiego,
żętycy, séra a i noclegu chętnie użyczą osadnicy tej hali położonej na przechyleniu się wód, na zachód do Porońca, na wschód do Białki.
Za nabiał tu jednak lubią gości zdzierać, więc radzę polecić naprzód się ugodzić przewodnikow z szałaśnikami o cenę mléka lub séra, aby uniknąć sporów po spożyciu.
U stóp Wielkiej Koszystej siedząc, trudno się zorientować, gdzie się podział tej góry olbrzymi grzbiet; spód jej dotykający doliny Białki przebywać musimy, udając się do Morskiego Oka. Schodząc na dół ku wschodowi, nim miniemy grzbiet Koszystej, uderzy nas majestatyczną olbrzymiością, Lodowy Szczyt z sąsiedniemi wierchami, ztąd bardzo dobrze widny.
Podążając ścieżką wśród zarośli, to wśród lasu nużąco dochodzimy do potoku rwiącego w dolinie Waksmundzkiej zpod Krzyżnego, miejsca zetknięcia się Wołoszyna z Wielką Koszystą. — Warto tu zauważyć zmianę kamienia, jak nagle minąwszy Koszystą spotykamy się z granitem w potoku, który z Wołoszyna jest calcem, podczas gdy przebyty koniec grzbietu Wielkiej Koszystej jest wapieniem.
Od potoku do góry przedzierać się trzeba wśród zarośli na grzbiet Wołoszyna dość znacznej wysokości, zkąd śliczny widok na dolinę Białki, na Lodowy Szczyt i malowniczo piętrzące się turnie Spizkie. Z grzbietu tego już ciągle na dół, to ścieżką, to drogą dość długo idąc, zejdziemy na łąkę, przez nią w las przez który idzie droga jezdna od Bukowiny; a nią idąc kawałek, wychodzi się na otwartą dolinę z szumiącym strumieniem. Jest to potok płynący z hałasem z Roztoki, który po moście przebywamy, aby znowu wejść w las w tém miejscu złém do przejścia, bo jakiś potoczek tu dążący do połączenia się z potokiem Roztockim rozlewa się między drzewami i tworzy olbrzymią kałużę. Minąwszy tę moczarę i skręciwszy trochę na
prawo, staniemy w osadzie Roztoki, gdzie są szałasy krowie. Ztąd znowu idzie się ciągle pod górę milę[8] wielką po żmudnej drodze i kamienistej przy szumie Białki.
Tu i owdzie sączy się potoczek środkiem drogi, to znów kawałek drogi usłanej okrąglakami przypomina, że tu jeżdżono wózkami, a w okół drzewa, krzewy, ogromne łomy granitowe i mnóstwo borowiny. Po dwóch godzinach dochodzi się do upragnionego celu podróży; napatrzywszy się pięknym widokom, zwłaszcza w punkcie, gdzie wgląda się w głąb doliny wiodącej koło Młynarza na Polski
Grzebień. Sterczą tu turnie przepaściste bardzo imponujące, których nazwy bardzo dobrze obeznany z kształtem gór wymieni, przewodnicy zaś zwykli bez zająknienia kłamać imiona, aby się wobec gości nie kompromitować. Najlepsza w tym względzie dobra mapa, bo wskaże rzeczywistość.
Kawałek drogi przed Morskiem Okiem jest źródło zimnej wody (+ 3° Rm.[9]) i wybornej do picia: ztąd trzeba czerpać, bo jezioro ma wodę stokową i deszczową, a więc do picia wcale nie dobrą.
Napowrót wraca się zupełnie tą samą drogą o tyle ułatwioną, że się idzie przeważnie na dół, od Morskiego Oka do Roztoki, potém z Waksmundskiej do Zakopanego, oprócz wychodzenia na
grzbiet Kołoszyna[10].