Na Kolosseum nigdy śnieg nie leży,
A jak dziś, zapach już zalata świeży,
Fijołki wonią wieją bezprzestanną
I dzwonki dzwonią na modlitwę ranną.
Na wielkiéj gmachu rzymskiego arkadzie
Ptaszek swobodnie gniazdo swoje kładzie;
Na grobowisku owéj Romy wilczéj,
Stoi wymowny krzyż, choć wiecznie milczy.
Wielki to retor ten krzyż dwuramienny
I wielki świadek amfiteatr senny;
Ilekroć wewnątrz téj pustyni wchodzę,
Duch Rzymianina staje mi na drodze,
I woła, togą zasłaniając lica,
Krzyż i ruina — owo tajemnica!
Patrz na te schody, siedzenia, filary,
Jak padł pod krzyżem ten cały świat stary,
I ani dźwignąć mu się po dzień sądny:
A chociaż silny taki był i rządny!
Na gruzy dumy co się w proch rozściela
Padają złote słowa Zbawiciela..... ................
O! ten Baranek, o którym chcesz czasie
Na Kolosseum trawie wciąż się pasie.....
A rzymscy ludzie, pany i hetmany
Przeszli i znikli jako piasek zwiany:
Wspomnienia, cienie, wszystko rzeczy marne!
A pieczęć prawdy Kolosseum czarne.....
Codzień tu siadam pod cesarską lożą
A jak dziś ptasią dziedziną i Bożą,
I słucham, słucham szmeru owéj puszczy,
Duchów przeciągu, czy chwiania się bluszczy.
Otwartem sercem słucham tych rycerzy
I łzawy jestem i jak dziecię świeży,
A serce tknięte ich stopy świętemi
Z piersi się w górę odrywa od ziemi,
I czuję radość ziemskich trudów zbycia
Tych pół-słodyczy i tego pół-życia.
Zapatrzonemu w łagodne błękity
Obojętnieje rzymski świat rozbity,
Krzyż tylko jeden, ruin świadek smętny!
Wciąż pracujący, więc nie obojętny,
Ze snów zaziemskich budzi serce rzewne:
„Jam tu nie stanął na wołanie śpiewne;
„Moc krwi i wiary wiodła mnie z obłoków,
„Ja! świadek prawdy i Bożych wyroków,
„Ja w niebo wzięty i ziemi oddany
„Te ciemne ruin zamieszkałem ściany.
„Nie śpiewaj dla mnie, nie — na moją chwałę
„Pozwól niech ptaki te śpiewają małe.
„Człowiek niech działa, a ptak niechaj śpiewa,
„Jeżeliś wierny dźwignij mego drzewa;
„Daj krwi ofiarnéj choć tyle i potu
„Co ptasiéj pieśni przez chwilę przelotu,
„A będziesz zbawion, jeśli będzie cichą,
„Nie zabrudzoną marzeniem i pychą.”
Taką ja codzień w cudne dni wiosnowe
Z krzyżem i pustką prowadzę rozmowę.....
Odmienne wiary i pogaństwa wieki
Płyną przedemną jak krwi i łez rzeki.
Z amfiteatru — w kształcie czarnéj róży
Którą człek burzył a resztę czas burzy,
Z cudownéj nieba włoskiego słodyczy
Uglądam w górze róży tajemniczéj,
I zatęschniony nieziemską tęschnotą
Podnoszę oczy na tę różę złotą...
Gdzie nie Cezary i nie Senatory,
Ale zasiadły patryarchów zbory;
Gdzie nie Westalka bieli się rozparta
Ale przedziwna Marya i Marta,
I Judyt mężna i Ruth z kłosem pszennym,
I Ester wierna w płaszczu drogocennym....
Gdzie nie lwie ryki, nie śpiewy Nerona,
Lecz Dawidowa dźwięczna bije strona.
O przyjacielu! na Rzymskiéj ruinie
Na nieśmiertelnéj, czasem czas mi ginie....
Źle to zaprawdę, więc za radą krzyża
Tam idę kędy sosna się obniża,
I z polskim ludem, na rodzinne błonie
Jako skowronek wybiegam i dzwonię....
Dzwonię dzień cały wiarą i nadzieją,
A ludzie orzą tymczasem i sieją....
O mój Józefie! przyjacielu wierny
Ziemia jak ziemia, lecz Bóg miłosierny!
Co pyszne zginie, w ruiny rozpadnie,
Co korne, prędzéj czy późniéj zawładnie;
Nie smuć się przeto, i na naszéj grzędzie
Baranek Boży paść się kiedyś będzie,
Jak dziś, po krwawych prześladowań czasie
Na Kolosseum spokojnie się pasie.