Indyjski dywan/5
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Indyjski dywan |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 24.2.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Następnego dnia około czwartej po południu notariusz znajdował się u siebie w biurze. Były to godziny jego przyjęć. W pewnym momencie do gabinetu wszedł Smyth, zamykając za sobą starannie drzwi.
— Musi pan koniecznie przyjąć tę damę, inaczej ściągnie pan na siebie podejrzenia...
Notariusz rzucił okiem na kartę, na której figurowało nazwisko Mabel Dennis.
Opanowało go uczucie niezadowolenia. Od wielu lat, w czasie których, pod płaszczykiem swego stanowiska, popełniał szereg nadużyć, nie zdołał się jeszcze wyleczyć ze wszelkich uczuć. W głębi duszy odczuwał pewną przykrość na myśl, że skradł biednej dziewczynie ostatnie grosze... W gruncie rzeczy, cóż go to obchodziło? Przez kilka sekund wpatrywał się w kartę, nie wiedząc, jaką powziąć decyzję. Przekonał go wreszcie sekretarz, wskazując na ewentualne przykrości, które mogłyby z tego wyniknąć.
— Zgoda. Smyth, powiedz tej damie, że może wejść. Nie zamykaj jednak drzwi od mego gabinetu, abyś mógł słyszeć wszystko i być ewentualnie moim świadkiem.
Młoda dziewczyna weszła do gabinetu i z wahaniem usiadła na krześle, wskazanym przez Jeffriesa.
— Zrozumie pan od razu powagę sytuacji, jeśli panu powiem, że aczkolwiek przysłałam panu moją kasetę z kosztownościami, nie otrzymałam jeszcze przyrzeczonych mi 20, 000 funtów. Mój boy nie zjawił się więcej w domu. Nie mam pojęcia, gdzie się podziewa od dwóch dni...
Notariusz rozparł się w fotelu, udając, że zatopił się w rozmyślaniach. Unikając ciągle spojrzenia prosto w twarz młodej dziewczynie, odparł:
— Pani boy? Oto rozwiązanie całej sprawy! — rzekł. — O reszcie jestem doskonale poinformowany i wiem, że musiało to sprawić pani niesłychaną przykrość.
Twarz Mabel przybrała wyraz zdziwienia.
— Mój boy? Nie wiem, co należy przez to rozumieć, panie notariuszu? W przerażeniu złożyła ręce.
— O, proszę mi powiedzieć, co się stało? Nie może pan zdać sobie sprawy, co się nacierpiałam w ciągu tych dwuch dni. Obawiam się, że zwariuję.
— Pani służący, lady Mabel, przywłaszczył sobie po prostu pieniądze, które mu wręczyłem w zamian za pani pokwitowanie. Następnego dnia zjawił się u mnie po raz wtóry, usiłując krzykiem i pogróżkami wymusić na mnie powtórne zapłacenie powyższej sumy. Świadkiem tego jest mister Smyth, mój sekretarz. Kilku klientów stanęło w mojej obronie, ponieważ bezczelny Japończyk chciał się na mnie rzucić. Starałem się zatrzymać go, lecz chłopak, widząc, że sprawa jego jest kiepska, uciekł. Jednym ze świadków jest pułkownik gwardii, pewien lord z izby parów.
Wstał i począł wielkimi krokami przechadzać się po korytarzu.
— Zapewniłam panią, miss Dennis, że nie byłbym nigdy wtrącał się do tej sprawy, gdybym wiedział, jaki przybierze ona obrót. Rozumie pani, że przykro jest człowiekowi mego pokroju mieć do czynienia z tego rodzaju łotrem, jak pani Japończyk. Smuci mnie ponadto fakt, że złodziej ten pozbawił panią utrzymania...
Młoda dziewczyna słuchała bez słowa. Wlepiła w notariusza wzrok zdziwiony i zrozpaczony zarazem. Opowiadanie Jeffriesa wywołało w jej myślach chaos nie do opisania.
— Przecież mój boy przez cały szereg lat sprawował się nienagannie. Po prostu wierzyć mi się nie chce, że mógł on ukraść mi dwadzieścia tysięcy funtów. Wiedział przecież, że pieniądze te są mi konieczne do życia.
— Droga miss — rzekł notariusz, przybierając pozę obrażonego — w ten sposób rzuca pani cień na moją uczciwość i na prawdziwość moich oświadczeń! Zdaję sobie doskonale sprawę, że w wyjątkowo trudnej sytuacji, w której pani się obecnie znajduje, straciła pani panowanie nad sobą i nie liczy się pani ze słowami. Zechce pani łaskawie cofnąć zdanie, godzące w mój honor. Na przyszłość proszę liczyć się więcej ze słowami...
Młoda dziewczyna podniosła ku niemu zasmucone oczy.
— Proszę mi wybaczyć. Nie chciałam pana obrazić... Nie wiem, co pana tak niepokoi w tej sprawie? Ja, czy też los mego boya? Byłabym panu wdzięczna, gdyby mi pan dopomógł w rozwiązaniu zagadki i w odzyskaniu mych pieniędzy. To wszystko, o co pana w tej chwili proszę... Na przyszłość natomiast...
Nie dokończyła zdania, czekając na odpowiedź notariusza. Jeffries zawahał się przez chwilę, lecz szybko odzyskał dawną pewność siebie i rzekł ojcowskim tonem:
— Drogie moje dziecko... mogę nazywać panią w ten sposób, ponieważ jestem starcem, a pani budzi się dopiero do życia. Jedynym sposobem jest natychmiastowe zawiadomienie Scotland Yardu. Niech się pani uda z mego polecenia do Baxtera, inspektora policji, i opowie mu całą sprawę. Poruszy on niebo i ziemię, aby odnaleźć winnego i zwrócić pani jej pieniądze.
Młoda dziewczyna zamyśliła się przez chwilę.
— Pan jest bardzo uprzejmy, panie notariuszu, nie skorzystam jednak z pańskiej rady — rzekła nieprzekonana. — Nie chcę nadawać memu nieszczęściu zbytniego rozgłosu. Nie doprowadzi to zresztą do odzyskania moich pieniędzy.
Zapanowało milczenie. Przerwał je notariusz, który jak najprędzej chciał skończyć tę przykrą rozmowę.
— Droga pani — rzekł. — Ponieważ nie chce się pani zwrócić bezpośrednio do policji, sam zajmę się pani sprawą. Oczywista, że z uwagi na pani obecną sytuację ofiaruję pani moje usługi zupełnie bezinteresownie.
Wyciągnął obie ręce do Mabel Dennis, która ujęta jego serdecznością uścisnęła je ze łzami w oczach.
— Szlachetny z pana człowiek, sir Jeffries — rzekła. — Niech Bóg pana wynagrodzi za jego dobroć!
— Spełniam tylko obowiązek gentlemana — rzekł, odprowadzając ją do drzwi. — Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo.
Smyth jednym skokiem znalazł się na swym miejscu. Młoda dziewczyna opuściła gabinet notariusza trochę uspokojona. Notariusz mrugnął porozumiewawczo w stronę swego sekretarza i zamknął się z powrotem w swym gabinecie. Smyth rozparł się w fotelu i zatarł z zadowolenia ręce. Uśmiechając się chciwie, zaczął w myśli obliczać zyski, które miała mu przynieść ostatnia niebezpieczna sprawka jego szefa. Notariusz bowiem oraz jego podwładny stanowili spółkę, dzielącą się uczciwie zyskami ze wszystkich ciemnych interesów.