Jadwiga i Jagiełło/Dobroć
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jadwiga i Jagiełło |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1918 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Od tej chwili Jadwiga przestała być dzieckiem: pierzchnęły bezpowrotnie marzenia o szczęściu, żyć zaczęła nie dla siebie, lecz dla innych.
Nie mamy w historji piękniejszej postaci królowej.
Aby pozyskać Litwę dla wiary chrześcijańskiej, aby wzmocnić potęgę obu krajów — została żoną Jagiełły. Miała wtedy lat 14, książę Litwy blisko 40, — była wychowana na dworze węgierskim, słynącym z cywilizacji i ogłady, — Jagiełło był prostakiem, ciemnym, nieokrzesanym poganinem.
Zmienił się, prawda, bardzo od czasu przyjęcia chrześcijaństwa, kochał Jadwigę, miał szlachetne serce, lecz pozostały tak wielkie różnice między mężem i żoną, iż często nie mogli się zrozumieć.
Więc w smutku szuka pociechy w modlitwie, pracy dla kraju i dobrych uczynkach.
Długie godziny spędza na rozmowie z Bogiem, przed którym może całe swe serce otworzyć, — nie dba o strój, zabawy, skromnie jada, — a wielkie dary sypie na kościoły, zakłada szkoły, pragnie wznowić akademję, założoną niegdyś przez dziada Kazimierza.
Sieroty mają w niej matkę, ubodzy miłosierną opiekunkę. Droga do królowej każdemu otwarta, ona każdego wysłucha cierpliwie, pocieszy, dopomoże. W każdem nieszczęściu pewnym ratunkiem królowa.
Ludzie zaczęli nazywać ją świętą, płynęły błogosławieństwa, dziękczynienia, i rosła miłość ludzka, ten skarb nieoceniony, najdroższy, jaki człowiek zdobyć może.
O jej dobroci mnóstwo zostało nam podań, przechowanych w ustach i w sercu narodu.
Kiedy wkrótce po ślubie objeżdżała z mężem królestwo swoje, zdarzyło się raz w Wielkopolsce, iż dworzanie królewscy przemocą zabrali ubogim kmieciom dobytek i zboże, potrzebne w drodze, kiedy dwór przejeżdża. Nie chcieli dobrowolnie oddać, więc im wzięto.
Pokrzywdzeni udali się wprost do królowej. Nie chciano ich dopuścić, lecz Jadwiga płacz ludzki usłyszała i rozkazała stawić biedaków przed sobą.
— Co wam jest, dobrzy ludzie? — zapytała. — Czego potrzebujecie ode mnie?
— Sprawiedliwości, pani nasza i królowo, — nie daj nas krzywdzić, — ratuj!
I zgodnie opowiedzieli całą sprawę.
Na życzenie Jadwigi Jagiełło natychmiast skarcił żołnierzy, skrzywdzonych nagrodził, obdarzył hojnie, i pewny pochwały, zwrócił się do królowej.
— Czy jesteś zadowolona? — zapytał.
— Tak — odparła Jadwiga — szkoda nagrodzona, lecz kto im łzy powróci?
Już wiedziała, tak młoda, że łez i cierpienia nie nagrodzą dary ani złoto.
W kościele Panny Marji na Piasku dotychczas oglądać można kamień, zwany stopką Jadwigi.
Mówi o nim podanie, iż gdy dnia pewnego oglądała pracę koło budowy kościoła, zauważyła smutek i zgnębienie jednego z pracujących robotników. Natychmiast zapytała o przyczynę. Biedny człowiek ze łzami odpowiedział, iż nie wie, co się w domu dzieje: żonę zostawił chorą, dzieci bez opieki, sam na chleb pracować musi.
Litościwa królowa nie miała przy sobie pieniędzy, lecz postawiła na kamieniu stopę i kazała odjąć od swego trzewiczka kosztowną złotą sprzączkę, którą oddała strapionemu ojcu, obiecując odwiedzić wkrótce jego żonę. Na ten widok król i dworzanie pospieszyli dołączyć swoje dary, i biedak w jednej chwili zebrał tyle, iż mógł żonie i dzieciom zapewnić potrzebną opiekę.
Gdy odeszła, uszczęśliwiony robotnik ujrzał na miękkim, wilgotnym kamieniu drobny odcisk jej stopy, — więc pochwycił dłuto, wykuł ślad trwalszy i kamień wmurował w świątyni na wieczystą pamiątkę tego miłosierdzia.
Innym razem podczas procesji złocista, sześciokonna kolasa Jadwigi wjechała na most, otoczona dworem, rycerstwem, tłumem ludzi. Na moście cech kotlarzy usiłuje zbliżyć się do karocy, lecz w ścisku jeden z nich wpada do rzeki i tonie.
Powstało zamieszanie, krzyk i lament. — Królowa każe stanąć, wysiadła z kolebki, widzi martwe zwłoki, wydobyte z wody, które złożono na deskach pomostu, i głęboko wzruszona tym smutnym widokiem, zdejmuje z siebie jedwabny kontusik i okrywa nieszczęśliwego topielca.
Potem odchodzi smutna, polecając swoim dworzanom dowiedzieć się o rodzinie, osieroconej tak nagle, którą się zająć pragnie.
Wdzięczni za tyle dobroci, kotlarze udali się na nieszpory z kontusikiem, rozpiętym zamiast chorągwi na drzewcu, a duchowieństwo poświęciło ten ich nowy sztandar na pamiątkę miłosierdzia świętej pani.
Trudno wyliczyć, ile wychowała sierot, leczyła chorych, pocieszyła nieszczęśliwych; sprawami kraju zajmowała się gorliwie: odebrała od Węgier Ruś Czerwoną, przez Ludwika zabraną Polsce, godziła spory Jagiełły z Witoldem i Krzyżakami, starała się o otworzenie na nowo akademji w Krakowie i na ten cel przeznaczyła wszystkie swoje klejnoty i kosztowne stroje.
Dla siebie o jedną tylko łaskę błagała Stwórcy: gorąco pragnęła mieć dziecię. Długo jednak czekała z utęsknieniem, nim Bóg wysłuchał wreszcie jej modlitwy: przyszła na świat córeczka, ale nazajutrz umarła, a w parę dni potem matka.
Trudno opisać rozpacz, jaka ogarnęła wszystkich, gdy na wieży zamkowej ukazała się czarna chorągiew. Lud wierzyć nie chciał, nie mógł utulić się w żalu, nie mógł pogodzić się z okropną stratą. Ustały pieśni, zagasło wesele, cały naród przywdział żałobę.
Kiedy w kościele wystawiono zwłoki, tysiące ludzi chciało raz ostatni ujrzeć lica królowej. Ogłoszono ją świętą, opowiadano o cudach, które działy się przy jej trumnie.
Nie wskrzesiło to jednak królowej!