Jagiellonowie/Sejm. Unja lubelska
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Jagiellonowie |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1918 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Za Bolesława Chrobrego Polska była królestwem, a władza króla nieograniczoną: do niego należało państwo, ziemia i ludzie, wszystko było jego własnością, wszystkiem mógł rozporządzać według swej woli, nie pytając nikogo o radę i zdanie.
Jakże wiele od tego czasu się zmieniło. W czasie podziału kraju drobni książęta całkiem władzę utracili, a panowie i biskupi, najmożniejsi i najmądrzejsi zarazem, zagarnęli ją dla siebie. Kazimierz Sprawiedliwy na zjeździe w Łęczycy ustanowił już na zawsze radę królewską, z biskupów i panów złożoną, z którą król w ważnych sprawach porozumiewać się musiał, sam bez niej nie decydując o niczem. Ta rada stałą się później senatem.
Za Ludwika panowie zupełnie władzę zagarnęli: on sam do niczego się nie wtrącał, i można powiedzieć, że swą królewską władzę sprzedał panom (świeckim i duchownym) za koronę dla jednej z córek. To się stało w Koszycach.
Odtąd rządzą panowie, chociaż Polska nazywa się jeszcze królestwem, bo ma króla. Oni wprowadzają na tron Jagiellonów, bez nich Jagiełło nic zrobić nie może, Zbigniew Oleśnicki rządzi i za Warneńczyka.
Lecz Kazimierz Jagiellończyk uznał za sprawiedliwe cały naród szlachecki powołać do rządów i podzielić z nim władzę, wszystkich, co krew oddają dla ojczyzny i służą jej orężem.
Odtąd Polska przestała być królestwem, — choć miała zawsze króla, ten jednak wykonywał tylko, co ogół szlachty na obradach postanowił, i tracił władzę coraz bardziej. Nazwano więc państwo słusznie rzecząpospolitą.
Lecz jakże cały ogół szlachty mógł rządzić krajem? 200 lub 300 tysięcy ludzi nie może się dokładnie porozumieć, za wiele zajęłoby to czasu, i niewszyscy ludzie do rady są zdatni. Rządzić krajem rzecz trudna, wymaga wielkiego rozumu i niemało wiadomości, a przytem tylu ludzi czyż może zgodzić się na jedno?
Niemało też kłopotu miał Kazimierz, nim to wszystko obmyślił, wypróbował, i praca ta dopiero za jego następców ukończona została. Wreszcie za królów obieralnych tak się ta rzecz przedstawiała:
Sejm, czyli rada z posłów od szlachty złożona, zbiera się co 2 lata.
Król oznacza dzień i miejsce, gdzie zjechać się mają. Rozsyła ten uniwersał do powiatów. Wtedy w każdym powiecie zjeżdża się cała szlachta w miejsce na to obrane raz na zawsze, najczęściej do miasteczka, gdzie jest duży kościół, — tam odbywa się sejmik, czyli obiór posłów.
W powiecie wszyscy się znają, wszyscy o sobie wiedzą: kto mądry, a kto głupi, kto wymowny, mężny, kraj miłujący, albo tchórz, samolub, kłamca, — więc wybór łatwiejszy. A jednakże nie zgadzają się odrazu: ten chce tego, ów innego, spierają się, przekonywają, nieraz przychodzi do bójki. Wkońcu wybrali dwóch posłów. Teraz dają im instrukcje, to znaczy, wypisują, czego maja żądać, na co mogą się zgodzić, a na co niewolno, np. maja żądać ustanowienia jakiegoś nowego jarmarku w miasteczku, przeprowadzeniu drogi i t. p., mają się zgodzić albo nie zgodzić na wojnę, o której wiadomo, że król mówić będzie i wymagać podatku. Najwięcej zawsze było mowy o podatkach, koniecznych w razie wojny, — zapowiadano posłom bardzo stanowczo, jakie co najwyżej przyjąć mogą, jak się bronić od większych.
Wreszcie w dniu oznaczonym, w oznaczonem miejscu zjeżdżają się posłowie. Przedstawiają oni tutaj cały naród szlachecki, bo niosą wolę całego narodu. A któż iść może wbrew całemu narodowi? Stąd ich wielka potęga i znaczenie: losy kraju mają w swem ręku. Jeśli miłość w ich sercu, rozum w głowie mieszka — kraj może być spokojny, jak okręt pod kierunkiem dobrego sternika, — lecz jeśli są samolubni, tchórze — biada ojczyźnie, biada!
Nadszedł dzień otwarcia sejmu, zjechali się posłowie, król, senatorowie, i przedewszystkiem spieszą do kościoła, wezwać błogosławieństwa Bożego, by natchnął ich dobrą myślą, oświecał rozumy, serca do zgody skłaniał. Przemawiał do nich zwykle mądry i wymowny kapłan, wzywając do jedności i przypominając, jak wielkie obowiązki na nich spoczywają.
Teraz gromadzą się w sali ratusza lub zamku królewskiego, jeżeli jest w mieście, wszyscy razem, i król przemawia, albo w imieniu króla jeden z dostojników państwa, senator. Słuchają wszyscy uważnie, w skupieniu. Król wyłuszcza, czego chce od nich, wylicza, jakie są potrzeby kraju, prosi, aby je rozważyli, do serca wzięli i uchwalili zgodnie, co za dobre uznają.
Posłowie rękę królewską całują i zamykają się w izbie poselskiej, aby tu radzić sami. Król z senatorami pozostał. Może nieraz połączą się znów w ciągu obrad, o ile to będzie potrzebne.
W izbie poselskiej musi przedewszystkiem nastąpić wybór marszałka: Polaka lub Litwina kolejno, stosownie do tego, czy sejm odbywał się w Wielkopolsce, Małopolsce lub na Litwie; tym sposobem dwa razy marszałkiem bywał Polak, a trzeci raz Litwin. Wybór to bardzo ważny, bo marszałek kieruje obradami, musi być energiczny, rozumny, poważny; nieraz zadanie jego bardzo trudne, wymaga taktu, gorącego serca, on może wszystko zgubić lub ocalić, jak mieliśmy nieraz w historji dowody. Na znak władzy ma laskę.
Kto chce mówić, prosi marszałka, — on rozdziela glosy, kolejno, według żądań, — ma prawo głos odebrać przemawiającemu. To jest ogromna władza: zamknąć komu usta. Gdyby uczynił to niesprawiedliwie, oburzyłby na siebie wszystkich, mógłby wywołać wielkie zamieszanie.
Nakoniec zaczynają się obrady według ułożonego porządku. Ten mówi za projektem króla, tamten przeciw, — spierają się, przekonywują tak długo, aż wszyscy muszą się zgodzić na jedno. Muszą się zgodzić wszyscy, tak jest powiedziane, — jeżeli ktoś się upiera przy swojem, to inni biorą go na bok, przekładają, proszą, aby dla zgody ustąpił większości, a czasem — i pogrożą, — dość, że tak, czy inaczej — ulec musi, i następuje wreszcie jednozgodna uchwała, którą spisują zaraz, odczytują głośno, i stanie się prawomocną, gdy ją senat i król zatwierdzi.
Teraz mogą radzić o następnej sprawie.
Sejm nie powinien dłużej trwać nad sześć tygodni, choć bywały daleko dłuższe. Skończono więc obrady w izbie posłów, senatorowie z królem rozpatrzyli wszystkie uchwały, obie izby się łączą. Król przemawia znowu: dziękuje lub wyraża żal, jeśli posłowie nie zgodzili się na jego żądania, — niekiedy jeden z posłów odpowiada, poczem żegnają króla i rozjeżdżają się do domów.
Wkońcu ustanowiono, że posłowie muszą potem na sejmiku zdać sprawę ze wszystkiego, co na sejmie uchwalili, i wytłumaczyć, dlaczego postąpili tak lub inaczej.
Tak odbywały się sejmy, w taki sposób ogół szlachty rządził krajem, i bez jego wiedzy nic stać się ważnego nie mogło. — Dlatego Polskę nazywano odtąd Rzecząpospolitą.
Za Zygmunta Augusta odbył się sejm bardzo ważny, bo zatwierdzenie Unji czyli połączenia z Litwą przez posłów obu narodów.
Unję stworzył Jagiełło i panowie polscy; — potem w Horodle, widząc, jak wielkie przyniosła korzyści dla obu krajów, zatwierdzili ją znowu panowie polscy i litewscy, zgadzając się na dalsze zjednoczenie pod berłem Jagiellonów.
Lecz Zygmunt August był ostatnim z Jagiellonów, musiał pomyśleć o tem, co nastąpi po jego śmierci. Kochając Litwę, nie chciał, aby odłączyła się od Polski, wiedział, że to byłoby dla niej zgubą. Dlatego też największą troską jego było uzyskać nowe zatwierdzenie unji nawet po wygaśnięciu Jagiellonów.
A nie było to łatwe, głównie z tego powodu, że potężny na Litwie ród Radziwiłłów pragnął dla siebie zagarnąć koronę, i na Litwie mógł to uczynić z łatwością, więc dlatego chciał ją oderwać od Polski po śmierci Zygmunta Augusta.
Dziesięć lat trwała ta walka, nie orężem, ale podstępem, namową, zrywaniem zgody; — umarł wreszcie główny sprawca tych zatargów, i na sejmie w Lublinie r. 1569 nastąpiła ta ważna i uroczysta chwila.
Posłowie obu narodów zgodnie i jednomyślnie zobowiązali się po śmierci króla wspólnie wybrać nowego pana i stanowić nadal jedno nierozdzielne państwo, używające jednakowych praw i swobód, w zgodzie, jedności i miłości.
Spełniło się nakoniec gorące pragnienie Zygmunta Augusta, najważniejsze zadanie jego życia. Uniesiony wielkiem wzruszeniem, podniósł krzyż wysoko, sam przyjmując przysięgę posłów i senatorów i składając głęboko w sercu każde słowo.