Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła/Dedykacja

<<< Dane tekstu >>>
Autor Pietro Aretino
Tytuł Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła
Podtytuł Dedykacja
Wydawca Spółka Wydawnicza „Biblion”
Data wyd. 1928
Druk „Rola“ Jana Buriana
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
JAK NANNA
CÓRECZKĘ SWĄ PIPPĘ
NA KURTYZANĘ KSZTAŁCIŁA

Panu Bernardowi Vaidaura
wykwintu Królewskiego wzorowi,
Pietro Aretino.


Jeśli mój duch, który zawżdy przy Was bawi, osoby mojej Wam na pamięć nie przywiedzie, wżdy gorzej stanie się ze mną, niźli z onemi grzechami, które na świeżej niecnocie szlachetność mojej natury schwyciła — Naturą tą obdarowały mnie gwiazdy! — A jako, że obarczon jestem wielkiemi zobowiązaniami wobec całego tłumu półbogów, nie wiedziałem, któremu z nich tę księgę z historjami przypisać, którą oto Wam przypisuję! Gdybym ją złożył w ofierze królowi Francji, owo uraziłbym króla Rzymu, ofiarowałbym ją zięciowi cesarza, wielkiemu książęciu Florencji, sprawiedliwości i wstrzemięźliwości jaśniejącemu wzorowi, niechybnie, jak ów niewdzięcznik byłbym wobec wzniosłych dobrodziejstw Ferrary!
A gdybym przypisał ją świetnemu Antonio da Leyva, cóżby wonczas o mnie dufała, wielkiem sercem obdarzona Oświeconość z Mantui? Zaniósłbym ją zasię dzielnemu książęciu Salerno, uraziłbym swego wiernego protektora, grabię Massiniamo Stampa. A gdybym poświęcił ją imieniu Jego Miłości, panu Don Lopez Soria, jakże wonczas miałbym czoło stanąć wobec grabi, Guida Rangone i je go świekra, pana Luigi Gonzaga, któremu eksperjencja wojenna i biegłość w naukach, równie przyczyniają sławy, jak on orężom i naukom! A takoż gdybym ofiarował oną księgę Lotaryńczykowi, cóżby na to rzekła Jej Łaskawość z Trydentu? Zaś złożywszy ją u stóp pana Livio Liviano, lub też Jego Benevolentii, rycerza z Legge, jakież uczynienie zadość mógłby dać Jego Dostojności, panu Claudio Rangone, onemu świecznikowi sławy? A gdybym ozdobił ją imieniem kogoś innego, jakże postąpiłbym wobec wielce znakomitego pana Diomede Caraffa, którego łaskawości tyle zawdzięczam?
Ale oto Wy nagle wpadliście mi do głowy i to jest przyczyna, dlaczego Wam tę księgę w hołdzie składam!
Niechybnie zasłużyły na to cnoty wasze, które błyszczą na Was tak, jak cnoty wszystkich moich dobrodziejów błyszczeć zwykły. A gdybym pomyślał o Was wonczas, kiedym trzy dni gawęd co się zwą „Capricci“ małpie swojej przypisywał, jako, że posiada w szystkie właściwości wielkich panów, których nienawidzą z powodu ich sknyrstwa, możeby księgi te ukazały się na świecie pod osłoną waszego imienia. Albowiem Wy tylko posiadacie owe przymioty, które zdobią zacnych mężów, uwielbianych przezemnie dla ich cnót przyrodzonych! Jeśli o profit chodzi, kupcem jesteście, jeśli o rozrzutność i hojność, królem, w przeciwnym razie bowiem, jakżebyście z jednako szlachetnym, jak i nieszczęśliwym Marco da Nicola więzami krwi i serca skoligaceni być mogli?
Niechaj się wstydzą całego świata królowie! Nie powiadam tu o mężnym i mądrym książęciu, Francesco Maria, przed którego zasługami czoło kłonię wieczorem i rano, ale o tych, którzy pisma pochwalne, im w ofierze składane, i księgi, ich imieniem ozdobne, nie tylko zwykłej szlachcie do rąk, ale i małpom do łap oddają! Podziwu godną, w kronikach Giovio[1] jest sprawa Molzy i Telemona, którzy jedną ze swych komedyj wystawili przed parobkami i lokajami Medyceuszów (Światłość wiekuista niechaj im świeci!), podczas gdy cała kompanja godnego hultajstwa musiała na dworze pozostać.
Rzeknę wam coś! Owo, kiedy Homer stworzył swego Odysseusza, nie ukrasił go zbytnią ilością nauk, ale wystawił jako człeka biegłego w obyczajach ludzkich! Przeczże i ja się staram malować charaktery, z oną żywością, z jaką przedziwny Tycjan swoje obrazy maluje. A jako zacni malarze nawet abrys pięknych postaci wysoko cenić umieją, takoż i ja drukuję swoje dzieła takiemi, jakiemi są i nie troszczę się o słów polerowanie. Albowiem trudność w rysunku leży i chociażby barwy były najpiękniejsze, bańki mydlane zawżdy bańkami tylko pozostaną! Rzecz się ma w tem, aby szybko pracować i tworzyć samoistnie. Wszystko, o czem się mówi poza tem, to jeno czcze, a puste gadulstwo. Oto moje psalmy i historja Pana Jezusa, moje komedje, moje rozmowy, oto moje księgi budujące i krotochwilne, zależnie od przedmiotu, a każde z tych dzieł w jeden dzień stworzyłem prawie!
A zaś, abyście pojęli, co to jest natchnienie, pozwalałem wam słyszeć o szale oręża i o cierpieniu miłości[2]. Teraz jednak zaniechałem sławienia onych przedmiotów, aby opiewać czyny wzniosłego Karola, który wywyższa imię człowieka, sam się człowiekiem zowiąc, a poniża imię bogów, nie zezwalając, aby go bogiem nazywano. A jeśli dla fantazji mój styl ożywiającej na cześć nie zasługuję, to zasługuję wszakoż na troszkę sławy, jako że przywiodłem prawdą do komnat i do uszu potężnych, na wieczną hańbę pochlebstwa i kłamu!
Aby nie umniejszać zasługi własnej, kładę tu słowa, wymówione przez pana Giann-Giacoppo z Urbino: „My, którzy życie w ofierze składamy, służąc książętom, my dworacy i mężowie zasługi, cieszymy się dzisiaj uznaniem i poważaniem u naszych panów, dzięki napomnieniom, jakich im szlachetny Pietro udzielił!“
A także cały Medjolan zna słowa z uświęconych ust szlachetnego, który w ciągu niewielu miesięcy wzbogacił mnie o dwa złote puhary! Aretino dla życia ludzi bardziej jest konieczny, niż wszystkie kazania, te bowiem na drogę cnoty jeno pospólstwo sprowadzają, jego zaś pisma wielkich panów.
Nie mówię tego, żeby się chełpić, ale tym sposobem posługiwał się już Eneasz, chcąc zdobyć imię w miejscu, gdzie go jeszcze nie znano. Na zakończenie weźcie ten podarek z tak wdzięcznem sercem, z jakim ja go dawam i w nagrodę polećcie mnie Don Pedrowi z Toledo, Markizowi da VillaFranca i vice-królowi Neapolu!







  1. Paolo Giovio (Jovius), jeden ze znakomitych historyków włoskich, autor kroniki: „Elogia virorum illustrium“.
  2. Mowa tu o heroicznym poemacie „Marfissa“. Poemat ten, wzorowany na „Orlandzie Szalonym“ Ariosta, miał wysławiać ród Gonzagów.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Pietro Aretino i tłumacza: Edward Boyé.